Nietzsche największy demaskator ludzkich złudzeń co do moralności, pisze, że do moralizowania uciekają się najpierw nieudacznicy. Niewiele mogąc przynajmniej się etycznie pooburzają, poporażają nawzajem, umacniając w swoich oczach własną pozycję arbitrów moralności.
Filozof, publicysta, profesor Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora
Czytamy w "Wiedzy radosnej" (nr 359): "Zemsta na duchu i inne ukryte motywy moralności. Moralność - jak sądzicie, gdzie znajduje najniebezpieczniejszych i najbardziej podstępnych rzeczników?... Oto człowiek nieudany, który nie ma dość ducha, by się nim cieszyć, a znowu ma dość wykształcenia, by o tym wiedzieć;
znudzony, zbrzydzony, gardzący sam sobą; przez odrobinę odziedziczonego majątku pozbawiony niestety nawet ostatniej pociechy, "błogosławieństwa pracy", zapomnienia, jakie daje "dzień roboczy"; taki, co w gruncie rzeczy wstydzi się swego istnienia - może w dodatku hołubi jeszcze parę drobnych przywar, a z drugiej strony za sprawą książek, do których nie ma prawa, albo towarzystwa bardziej uduchowionego, niż może strawić, nieuchronnie coraz gorzej rozpieszczony i drażliwy w swej próżności; takiego człowieka, do cna zatrutego - bo dla tego rodzaju nieudaczników wszystko: duch, wykształcenie, posiadanie, samotność, staje się trucizną - ogarnia wreszcie zwykła mściwość, wola zemsty...
- Jak sądzicie, czego mu trzeba, bezwzględnie trzeba, aby we własnych oczach mógł zyskać pozory wyższości nad ludźmi bardziej uduchowionymi, zapewnić sobie rozkosz dopełnionej zemsty, przynajmniej we własnym wyobrażeniu?
Potrzebna mu zawsze moralność, o to można się założyć, zawsze wielkie słowa moralności, zawsze gromkie brawa pohukiwania sprawiedliwości, mądrości, świętości, cnoty, zawsze stoicyzm gestów (jak wybornie stoicyzm ukrywa to, czego człowiekowi brak), zawsze płaszczyk roztropnego milczenia, życzliwości, wyrozumiałości i jak się tam jeszcze nazywają płaszczyki idealizmu, w których paradują ludzie nieuleczalnie gardzący sobą, a także nieuleczalnie próżni.
Proszę mnie dobrze zrozumieć: spośród takich wrogów ducha wywodzi się również ów rzadki odłam ludzkości, czczony przez lud pod mianem świętych albo mędrców; spośród takich ludzi rekrutują się owe potwory moralności, które podnoszą wrzawę i tworzą historię - należy do nich święty Augustyn.
Strach przed duchem, zemsta na duchu - ileż to razy te przywary, o wielkiej sile napędowej, były źródłem cnoty! Ba, samą cnotą! A tak między nami, czy roszczenie do mądrości, niekiedy wysuwane przez filozofów, najbardziej szaleńcze i zuchwałe z roszczeń -czy i ono dotychczas nie było zawsze, w Indiach i w Grecji, przede wszystkim kryjówką?
Niekiedy może w perspektywie wychowania, które tyle kłamstw uświęca, przez czuły wzgląd na tych, co się stają, rosną, na uczniów, których wiara w osobę (błędna wiara) często bronić musi przed nimi samymi.... Częściej jednak jest to kryjówka, do której filozof chroni się przed zmęczeniem, starością, wewnętrznym chłodem, skostnieniem, w poczuciu bliskiego końca, za podszeptem tego samego instynktu, jakim kierują się zwierzęta przed śmiercią - odchodzą na stronę, cichną, wybierają samotność, chowają się w jaskini, to ich mądrość... Jakże to? Mądrość byłaby kryjówką filozofa przed - duchem?
(wyd. Słowo obraz terytoria, tłum. M. Łukasiewicz, Gdańsk 2008).