Informatyzacja polskich uczelni miała być lekarstwem na zbytnią biurokrację panującą w szkołach wyższych, jednak w wielu przypadkach stała się dla nich trucizną, przyprawiającą wielu studentów o białą gorączkę. To właśnie e-administracja w minionym roku była przez większość studentów wymieniana, jako największa bolączka polskich uczelni, która zamiast ułatwiać im życie, skutecznie je komplikowała.
Tak zwana cyfryzacja czy też informatyzacja polskich uczelni miała przede wszystkim na celu przeniesienie do internetu części działań dotyczących obsługi studiów i studentów. Jednak takie rozwiązanie nie do końca uprościło życie polskich studentów, czego wyrazem jest raport Centrum Analiz Niezależnego Zrzeszenia Studentów opublikowanego pod koniec ubiegłego roku.
Obecnie w większych ośrodkach akademickich w całym kraju funkcjonują elektroniczne systemy obsługi studentów, jak np. Wirtualny Dziekanat, Wirtualna Uczelnia czy też jeden z najpopularniejszych w Polsce systemów - USOS (Uniwersytecki System Obsługi Studiów). Niestety, to ostatnie rozwiązanie sprawiało studentom najwięcej problemów, szczególnie w mniejszych ośrodkach akademickich, generując tym samym gigantyczne kolejki w dziekanacie.
Połowa niezadowolonych
Raport Centrum Analiz Niezależnego Zrzeszenia Studentów został opracowany na podstawie internetowych ankiet, które wypełniło ponad 300 studentów z 31 polskich uczelni. Blisko połowa biorących udział w badaniu osób (48 proc.) negatywnie ocenia funkcjonowanie e-administracji na uczelniach, a tylko 28 proc. z nich jest z niej zadowolona. Ponadto zdecydowana większość ankietowanych (64 proc.) uważa, że pracownicy naukowi uczelni wyższych nie są odpowiednio aktywni na elektronicznych platformach obsługi studentów.
Koniec z kolejkami, biurokracją i niepotrzebnym bieganiem za wykładowcami? Nic z tych rzeczy. Wielu spraw studenci nadal nie mogą załatwić za pośrednictwem internetu. W dużej części przypadków wniosek złożony elektronicznie trzeba również dostarczyć do dziekanatu w wersji papierowej. I tu zaczynają się prawdziwe schody. Co piąty ankietowany przyznał, że aby coś załatwić w dziekanacie, musi tam spędzić co najmniej pół godziny, natomiast 15 proc. osób biorących udział w badaniu czekało na rozpatrzenie swojego wniosku minimum 10 dni.
Kto pierwszy, ten lepszy
Wróćmy jednak do elektronicznych systemów obsługi studenta. Tego typu systemy odpowiadają, a przynajmniej powinny odpowiadać, m.in. za sprawną rekrutację na studia, za ELS-y (Elektroniczne Legitymacje Studenckie), oferty dydaktyczne, zarządzanie tokiem studiów, podania, prace i egzaminy dyplomowe, stypendia, akademiki, płatności oraz wiele innych elementów związanych ze studiami.
Szczególnie negatywnie ocenianym przez studentów systemem okazał się USOS, a zwłaszcza system rejestracji na przedmioty. Obowiązek zapisania się na konkretny przedmiot dotyczy wszystkich studentów, z tym że, jak przekonują sami zainteresowani, dostanie się do systemu nie raz graniczy z cudem. Gdy jakimś fortunnym trafem uda się otworzyć sesję rejestracji po wielokrotnych wcześniejszych próbach odświeżenia strony, najczęściej okazuje się, że wszystkie miejsca przydzielone do konkretnego przedmiotu są już zarezerwowane. Oczywiście, obowiązuje zasada „kto pierwszy, ten lepszy”, jednak dostęp do tego narzędzia, jak widać, nie jest ekwiwalentny. Trudności z e-administracją dotyczą nie tylko zapisów na konkretne przedmioty, ale również kart egzaminacyjnych czy też składania wszelkiego rodzaju podań, nie wspominając już o walce z samym systemem, który wręcz uwielbia się zawieszać. Problem nie leży jednak wyłącznie w możliwościach technicznych czy też braku szybkiego łącza internetowego tylko w nieumiejętnym i niewystarczającym wykorzystywaniu potencjału samego systemu przez uczelnie wyższe.
Cyfryzacja polskich uczelni miała umożliwić łatwiejszą, szybszą oraz przyjemniejszą obsługę studiów zarówno dla studentów, jak i pracowników naukowych oraz administracyjnych uczelni. Czy to się udało? Na pewno w dużej części tak. Jednak nie wszystko działa tak, jak powinno. Systemy, które miały maksymalnie skrócić czas załatwiania przez studentów spraw związanych ze studiowaniem, niestety bardzo często generują jeszcze większy biurokratyczny chaos niż miało to miejsce jeszcze przed ich wprowadzeniem. A co na Ministerstwo Cyfryzacji?