Na placu budowy w Norwegii
Na placu budowy w Norwegii Autor: Sylwia Skorstad
Reklama.
W 2015 roku w Norwegii podczas pracy życie straciło 31 osób. To o tyle dobra wiadomość, że statystycznie w przeciągu ostatnich czterech lat rocznie podczas wypadków przy pracy ginęło po 46 pracowników. Dyrektor Państwowej Inspekcji Pracy (Arbeidstilsynet) w oficjalnym komunikacie opublikowanym na stronie internetowej wyraża optymizm z powodu lepszych niż zwykle statystyk:
- Każdy śmiertelny wypadek przy pracy to o jeden za dużo – stwierdziła Ingrid Finboe Svendsen. – Śmierć 31 osób to poważna sprawa. Jednocześnie po raz pierwszy od kilku lat możemy odnotować, że liczba śmiertelnych wypadków przy pracy znacząco spadła.
W tym trudnym temacie są powody do radości, bo tylko raz w ciągu ostatnich 40 lat było w Norwegii tak niewiele poważnych wypadków przy pracy. Statystyki są jednak niezmiennie bardzo niepokojące, jeśli przyjrzeć się im uważniej. Na ryzyko utraty życia są bowiem najbardziej narażeni… Polacy.
logo
Dyrektor Arbeidstilsynet Ingrid Finboe Svendsen Arbeidstilsynet

Emigranckie ryzyko zawodowe
W Norwegii 13% populacji ma pochodzenie inne niż norweskie. Najliczniejszą grupę mniejszościową stanowią Polacy, których legalnie mieszka nad fiordami blisko 100 tysięcy.
Gdyby nie istniały żadne różnice w środowisku pracy, zagranicznym pracownikom w Norwegii powinno się przydarzać odpowiednio 13% rocznej „puli” wypadków. Tak się jednak nie dzieje. W 2015 roku aż 35% ofiar śmiertelnych takich zdarzeń to obcokrajowcy. Innymi słowy – jeśli jesteś w Norwegii obcokrajowcem, to jesteś statystycznie obarczony znacznie większym ryzykiem wypadku przy pracy niż przeciętny Norweg.
W ostatnim roku aż jedenaście z trzydziestu pięciu ofiar śmiertelnych wypadków przy pracy było obcokrajowcami. W poprzednich latach około 20% wszystkich tego typu zdarzeń dotyczyło pracowników zagranicznych, zatem 2015 był dla obcokrajowców wyjątkowo niebezpieczny. W ostatnich dwunastu miesiącach życie straciło czterech Polaków, dwóch Łotyszy, Litwin, Bułgar, Rumun, Szwed i Niemiec. Najniebezpieczniej było w branżach transportowej, rolniczej oraz w budownictwie.
Na tym nie opłaca się oszczędzać
Wśród najważniejszych przyczyn tego niepokojącego zjawiska Ingrid Finboe Svendsen z Arbeidstilsynet wymienia: ryzykowne zadania przydzielane przez pracodawców, problemy językowe, brak odpowiedniego przyuczenia i brak sprzętu zabezpieczającego.
Aleksandra F. Eriksen, prezes zarządu firmy konsultingowej świadczącej między innymi usługi dla obcokrajowców w Norwegii, radzi polskim pracownikom, by zwracali uwagę na to, czy ich pracodawca nie próbuje oszczędzić na szkoleniach BHP.
- Działający zgodnie z normami prawnymi oraz etyką pracodawca nie będzie oszczędzał ani na szkoleniach BHP, ani na sprzęcie mającym zapewnić bezpieczne warunki – twierdzi Eriksen. – A jeśli oszczędza, to zły znak, który powinien być dla pracownika dzwonkiem alarmowym. Poważne uchybienia od przepisów trzeba raportować.
Eriksen zwraca też uwagę, że w Norwegii nie opłaca się oszczędzać na bezpieczeństwie. Kogo nie przekonuje argument, że chodzi o zdrowie i życie pracowników, ten powinien pomyśleć o możliwych karach finansowych, a także ewentualnych, olbrzymich kosztach sądowych. Jeśli dojdzie do tragedii, samo wynajęcie adwokata mającego reprezentować firmę, będzie kosztować krocie.
Jaki będzie rok 2016 w Norwegii dla Polaków i innych pracowników zagranicznych? Oby rekordowo bezpieczny.