1988 rok, sesja fotograficzna do płyty „Citizen G.C.“. Małe, nasączone piwniczną stęchlizną atelier, jedynymi rekwizytami są: stół, szmata i cegła. Zgodnie z ustaleniami Grzegorz kreuje postaci: młodego aktywisty, klasycznego aparatczyka i przodownika pracy.
Efektem mają być karykaturalne fotografie w manierze soc., pomnikowe niemalże w swoim wyrazie, toteż wszystkie chwyty wynalezione i stosowane przez geniuszy propagandy są dozwolone. Bawimy się fantastycznie, choć ledwo co się poznaliśmy.
Klimat na planie jest ważny zawsze, ale fotografowanie wg naszkicowanych założeń jest zwykłą stratą energii, jeśli po którejkolwiek stronie kamery brakuje świadomości roli i odrobiny wyobraźni plastycznej. Wówczas, podczas tej pierwszej sesji stało się dla mnie jasne, że Grzegorz wie czego chce również w przestrzeni wizualnej. Szanował obraz tak samo, jak słowo, jak dźwięk.
1990 rok, sesja portretowa na płytę „Obywatel świata“. Ta sama piwnica, żadnych rekwizytów. Interesuje nas czysta ekspresja. Pamiętam niezwykłą koncentrację w momentach kulminacyjnych, zarówno Grzegorza, jak i moją. Nie zapytałem wówczas czy przygotowywał się do tej sesji, a jeśli tak, to w jaki sposób. Byłem przekonany, że to rutyna sceniczna zagrała. Teraz myślę, że profesjonalizm na takim poziomie, to również praca, ogrom pracy.
2000 rok, sesja dwunasta. Nikt nie przypuszczał, że będzie ostatnią.
22 grudnia 2001 roku nad ranem rozpoczęła życie legenda Grzegorza Ciechowskiego – Obywatela GC