Tysfjord w Norwegii
Tysfjord w Norwegii Wikimedia Commons/ TorbjørnS
Reklama.
Tysfjord to niewielka gmina w okręgu Nordland na północy Norwegii zamieszkała w części przez Saamów (pol.: Lapończyków). W ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci stopniowo się wyludniała. Dziś mieszka tam mniej niż 2000 osób. We wtorek 10 mieszkańców usłyszało zarzuty w sprawach związanych z wykorzystywaniem seksualnym, a policja zorganizowała konferencję prasową ujawniającą szokujące wyniki wstępnego dochodzenia. Chodzi o brutalne przestępstwa, w tym gwałty na dzieciach, do jakich miało dochodzić w ciągu ostatnich 40 lat. O sprawie donoszą wszystkie norweskie media, w tym NRK, „VG” i „Aftenposten”.
Wiele lat milczenia
Nie wiadomo jeszcze dokładnie, jakie mechanizmy sprawiły, iż przestępstwa i ich niespotykana skala zostały ujawnione dopiero teraz. Już w roku 2007 rodzice jednej z poszkodowanych osób mieli napisać list do ówczesnego premiera Norwegii z prośbą o pomoc. Śledztwo na szeroką skalę ruszyło dopiero po publikacji dziennika „VG”, który w 2016 roku zamieścił relację 11 mieszkańców gminy twierdzących, iż padli ofiarami napaści seksualnych. Wszyscy byli pochodzenia saamskigo.
Chodziło o przypadki wielokrotnego wykorzystywania seksualnego dzieci przez dorosłych, zarówno dziewczynek, jak i chłopców. Poszkodowani mówili o zmowie milczenia dorosłych i braku opieki ze strony władz. Na sygnały o wykorzystywaniu odpowiednie urzędy, w tym Barnevernet, miały nie reagować prawidłowo. Zdaniem niektórych poszkodowanych, nikt nie chciał się mieszać w „saamskie sprawy”.
Obietnica sprawiedliwości
Dziś policja w Tysfjord przeprasza i obiecuje wyjaśnić sprawę do końca oraz osądzić podejrzanych w tych sprawach, które nie uległy przedawnieniu. Na razie przeanalizowano 151 potencjalnych przypadków wykorzystywania seksualnego i potwierdzono, iż większość z nich jest uzasadniona. 43 sprawy dotyczą gwałtów, zaś 40 dotyczy dzieci poniżej 14 roku życia. Na razie zgłosiły się 82 ofiary. Najstarsza ma obecnie 75 lata, zaś najmłodsza 4. Wśród podejrzanych jest aż 92 mieszkańców gminy. Policja już zapowiada, że te liczby prawdopodobnie się zmienią, bowiem sprawa nie jest nawet bliska zakończeniu.
- W imieniu instytucji, w której pracuję, przepraszam, że we wcześniejszych latach nie wykonalismy wystarczająco dobrej pracy - powiedziała dziennikowi "VG"zajmująca się sprawą Tone Vangen z miejscowej policji. - (...) Wcześniej społeczeństwo miało mniejszą wiedzę w tych sprawach i tak samo policja miała mniejszą wiedzę, zrozumienie sytuacji, a także możliwości. Ci, którzy pracowali nad tym zagadnieniem dwadzieścia lat temu, poruszali się w innych warunkach.