Uwaga, to tekst przeznaczony wyłącznie dla mieszkańców Torunia, Tarnowa, Zielonej Góry, Gdańska, Gorzowa, Wrocławia, Rzeszowa, Bydgoszczy, Częstochowy i Leszna oraz okolic tych miast. Dla wszystkich innych wyłącznie pod warunkiem, że chcą dowiedzieć się czegoś, o czym zapewne nie mają pojęcia.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
W jakiej dyscyplinie sportu Polacy są najlepsi na świecie? Tegoroczne mistrzostwa świata tego nie potwierdziły, ale mistrzostwa w ostatnich latach – owszem. To żużel, w którym, w wydaniu drużynowym, Polacy byli najlepsi trzy lata z rzędu. Aż do tego roku.
Jaka polska liga w którym sporcie jest najsilniejszą ligą na świecie? Żużlowa. W jakiej lidze frekwencja jest niemal taka sama jak na meczach ekstraklasy piłkarskiej? W żużlowej.
Żużel ma więc w Polsce farta. A właściwie powinien mieć. Bo ostatnio ma pecha. Pecha do dziwnych facetów, którzy od paru lat wykonują gigantyczną robotę, by ten sport i tę ligę zniszczyć. Każdy, kto mniej więcej obserwuje co się w tym sporcie w Polsce dzieje, przyzna mi rację. A jakby miał jakieś wątpliwości, to od wczoraj ich nie ma.
Niedziela, 16 września to czarny dzień w historii "czarnego sportu". Po kilkumiesięcznych rozgrywkach właśnie dochodzi do półfinałów mistrzostw Polski. A dokładniej – dojść powinno. Bo oto do meczu Unibaxu Toruń z Azotami Tarnów nie dochodzi. Gwiazda drużyny z Tarnowa, mistrz świata, Greg Hancock spóźnia się na zawody sześć minut. Dlaczego nie może jechać od drugiego czy trzeciego biegu? Bo taki jest idiotyczny przepis. Ale to dopiero początek. Za chwilę okazuje się, że drużyna z Tarnowa ma za niski tzw. KSM, by w meczu wystartować. KSM, kolejny pomysł facecików od żużla, to zsumowane średnie meczowe zawodników z każdej drużyny. A więc walkower. 13 tysięcy kibiców z Torunia idzie do domu. Drużyna z Torunia przechodzi do finału. Ale po kilku godzinach okazuje się, że sędzia źle obliczył KSM i zawody powinny się odbyć. Chyba się odbędą. W czwartek. Czarny sport? Nie, czarny humor.
O 19.30 rozpoczyna się mecz półfinałowy Stal Gorzów - Falubaz Zielona Góra. W ostatnich latach lepszy był Falubaz, ale w tym sezonie bezdyskusyjnie lepsza jest Stal. To ona zasługuje na awans. Stal uznaje jednak, że zasługuje to za mało. Awans trzeba sobie zagwarantować. I sobie gwarantuje. Tor wygląda tak, że przy wyjściu z pierwszego łuku i przy wejściu w drugi łuk zawodnicy wyglądają jak na rodeo. Tor jest tam wyjątkowo przyczepny i motory zachowują się tak jak narty, gdy nagle wjeżdżają z plamę roztopionego śniegu. W rodeo uczestniczą wszyscy, upadają zawodnicy z Zielonej Góry, którzy tor znają gorzej. Jeden z nich po upadku odjeżdża do szpitala.
Zielona Góra ma znacznie słabszy skład niż rok wcześniej. Faceci od żużla wpadli bowiem rok temu na pomysł, że w jednej drużynie ekstraligi jeździć może tylko jeden
uczestnik cyklu Grand Prix dla najlepszych żużlowców. Efekt? Hancock musi z Zielonej Góry odejść, a Piotr Protasiewicz, kapitan z Zielonej Góry, musi zrezygnować z cyklu Grand Prix, by móc jeździć w Zielonej Górze. Rezygnuje.
Wczoraj, po piątym biegu w Falubazie jedzie oprócz dwóch zawodników właściwie drugi skład. Mistrz Polski w efekcie kretyńskich przepisów musiał rozmontować swoją drużynę. Powtarzam, Falubaz nie zasługiwał na awans, zasługiwała na awans Stal. Ale nie w takich okolicznościach.
Dwa półfinały, dwie odsłony farsy. Cała liga to coraz większy żart. Nabijani w butelkę ludzie to widzą. Frekwencja na meczach jest coraz niższa. KSM-y, limity zawodników, nowe tłumiki, nowe regulaminy finansowe – naprawdę imponujące jest kilkuletnie dzieło zniszczenia, którego dokonali działacze żużla w Polsce. Gratulacje panowie. Na pewno uda się Wam jeszcze niejedno spieprzyć.
Czy to, o czym piszę, to wielki problem? Nie. Choć dla dziesiątków, setek tysięcy ludzi z miast, które wymieniłem na początku i z wielu innych, mniejszych, to problem. Kochają pewien sport. A pewni działacze tę miłość chyba po prostu z głupoty, mordują. Szkoda.