Z wielką radością przyjąłem wiadomość, że w niedzielę 2 sierpnia, w najlepszej porze oglądalności, niemiecka publiczna telewizja ZDF pokaże film "Miasto 44", Jana Komasy. Z dwóch względów. Po pierwsze, Niemcy powinni ten film obejrzeć. Po drugie, wykonałem pewną pracę, by tak się stało.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Kilka dni temu, w czasie sejmowej dyskusji nad sprawozdaniem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, pani Elżbieta Kruk z PiS, powiedziała, że TVP reprezentuje nie polską, ale niemiecką politykę historyczną. Nie, posłanka Kruk nie mówiła o nadawanym przez TVP2 przez kilka lat świetnym serialu "Czas honoru". Mówiła o tym, że TVP miała czelność nadać na swej antenie film "Nasze matki, nasi ojcowie".
Całym sercem broniłem decyzji TVP w sprawie nadania w najlepszej porze antenowej niemieckiego filmu. Niezależnie od tego, że rozłożenie w nim akcentów wydawało mi się dla Polaków krzywdzące, a już przedstawiony w tym filmie obraz Armii Krajowej, uznawałem za krzywdzący bardzo. Jednocześnie jednak uważam, że polski widz powinien mieć prawo zapoznania się z tym, jak na wojnę patrzą Niemcy, a w każdym razie jaki obraz wojny Niemcy otrzymują. To nie jest kwestia żadnej niemieckiej polityki historycznej, prowadzonej przez TVP, co umówmy się, jest bzdurą totalną. To po prostu zagwarantowanie polskiemu widzowi dostępu do tego jak myślą i czują inni, w tym wypadku nasi sąsiedzi, partnerzy i sojusznicy. Można się z ich wrażliwością kłócić, ale jest jaka jest, a my powinniśmy wiedzieć jaka jest.
Kilka dni temu europoseł Krasnodębski z PiS, w czasie posiedzenia grupy pracującej nad programem PiS, powiedział, że nasze władze nie mają odwagi uderzyć we wrażliwość Niemców. Otóż mam głębokie przekonanie, że nie idzie o żadne uderzanie w czyjąkolwiek wrażliwość. My musimy, powinniśmy wiedzieć, co czują Niemcy, Niemcy powinni wiedzieć jak historię widzimy my.
To nie powinna być licytacja na rany i krzywdy, w tejże oczywiście Niemcy nas nie pokonają. To nas krzywdzono i nas mordowano. Idzie o to, by ludzie, którzy, choćby jako sąsiedzi, powinni prowadzić ze sobą otwarty, mądry dialog, otwierali się na innych, by otwarcie o przeszłości rozmawiać. Tak jak między partnerami, da Bóg, nie w sensie władz, ale w sensie społeczeństw, przyjaciółmi.
Prawie rok temu byłem na naszym Stadionie Narodowym na premierze filmu Jana Komasy "Miasto 44". Zaraz potem poszedłem na ten film jeszcze raz, z córkami. I wpadłem wtedy na pewien pomysł. My, i dobrze, mieliśmy szansę obejrzeć film "Nasze matki, nasi ojcowie". Niemcy z kolei powinni mieć szansę, by obejrzeć film "Miasto 44".
Skontaktowałem się w tej sprawie z producentem filmu, panem Michałem Kwiecińskim. Uznał pomysł za dobry. Kilkanaście dni później wybrałem się do Berlina, z płytą z filmem Komasy z angielskimi napisami i z wydaną po angielsku świetną książką synowej Władysława Bartoszewskiego, Alexandry Richie - "Warszawa 44". W Berlinie spotkałem się z szefem wydawnictwa Axel Springer, Mathiasem Doepfnerem. W ostatnich tygodniach wiele słyszę
o strasznych niemieckich mediach, które trzeba repolonizować. Warto jednak wiedzieć, że w tych "złych" niemieckich mediach mamy prawdziwych przyjaciół, takich jak Mathias Doepfner.
