Arłukowicz vs. Paszkiewicz – spór na niby?
Odwołanie prezesa NFZ w dziwny sposób urasta do rangi symbolu naprawy systemu polskiej służby zdrowia. Czy ta decyzja rzeczywiście coś zmieni?
Doktor nauk medycznych, ginekolog, posłanka Polskiego Stronnictwa Ludowego, wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Zdrowia, przedsiębiorca
Nie tak dawno minister Arłukowicz – niegdyś zagorzały krytyk ustawy refundacyjnej – usiłował przeprowadzić ją przez Sejm w najgorszym możliwym kształcie. Protest lekarzy, aptekarzy i posłów opozycji zmusił Rząd do złagodzenia stanowiska.
Chwilę później proponowane przez ministra Arłukowicza rozwiązania próbowano wprowadzić w życie rękoma szefa NFZ. Nie minęło pół roku, a w obronie lekarzy stanął nie kto inny, jak... minister Arłukowicz! Sztuczka niezbyt wyrafinowana, ale skuteczna.
Rząd oferuje nam dwa rozwiązania: albo uszczuploną listę leków refundowanych albo listę szerszą z refundacją w postaci kar z kieszeni lekarzy. To drugie rozwiązanie powoli wydaje się nierealne, a największy rzecznik tego pomysłu właśnie został odwołany. Ministerstwu Zdrowia pozostaje zatem pierwsze z rozwiązań: sukcesywne, ciche uszczuplanie listy leków refundowanych. Pomysłowość Rządu dalej nie sięga. Szkoda.
Na system opieki zdrowotnej należy spojrzeć odważniej i inaczej określić priorytety.
- Szczególny nacisk położyć musimy na standaryzację leczenia oraz określenie jego rzeczywistych kosztów – to warunek konieczny sensownego gospodarowania budżetem.
- Informatyzacja służby zdrowia zagwarantuje dostęp do informacji o ilości świadczeń w procesie leczenia, ilości rozpoznań, leków etc. Co więcej, sprawny system pozwoli uniknąć finansowania choćby takich sytuacji, gdy jeden pacjent w ciągu krótkiego czasu odwiedza kilku lekarzy tej samej specjalności od każdego otrzymując receptę na ten sam lek.
- Czytelne określenie polityki zdrowotnej państwa, łącznej ilości środków przeznaczonych na finansowanie świadczeń oraz liczby podmiotów leczniczych umożliwi zaplanowanie dystrybucji środków. Propagowanie profilaktyki!
- Zaplanowanie sieci świadczeniodawców tak, by środki nie były marnowane na jednorazowe, kosztowne inwestycje.
- Do minimum ograniczyć musimy administracyjne zobowiązania lekarzy – jesteśmy po to, by leczyć, a nie wypełniać formularze.
- Zadania ministerstwa oraz NFZ muszą zostać rozdzielone tak, by dwie instytucje nie decydowały o tym samym segmencie systemu opieki zdrowotnej.
Tych kilka punktów implikuje potrzebę bliższego przyjrzenia się Ustawie Refundacyjnej i Ustawie o Lecznictwie. A mówiąc bardziej kąśliwie – wygląda na to, panie Ministrze, że czas zabrać się do pracy i... po pierwsze nie szkodzić!