Dziennikarze TP przekazali w specjalnym serwisie poświęconym wyborowi nowego Przewodniczącego Episkopatu Polski ciekawy głos jednego z biskupów. Kiedy wyszedł po II turze głosowania miał powiedzieć oddychając z ulgą :" kto by pomyślał, że będe wybierał między Nyczem i Gądeckim. Cuda się zdarzają". I faktycznie, jeśli coś w wyborze nowego szefa Episkopatu jest szczególnie pocieszające i zasługujące na uwagę to rozkład głosów.
Choć pierwsze głosowanie pokazywało, że różne środowiska mają "swoich" kandydatów. Zauważmy, ze oprócz kard. Nycza byl i abp Gądecki i następca Życińskiego - abp Budzik z Lublina ale też abp Jędraszewski czy metropolita wrocławski abp Kupny, zaś z drugiej strony idący w mediach jak burza abp Depo czy abp Dzięga oraz gdański hierarcha abp Głódź. To zwiastowało raczej rozegranie się ostatecznego wyboru między hierarchów uznawanych za otwartych i raczej zdystansowanych od bieżącej polityki a z drugiej strony tych bardzo mocno związanych z toruńską rozgłośnią i polityczną fascynacją jedną tylko partią. Ostatecznie drugie głosowanie pokazało, że nie jest tak żle. Kandydaci radiomaryjni właściwie zostali pozbawieni złudzeń, że są jakąś realną siła. 9 głosów jakie dostał abp Depo to mniej niż zwykle dostają zwolennicy ojca Dyrektora i mniej, powiedzmy to otwacie, niż jest ich w rzeczywistości w Episkopacie! To też pierwsza taka wyraźna porażka tego środowiska na forum publicznym, choć wciąż wewnątrzkościelnym. Inna sprawa, że uzyskanie tylko 26 głosów przez kard. Nycza pokqzuje jak bardzo polscy biskupi obawiają się postawić na kogoś otwartego i zdecydowanego.
Wybrano (47 głosami) człowieka środka. Intelektualistę i doświadczonego hierarchę, ale również człowieka potrafiącego przekonać do siebie także tych, którzy nie identyfikują się całkowicie z jego linią. Już to pokazał dzieląc się otwarcie swoimi spostrzeżeniami po wizycie u Franciszka co zestawione ze słowami abp Michalika albo gładkimi tekstami - rawozdaniami publikowanymi w diecezjalnych pismach sprawiało wrażenie jakby widział sie i rozmawiał z kimś innym.
Mamy zatwm nowe otwarcie. Czy będzie ono rzeczywiście szerokie i pełne o tym zadecyduje już jutro wybór zastępcy abp Gądeckiego. Pojawienie się kogoś z symaptyków toruńskich mediów może oznaczać, że górę weźmie zachowawczość i jakaś dziwna troska o "nagrodę pociszenia" dla tej grupy biskupów, która woli straszyć i szukać wokół wroga niż szukać tego co łączy. Ale dzisiejsze głosowania pokazują wszak, że i w polskim Episkopacie mogą zdarzać się dziwne rozstrzygnięcia.
A kto jak kto, ale katolicy w cuda powinni wierzyć!