Przez cały wczorajszy dzień trwały przepychanki związane z planowanym uczestnictwem abp Paetza w uroczystościach jubileuszowych w Poznaniu. Zapowiadał się poważny skandal i - jak pisałem – utrata wiarygodności polskiego Kościoła. W tekście zarzuciłem też milczenie (a więc de facto aprobatę dla całej sytuacji) biskupom i nawet Nuncjuszowi Apostolskiemu, choć szybko się dowiedziałem (bo z jednym z biskupów miałem na ten temat okazję rozmawiać), że nie wszyscy podzielają beztroskie podejście do sytuacji zarówno ze strony samego abp Paetza jak i sporej części duchownych. Niektórzy z nich używali często słownej ekwilibrystyki na granicy śmieszności, udowadniając, że przecież chrześcijańskie wybaczenie i brak skazującego wyroku uprawniają biskupa do właśnie takiego zachowania. I radzili: zamiast krytykować lepiej się za niego pomodlić.
Tymczasem dziś nadeszła ze strony Watykanu (bo nuncjusz jest przecież przedstawicielem papieża w danym kraju) jednoznaczna odpowiedź nie tylko co powinien (a raczej czego nie powinien) robić emerytowany hierarcha z Poznania ale także jak powinno wyglądać jego dalsze życie. Po szczegóły odsyłam do treści listu Nuncjusza do abp Gądeckiego (jest formalnym przełożonym abp Paetza), gdzie wszystko jest napisane, jak na standardy kościelne, niezwykle wyraźnie i jasno.
Nie powinniśmy zatem już widywać abp Paetza nie tylko podczas jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski, czy w obecności papieża Franciszka podczas Światowych Dni Młodzieży ale też podczas innych kościelnych uroczystości. Czy tak będzie na przykład na krakowskiej Procesji św. Stanisława w maju – przekonamy się szybko. Ten list po części jest skierowany także do pozostałych biskupów – to wyraźne zalecenie, żeby abp Paetza po prostu nie zapraszać na różne mniej lub bardziej uroczyste i oficjalne kościelne wydarzenia.
I na koniec drobna uwaga – kiedy reporter tvn24 powiedział abp Paetzowi, że jego obecność wywołuje liczne skargi wśród wiernych ten poradził, żeby wszyscy którzy zgłaszają takie uwagi napisali do Ojca Świętego. Cóż, arcybiskup był tak pewny siebie, że sam się prosił o odpowiedź z Rzymu a ta nadeszła zaskakująco szybko. Nie tylko biskupom nie trzeba tłumaczyć, że kiedy głos zabiera Rzym sprawa jest zakończona.