Na długo przed opuszczeniem Ruchu Palikota, skonsternowana partyjną retoryką arogancji, prosiłam kolegów o zmianę języka, o wejście na niełatwą ścieżkę dialogu. Efekt? Żaden.

REKLAMA
Nawet wyborczą klęskę w Elblągu moi dawni koledzy woleli zignorować, niż porzucić język prowadzący ku politycznemu samobójstwu. Jeśli głos niemal stu tysięcy mieszkańców Elbląga okazał się tak łatwy do zlekceważenia, to czy można było oczekiwać, by odejścia Bartka Bodio, Artura Bramory, Darka Dziadzio oraz moje nadwątliły estymę, jaką wciąż cieszy się w Ruchu mowa nienawiści?
Nasze odejście nie pozostało jednak bez echa. Jakże smutnego echa. W liście rozesłanym drogą mailową do członków partii Janusz Palikot niedawno napisał:
Koleżanki i Koledzy
Wstydzę sie Haliny Szymiec-Raczyńskiej, Darka Dziadzio, Bartka Bodio i Artura Bramory. Dumny jestem z partii i tysięcy działaczy, którzy bezinteresownie walczą codziennie o nowoczesne państwo. Pewnie wielu z Was zadaje sobie pytanie dlaczego ludzie, którzy wszystko zawdzięczają w polityce Ruchowi i którzy dobrowolnie odeszli z partii, tak haniebnie i podle atakują mnie i organizację? Odpowiedź jest dość prosta; to typowa reakcja kogoś kto wie, że postąpił źle i gryzą go wyrzuty sumienia. Wówczas chce się poniżyć i oczernić osobę czy środowisko, któremu zrobiło się krzywdę aby zmniejszyć własne wyrzuty sumienia. To bardzo znany mechanizm psychologiczny. Zwłaszcza, że powody dla których nasi byli koledzy opuścili partię wiążą się z korupcją polityczną i prywatą. Pozostaje nam współczuć ich upadku.
Pozdrawiam pewien, że ta lekcja wielu z nas wzmocni
Janusz Palikot
Dlaczego mnie to po części smuci, a po części przeraża? Dlatego, że już sama konstrukcja listu przypomina logikę, którą kierowali się komunistyczni propagandziści chociażby w roku '68 (poniższe fragmenty pochodzą z krótkiego artykułu w „Słowie Powszechnym” z 11.03.1968):
„Komentarz do wypadków, o których z bólem piszemy, nie może obyć się bez zarysowania tła i wskazania bezpośrednich inspiratorów i organizatorów (…) Ta kampania próbuje podważyć autorytet kierownictwa politycznego Polski Ludowej, a przede wszystkim autorytet Władysława Gomułki, który jest uosobieniem jedynie słusznej polityki miedzynarodowej (…) Ponieważ te usiłowania dzięki postawie kierownictwa Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej spełzły na niczym, ludzie ci już otwarcie przeszli z pozycji socjalistycznych na pozycje nacjonalizmu syjonistycznego (…) Ludzie tego pokroju weszli w łatwy kontakt z tymi wyizolowanymi środowiskami, których polityczne zaślepienie rzuciło w pośrednie lub bezpośrednie wysługiwanie się antypolskiej polityce NRF. Jest nim na przykład Stefan Kisielewski (…)
Jest rzeczą naturalną, i zarazem optymistyczną z punktu widzenia przyszłości kraju, że wbrew modnym współcześnie tendencjom do wszelkiego typu indyferentyzmu i oportunistycznego wygodnictwa, polska młodzież uniwersytecka posiada żywe zainteresowania ideowo-polityczne, że myśląc o dalszym rozwoju kraju wiąże go również z rozwojem demokracji socjalistycznej".
Pozostawię obydwa teksty bez dodatkowego komentarza.
Dostrzegając jednak coraz silniejsze zainteresowanie Janusza psychoanalizą pozwolę sobie na drobną dygresję – za najsilniejszy z popędów Freud uznał popęd śmierci.
Do przemyślenia...
HSR