Reklama.
Niestety, mój zachwyt nad tym co dziś ujrzało światło dzienne i jest sygnowane urzędowym głosem Kościoła milknie, bo nie tylko jest mocno spóźnione (na napisanie tych oczywistych, kilku zdań zarówno w Białymstoku jak i Poznaniu potrzebowano blisko trzy dni!) ale na dodatek sprawia wrażenie, że zostało poniekąd wymuszone powszechnym oburzeniem jakie pojawiło się nie tylko w Polsce ale i szeroko poza granicami naszego kraju. Czytając oba oświadczenia miałem wrażenie, że wielu ludzi odbierze je inaczej niż chcieliby autorzy. W tle tych słów brzmi przesłanie: „przepraszamy bo musimy”.
Niestety nie ma w kurialnym oświadczeniu wyjaśnienia, czy haniebne gesty i słowa, wręcz zastąpienie w świątyni osoby Jezusa Chrystusa narodowym bożkiem, podoba się kurialistom czy raczej budzi w nich sprzeciw. Czytam, że „kuria przeprasza wszystkich którzy poczuli się dotknięci zachowaniem członków ONR w katedrze” ale czy to znaczy, że to co dzieje się w najważniejszej w każdym lokalnym kościele świątyni ich zwyczajnie nie dotknęło? Biskup i duszpasterze nie czują się tym obrażeni? Traktują to „na chłodno”, jakby działo się gdzieś na księżycu?
Wątpliwości jest więcej. Kolejne dotyczą choćby udziału kapelana białostockiej Policji, który przewodniczył „liturgii z chorągwiami”. Na te i inne nie usłyszeliśmy ani słowa wyjaśnienia. A takie milczenie z pewnością nie jest ani szlachetne ani chwalebne.
Na mój dziennikarski nos wydaje mi się, że już niedługo dowiemy się o tym, co jeszcze się działo w czasie mszy i jakie inne konkretne i mocne słowa zagrzewały ONR-owskie oddziały do walki o „wielką Polskę katolicką”.
Bardzo bym nie chciał, żeby znowu Kościół musiał się tłumaczyć, że nie jest wielbłądem, ale muszę z przykrością powiedzieć, że póki co sam robi wiele, żeby dokleić sobie wielbłądzi grzbiet.