20 lat temu siedziałem na podłodze w kucki, sortowałem moje klocki LEGO i konstruowałem z nich przeróżne maszyny: silniki, przekładnie, dyferencjały, kolumny kierownicze w podwoziach z zawieszeniem, dźwigi z wielobloczkami, itd. Większość bardziej skomplikowanych rzeczy tłumaczył mi ojciec, sporo konstrukcji było autorskich.
Kiedy kilka lat temu mieszkając już sam dowiedziałem się, że mama podczas porządków oddała moje dwa wiaderka (po śledziach!) pełne klocków LEGO do przedszkola trochę mi pękło serce.
LEGO i klęczenie na dywanie z tatą ukształtowało w dużej mierze moje zainteresowania dziś. Na wiele lat zboczyłem do internetu, ale ten mały klockowy inżynier zawsze we mnie pozostał (duży nigdy się nie doczekał dyplomu). Pozostał w sposobie w jaki patrzę na świat, jak jest skonstruowany i w jaki działa. Że wszystko składa się z małych elementów i odpowiednio poukładane da się dowolnie rozłożyć i złożyć.
Od połowy kończącego się roku te wszystkie wspomnienia i ogrom radości jaki sprawiało mi konstruowanie w LEGO wróciło do mnie wraz z utworzeniem Materialination – społeczności wokół druku 3D i ruchu do-it-yourself. Moje pierwsze konstrukcje już mają fizyczny kształt i używam ich na co dzień.
Wracając do LEGO. Przed chwilą przeczytałem ciekawy tekst na USA Today na temat sprzedaży klocków LEGO z zyskiem (10-100% rocznie, rzućcie okiem) który zainspirował mnie do tego tekstu. Pomijając wszystkie finansowe aspekty co zwróciło moją uwagę w tym tekście to liczby odnośnie LEGO: zarówno sprzedaż jak i liczba użytkowników rośnie dramatycznie w ostatnim czasie. Dwucyfrowe 23% w stosunku do 2010 roku!
Byłbym gotów skreślić LEGO z nieboskłonu do niedawna. Przez ostatnie kilka lat wydawało mi się że dla LEGO nadchodzą ciężkie czasy. Starzejące się dzieci nie znajdowały w klockach dla siebie dobrej rozrywki. Komputery skutecznie przyciągały uwagę. Stworzenie serii NXT (dawniej Mindstorm), tj. „programowalnych klocków” dotarło głównie do dziś-dorosłych wcześniej bawiących się LEGO. Takich jak ja.
Mieć gdzie wyrosnąć
Miejsce w którym dla mnie skończyła się rozrywka z LEGO to moment w którym nie mogłem zrealizować nowych konstrukcji bo nie miałem odpowiednich elementów, oraz moment w którym w domu pojawił się pierwszy komputer.
Szczególnie ten drugi powód mógł do niedawna powodować malejące zainteresowanie LEGO. Do niedawna, ponieważ dziś dziecko wstanie z podłogi, siądzie do Thingiverse czy Shapeways i znajdzie brakujący element. Następnie wydrukuje je na domowej drukarce 3D albo tata zamówi je w jednym z dziesiątek istniejących punktów (w Materialination mimo że nie jesteśmy takim punktem drukowaliśmy już klocki).
Nawet jeśli jakiś element nie będzie istniał, narzędzia takie jak Tinkercad pozwalają w dosłownie kilka minut stworzyć nowe kształty i zamówić ich wydruk wprost przeglądarki internetowej. Poniższe zrobiłem przed chwilą w Tinkercad w parę minut.
To właśnie połączenie możliwości standardowych zestawów LEGO (Technic!), możliwości banalnie prostego projektowania w przeglądarce i druku 3D rozwiną skrzydła przyszłych inżynierów i architektów. Ludzi, którzy będą pytać „jak?” a nie stwierdzenie „nie da się”. Ludzi z ogromną wyobraźnią, pozwalającą im zobaczyć to co dla przeciętnego zjadacza chleba będzie mglistą wizją.
Wasze dziecko ma LEGO, prawda?
(Jest pierwsza w nocy i właśnie skończyłem pracować nad swoim „produktem na boku” na dziś. A jak wam poszło?)