W syryjską wojnę domową, z różnych względów, zaangażowanych jest wiele światowych mocarstw, w tym m.in. Stany Zjednoczone, Iran, Rosja, Arabia Saudyjska, Turcja. Ścieranie się sprzecznych interesów tych państw, wspierających organizacje opozycyjne lub też reżim Al-Asada, dodatkowo potęguje destabilizację tego regionu świata oraz niepewność, co do przyszłości całego państwa syryjskiego. Kto wspiera kogo i jakie interesy mają poszczególne państwa w tym regionie świata?
W 2011 r. tzw. „Arabska Wiosna” rozprzestrzeniła się po Afryce Północnej i Bliskim Wschodzie manifestując sprzeciw obywateli przeciwko skorumpowanym i znienawidzonym władzom. Syria i jej zdominowany przez mniejszości wyznaniowe, w tym przede wszystkim Alawitów, rząd prezydenta Baszara al-Asada, znalazła się w samym centrum wydarzeń.
Nie jest tajemnicą, że Al-Asad jest zdeklarowanym krytykiem i przeciwnikiem Stanów Zjednoczonych oraz Izraela, z drugiej zaś strony prowadzi zaawansowaną politykę zbliżenia z Rosją. Dla Moskwy utrzymanie przy władzy reżimu Asada jest ważne z punktu widzenia politycznego, ale i ekonomicznego. Rząd w Damaszku to strategiczny odbiorca rosyjskiego sprzętu wojskowego. Ponadto rosyjska marynarka wojenna korzysta z syryjskiej bazy wojskowej w Tartusie nad Morzem Śródziemnym, a to z kolei nie jest na rękę Stanom Zjednoczonym.
W konflikt syryjski mocno zaangażowana jest również Arabia Saudyjska, dla której Syria ma duże znaczenie strategiczne i odgrywa znaczącą rolę w regionalnej rywalizacji z Iranem. Arabia Saudyjska to jeden z największych producentów ropy naftowe w organizacji OPEC. Średnie dzienne wydobycie „czarnego złota” w tym kraju tylko w czerwcu br. wyniosło ponad 10,5 mln baryłek. Nic więc dziwnego, że USA, mniej więcej od lat 40. XX w., utrzymuje ścisłe stosunki z Arabią Saudyjską, będącą drugim co do wielkości eksporterem ropy do Stanów Zjednoczonych i Kanady. Szejkowie saudyjscy natomiast są uzależnieni od amerykańskiej broni, doradców wojskowych oraz gwarancji bezpieczeństwa przed agresją ze strony sąsiadów królestwa.
Saudyjczycy to zagorzali przeciwnicy Iranu, głównie z powodu tego, że jest to państwo szyickie o zapędach imperialistycznych, które zwalcza sunnicką władzę w tym regionie świata. Z tego też powodu sunnicka Arabia Saudyjska jest zwolenniczką prowadzenia wojen w Syrii, Libanie czy Jemenie, aby osłabić Iran i jego sojuszników. Coraz głośniej mówi się o tym, że Saudyjczycy wspierają dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS) oraz Frontu al-Nusra, organizacji mocno zaangażowanych w konflikty zbrojne na Bliskim Wschodzie. Jako źródła finansowania IS podaje się również Katar, Kuwejt oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie. Nieoficjalnie mówi się także o tym, że Amerykanie oraz państwa NATO dostarczają opozycjonistom sprzęt wojskowy poprzez turecką granicę.
Iran, epatujący nieskrywaną niechęcią do USA, jest głównym ambasadorem i gorącym zwolennikiem utrzymania reżimu Al-Asada w Syrii, a to z powodu państwa Izrael. Utrata kontroli przez Iran nad Syrią utrudniłoby mu możliwość uderzenia w Izrael poprzez dozbrajanie palestyńskiego Hamasu.
W momencie wybuchu niezadowolenia społecznego w Syrii w 2011 r., Zachód liczył na szybkie zakończenie dyktatorskich rządów syryjskich podobnie, jak to miało miejsce w Egipcie czy Tunezji. Niestety, wypadki potoczyły się zgoła inaczej niż zakładano. Rozpoczęła się krwawa wojna domowa między dwoma antagonistycznymi obozami dodatkowo wspieranymi przez siły zewnętrzne.
Zmiana frontu
Ostatnie wydarzenia dyplomatyczne na Bliskim Wschodzie dodatkowo skomplikowały sytuację w tym regionie. Po dwunastu latach sporów doszło do podpisania historycznego porozumienia pomiędzy Iranem a USA, Wielką Brytanią, Francją, Rosją, Chinami i Niemcami. W zamian za zniesienie sankcji gospodarczych, Teheran zobowiązał się do ograniczenia własnego programu nuklearnego. Ten arcyważny consensus szczególnie nie podoba się Arabii Saudyjskiej, która, po pierwsze, czuje się oszukana przez Stany Zjednoczone, po drugie, może stracić na rzecz Iranu pozycję lidera w produkcji ropy naftowej w tej części świata. Doprowadzi to zapewne do wzrostu napięcia pomiędzy Teheranem a Saudyjczykami, a także innymi krajami OPEC.
Ambiwalentne odczucia, co do porozumienia z Iranem, może mieć Rosja. Z jednej strony Teheran zyska silniejszą pozycję geopolityczną, co leży w interesie Kremla. Z drugiej jednak strony zniesienie sankcji gospodarczych nałożonych na Iran może negatywnie odbić się na rosyjskim eksporcie sektora energetycznego. Dodatkowo Teheran zgłasza ambicje do wejścia z irańską ropą naftową na rynek europejski i azjatycki, co jeszcze bardziej uderzy w rosyjską gospodarkę.
Rzeczywistość czy fikcja?
Ostatnio Julian Assange znów zaszokował opinię publiczną kolejnymi rewelacjami. Tym razem twórca serwisu Wikileaks po raz kolejny atakuje m.in. w Stany Zjednoczone, Izrael czy Arabię Saudyjską, zarzucając im wywołanie wojny na Bliskim Wschodzie.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy sensacyjne doniesienia Assange’a są wiarygodne, ile jest w nich prawdy, a ile dziennikarskiej prowokacji. Wikileaks utrzymuje, że istnieją depesze dyplomatyczne zawierające przesłanki o ingerencji Departamentu Stanu i Departamentu Obrony USA, a także CIA w wywołanie konfliktu zbrojnego na Bliskim Wschodzie, w tym finansowanie działań Państwa Islamskiego w Syrii.