Etyka – nowe hobby ministra Arłukowicza
Czy można piękny i mądry tekst czytać z niesmakiem, by ostatecznie go odrzucić? Można. Gdy dysonans między wagą i znaczeniem przeczytanych słów, a postępowaniem ich autora jest zbyt wyrazisty musimy dokonać wyboru. Zbyt duży rozdźwięk jest nie do ogarnięcia. To dlatego list ministra Arłukowicza, jakże pięknie zatytułowany „Do przyjaciół lekarzy” spotkał się z tak ostrą reakcją adresatów. Fakty brzmią mocniej niż najpiękniejsze słowa.
Doktor nauk medycznych, ginekolog, posłanka Polskiego Stronnictwa Ludowego, wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Zdrowia, przedsiębiorca
Jeśli po dwóch latach ignorowania postulatów formułowanych przez lekarzy, unikania najpoważniejszych zmian organizacyjnych i systemowych, ścisłego trzymania się stanowiska pomimo protestów lekarzy i wotum nieufności popieranego przez wszystkie - całkowicie od siebie różne - partie opozycyjne, minister zdrowia wyrzuca z siebie oskarżenie o lekarską zmowę milczenia i etyczną wiotkość to reakcja nie może być inna.
Panie Ministrze, osoby, które zaprosił Pan do współpracy podyktowały Panu piękny tekst. Tyle, że akurat Pan nie ma prawa się pod nim podpisać. Zbyt wyraziście działa Pan na szkodę pacjentów, by rościć sobie prawo do skrywanych szlachetnością połajanek.
Źdźbło w oku bliźniego opisał Pan w 1100 słowach. Belkę we własnym - w 37. Nie pierwszy raz dał Pan lekarzom i pacjentom w twarz.