Kilka dni po naszej rozmowie, po przeczytaniu książki i obejrzeniu filmu, doktor Doepfner do mnie zadzwonił. Powiedział mi, że film Komasy jest doskonały, i że Niemcy absolutnie powinni go zobaczyć. Po czym dodał, że już rozmawiał o tym z szefem niemieckiej telewizji publicznej ZDF, Thomasem Bellutem, który czeka na mój telefon. Prezes Bellut, gdy do niego zadzwoniłem, powiedział, że jest absolutnie na tak, prosi tylko o kopię filmu. Dostał ją. Co było dalej, co będzie dalej, wiadomo.
Głęboko nie zgadzam się z tym, co PiS mówi o filmach. A mówi, że trzeba wspierać te patriotyczne, krzewiące patriotyczną świadomość narodową. Nie mam nic przeciw polityce historycznej i wspieraniu narodowej świadomości, ale sądzę, że jeśli nasze państwo ma wspierać sztukę, to przede wszystkim dobrą, a niekoniecznie patriotycznie zaangażowaną. Dlatego TVP uczyniła dobrze współsponsorując film "Pokłosie". Sztuka nie jest od głaskania
narodowego dobrego samopoczucia. Sztuka jest po to, żeby zmuszać do myślenia. A przede wszystkim, żeby rodzić wartościowe dzieła. Wolę film "patriotycznie niesłuszny", niż słusznego patriotycznego gniota. Oczywiście nurt wspierania kina narodowego i patriotycznego nie jest samoistnym pomysłem PiS-u. Jest pewien kraj, gdzie władza właśnie takie kino wspiera i na takie kino przeznacza pieniądze, inne filmy ze wspomagania finansowego wyłączając. To Rosja Putina. Cóż, ośmielam się twierdzić, że Polacy zasługują na coś więcej.
Jestem wielkim fanem serialu "Czas honoru". Dlaczego? Bo jest dobry. W tym sensie dobrze wspiera naszą narodową świadomości naszą politykę historyczną. Jestem absolutnie za wspieraniem przez państwo produkcji filmowych o ważnych dla nas aspektach i bohaterach naszej historii, na przykład o rotmistrzu Pileckim. Pod jednym wszakże warunkiem. Ano takim, że będzie to film dobry, a nie wyłącznie słuszny.
"Miasto 44" będzie w niemieckiej telewizji. W dużym stopniu dzięki mądrym ludziom w Niemczech, którzy sympatyzują z Polską, takim jak Mathias Doepfner i Thomas Bellut. I dobrze. Z góry deklaruję, że jak tylko pojawi się kolejny wartościowy polski film, stanę na głowie, żeby pomóc w tym, by kolejne polskie ważne dzieło mogli obejrzeć Niemcy. A jak w Niemczech powstanie kolejny film ważny dla Niemców, to będę wspierał wszelkie decyzje o tym, by Polacy mogli je obejrzeć. Dlaczego? Bo tzw. polityka historyczna nie powinna według mnie polegać na jakimś sztucznym forsowaniu swoich racji. Raczej na tym, by dojrzałym widzom prezentować różne filmy, różne książki, różne punkty widzenia. Państwo bowiem
nie powinno obywateli ideologicznie ustawiać. Ma za to obowiązek, by pomóc ich "wychowywać", dając im wszystko to co ważne i wartościowe, nawet wtedy, gdy niekoniecznie musimy się z przesłaniem dzieła zgadzać.
Nie ma polityki historycznej bez polityki estetycznej. Propaganda nic tu nie da. Ludziom po prostu trzeba pokazać wszystko co ważne i im samym należy zostawić wyciąganie wniosków. Dlaczego? Bo tak. Dlaczego? Bo są wystarczająco mądrzy, by wnioski wyciągać sami, bez
ideologicznie słusznych suflerów.