Papież porównuje badania gender do hitlerowskiej propagandy. Powiedzmy grzecznie, że nie jest to zbyt kulturalne porównanie (żeby nie wkroczyć na ziemkiewiczowskie bezdroża). Wypowiedź ta odsłania horyzont niewiedzy Franciszka (wymiennej alternatywnie z udawaniem, że się nie wie), który jakby nie rozumie (vel nie chce rozumieć) elementarnych procesów ewolucji kultury, zmian i oddziaływań, które były są i będą. Proszę zwrócić uwagę na agresywny ton tego skądinąd miłego starszego pana.
Oczernia, nie podejmuje merytorycznej dyskusji w kwestii wizji człowieka wynikającej ze współczesnych badań antropologii kultury, historii, socjologii, psychologii i last but not least filozofii. Jeśli te wszystkie nauki nie mają zmienić rozumienia człowieka, i mamy zachować jakąś wizję "sprzed", to trzeba wymyślić jakiś inny świat. Ciekawe jak to zrobić. I kto to ma zrobić?
Bezład myślowy jest tu obezwładniający. Zachowawczość, brutalny (mało kulturalny) atak, miast odwagi podjęcie tematu jakim jest konfrontacja tradycyjnej konfesji religijnej z wizją człowieka wypracowaną w nowoczesności. Zły to przykład dla następnych pokoleń. Brak odwagi dawnych mistrzów, włączających w krąg kultury chrześcijańskiej grecki racjonalizm (XIII-wieczna recepcja Arystotelesa).
"Kolonizacja myśli", takiej formuły używa papież. Giender to kolonizacja myśli. Przyganiał kocioł garnkowi, myślę sobie. Przecież to właśnie jest istotą wszelkiej działalności ideologicznej, jest ona perswazyjna, chce angażować, wciągać w praktykowanie danej ideologii. Na tym przecież polega ewangelizacja. Instytucja żyjąca z perswadowania innym własnej wiary, z nawracania (dziś słowem i przykładem, oraz wpływami politycznymi i regulacjami prawnymi, kiedyś także ogniem i mieczem), żyjąca z tego, co nazywa się propaganda fidei, udaje, że taka działalność jest czymś głęboko niestosownym.
Właśnie takie wypowiedzi papieża Franciszka skłaniają do wątpliwości w to, że działa on bona fide.