Historia lubi się powtarzać. Mamy rok 2014, może 2015. Kolejna afera dopingowa, kolejna zniszczona legenda, kolejne kłamstwa. Oprah ma specjalne wydanie programu. Oczy całego świata skierowane na gościa. Na fotelu w studio siedzi… Gospodarka światowa.
Oprah: Zapytam wprost. Wyszliśmy z kryzysu, USA podniosło się po Lehman Brothers, uratowano Grecję. Te wszystkie zwycięstwa, spektakularne interwencje… To wszystko na dopingu?
Gospodarka światowa: Ehh… Drukowaliśmy. Amerykanie, Chińczycy, Japończycy, Anglicy. Europa kupowała obligacje żeby był spokój. Pompowaliśmy giełdy jak szaleni, zgarnialiśmy premie. Wskaźniki coraz lepsze, biliony dolców kasy szło w rynek żeby analitycy krzyczeli „hossa, hossa” głośniej niż ludzie skandują „chleba, pracy”. To miało się nie wydać… Musieliśmy drukować… Bez dopingu nie byłoby wzrostu.
Ale rozwiązaliście klif fiskalny, gospodarka w USA drgnęła, to też kłamstwo?
Podwyższono kilka drobnych podatków, to fakt. Jednak w USA jest 16 bilionów zadłużenia. Bilionów! Wszyscy poprzedni prezydenci nie zadłużyli tak Ameryki co po 2008 roku Obama. Nasze wnuki będą to spłacać. Musieliśmy pompować, bo byłaby powtórka z Lehman Brothers. Ameryka nie może zwolnić na tyle żeby ustąpić Chinom. Oni tylko na to czekają. Swoją drogą, nawet nie wiemy czym oni się tam szprycują. Pakiety stymulacyjne, tak to się nazywa. Doping jest wszędzie.
W Europie szalało bezrobocie, w Hiszpanii nawet 25 proc., ale i tak uznano, że już po kryzysie. Jak to robiliście?
Mario Monti, ostatni premier Włoch palnął kiedyś w wywiadzie, że obecni młodzi i bezrobotni to już stracone pokolenie. Młodzi ludzie, którzy nie mają pracy, nie będą mieć własnych mieszkań, będą przez dużą część życia na zasiłku. Prawie się wtedy wydało, ale później Monti już nie był premierem. Media podchwyciły, że wraca Berlusconi, zrobi bunga bunga, a w telewizji będą mieli co pokazać. Europejski Bank Centralny obiecał, że pomoże w razie problemów i udało się. Było kilku takich krzykaczy, ale co z tego? W końcu na rynku było tyle forsy, że nie umieliśmy jej policzyć. No i giełdy w górę. W 2012 roku na rynku niemieckim inwestorzy zarobili tyle samo co w Grecji. To samo zobaczymy w Hiszpanii!
A jak to było z tym kryzysem? Grecję uratowaliście tak jak USA wcześniej?
To trochę inne afery. W USA udało, ale wiesz… ratowaliśmy wszystkie banki, nawet te, które nie potrzebowały pomocy. Żeby klienci się nie bali i nie mogli rozróżnić, które faktycznie są na skraju bankructwa. No i ostatecznie jeszcze państwo zarobiło na ratowaniu banków.
Greków trzeba było ratować szybko, żeby nie przestali ufać bankom i nie zaczęli wyciągać z banków kasę. Był przygotowany taki wariant ekstremalny – jak będzie tzw. run na banki to trzeba ich bronić, wprowadza się stan wyjątkowy. To działa tak: ludzie się boją, że banki upadną, więc idą po swoje pieniądze do oddziałów, zamyka się oddziały, ludzie się wkurzają i wychodzą na ulicę. Wtedy takie zamieszki rozgania policja, żołnierze, nawet czołgi mogą wjechać na ulice. Protest sam w sobie nie jest taki straszny, ale wyobraź sobie, że ludzie wyjmą pieniądze z banków. To dopiero horror, sektor bankowy się wali. Na szczęście ugasiliśmy pożar i nic takiego nie miało miejsca.
Ratowaliście banki pod pozorem ratowania Grecji?
Oni dostawali dotacje za drzewa, których nawet nie posadzili. To dopiero był doping, ale nie sądziliśmy, że będą tak wojować. Wiesz, Niemcy inwestowali jak szaleni w greckie obligacje, bo jest z tego duży zysk. Tylko jak Grecja jest na skraju bankructwa, to trzeba im pomóc, bo już wszyscy mają obligacje. Zaklinowaliśmy się. To tak jak ktoś przyłapuje Cię na zdradzie męża i mówi, że chce 1 tysiąc dolarów za milczenie. Dajesz, a on wraca za miesiąc i mówi, ze 2 tys. a za miesiąc znowu więcej. Płacisz jemu albo płacisz rozwodem. Tu było to samo, jak damy Grekom zbankrutować, to jak domino, wszystko się rozleci.
A ci wszyscy ludzie, którzy stracili pieniądze?
To nie jest tak, że mi ich nie jest szkoda, ale trzeba było wybrać mniejsze zło.
A Polacy?
„Zielona wyspa?” Z nimi było inaczej, twardy zawodnik. Nie drukowali, mieli swoją walutę i szarą strefę, bronili się przed kryzysami niesamowicie. No i politycy, naprawdę fachowcy – kombinowali jak mogli. Rynek mieszkaniowy nakręcali dofinansowaniem… była taka… rodzina, rodzina na swoim! Deweloperów to trochę podratowało, bankom kręciła się sprzedaż. Później dali ciała, bo zrobili przerwę i niespodzianka, nie chcą kupować drogich mieszkań! Dopalaczy nie wolno gwałtownie odstawiać, bo z tego robią się kryzysy. Poza tym dynamika rozwoju imponująca. Nie dziwię się, że mówili o nich „zielona wyspa”, ale nie zapominajmy, że to jeden z najbiedniejszych krajów UE. Niejeden Grek za to, że żyje ma większe pieniądze niż ciężko pracujący Polak.
Żałujesz? Umiesz spojrzeć w lustro?
Gdyby nie stymulowanie gospodarki, ratowanie banków i zadłużonych państw, to byłaby powtórka z wielkiego kryzysu w USA z początku XX wieku. I nie byłoby mnie dzisiaj stać nawet na to lustro.