Dawno nic nie wywołało u naszych prawicowców takiej furii jak piątkowy wyrok w sprawie Beaty Sawickiej. Dlaczego? Bo sąd uderzył w fundamenty PiS-owskiej ideologii i istoty praktyki funkcjonowania PiS-owskiej władzy.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Na czym polega istota owej ideologii? Na tym mianowicie, że państwo, w każdym razie wtedy, gdy państwem włada PiS, ma prawo a nawet obowiązek być wszechmocne. Państwo PiS jest państwem dobrym, którego naczelnym celem jest zwalczanie zła. Walka ze złem wymaga poświęcenia. Także poświęcenia reguł prawa i przyzwoitości. Ad maiorem PiS-u gloriam. A jak na większą chwałę PiS-u to i Polski, bo przecież pojęcia te są tożsame.
PiS chciał przed wyborami walnąć w PO. Żeby walnąć w PO należało udowodnić, że Platforma to złodzieje. W tym celu trzeba było mieć złodzieja. Był problem z jego znalezieniem, ale można go było przecież wyprodukować. Zająć się tym miało CBA, naczelna służba IV RP. Z panem Kamińskim, w roli szefa (wcześniej specjalisty od rzucania jajkami w Kwaśniewskiego) i agenta Tomka, żigolo na etacie w służbach.
Tu rozpoczęła się operacja. Na złodziejkę nadawała się, tak uznali agenci, Beata Sawicka. Niestety, nie wiadomo było, żeby cokolwiek ukradła. Należało więc sprowokować sytuację, w której podejrzewana o pazerność posłanka, przyjęłaby łapówkę. Akcję w sprawie Sawickiej podjął agent Żigolo. Z akcji okrążania Sawickiej składał meldunki. W pewnym momencie Sawicka przyjęła nawet drogi alkohol, co w CBA uznano za pretekst, by przystąpić w jej sprawie do akcji ostatecznej. Co było dalej pamiętamy. Sawicka łapówkę wzięła, co sąd przyznał. Nic jej nie usprawiedliwia. Podobnie jak nic nie usprawiedliwia tamtych metod CBA.
Złość, wściekłość wręcz prawicowych polityków, publicystów i blogerów, wywołuje fakt, że osoba, która wzięła łapówkę, a Sawicka ją wzięła, może nie wylądować za kratkami. I za diabła nie mogą oni zrozumieć tego, co jest sensem wyroku - służby, a więc państwo, nie mogą prowokować obywatela do popełnienia przestępstwa. Nie mogą go inwigilować tylko dlatego, że uważają, iż może on się dać sprowokować.
No tak, padają argumenty, ale przecież policja zatrzymuje na przykład samochody, nie wiedząc czy ktoś przewozi kontrabandę. No tak, ale przecież to sytuacje nieporównywalne. Bo kontrola problemem nie jest. Byłaby problemem dopiero wtedy, gdyby służby celowo prowokowały kogoś do jej przewożenia.
Pada też argument, że na przykład zwalczając terroryzm służby muszą prowadzić działalność profilaktyczną, nie mogą przecież czekać aż ktoś coś wysadzi w powietrze. Kolejne pudło. W granicach prawa taka profilaktyka jest uzasadniona, paralela ze sprawą Sawickiej byłaby jednak uzasadniona dopiero wtedy, gdyby to
służby kogoś do działalności terrorystycznej prowokowały.
"Rzeczpospolita", której autor w swym komentarzu wyrok sądu miażdży, w solidnym tekście informacyjnym o wyroku przedstawia jednak mocne argumenty za wyroku trafnością. Cytuje na przykład generała Adama Rapackiego, który mówi, że od 1996 roku policja przeprowadziła kilkaset operacji zakupu kontrolowanego i żadna z nich nie padła w sądzie.
Totalnym nadużyciem jest więc twierdzenie polityków PiS, że sądy wydają wyroki, które skutkują delegalizacją korupcji. Bzdura. Sąd Apelacyjny stwierdził jedynie, że w państwie prawa nie można tolerować działań służb, które w imię prawa prawo łamią. To naprawdę jest, powinno być w każdym razie, łatwe do zrozumienia.
Dość przerażające jest to jak szerokie jest grono publicystów i blogerów, którzy nie potrafią, nie chcą tego zrozumieć. Czy to miłość do PiS i CBA tak ich zaślepia? Co pisaliby i mówiliby, gdyby to CBA teraz inwigilowało posłów PiS, by za jakiś czas, najlepiej przed wyborami, odpalić bombę, która rozwali PiS? Też uznaliby te działania za legalne i pożądane? Gotowość obrony autorytarnych i totalitarnych metod władzy, gdy jest to władza przez nas lubiana, intelektualnie kompromituje. Z drugiej strony czy można się dziwić, że ci, którzy głośno kibicowali nawet największym ekscesom PiS-owskiej władzy, tamtej władzy kibicują dalej?
Tak, ta wściekłość jest łatwo zrozumiała. Bodobna była furia wywołana przez uzasadnienie wyroku w sprawie doktora G. Dlaczego? Bo tamto uzasadnienie piętnowało nadużycie władzy.
Przez lata politycy, byli i obecni, PiS-u, powtarzali, że żaden sąd niczego im nie udowodnił. Teraz mamy już dwa ważne orzeczenia dwóch sądów, które wyświetlają istotę rządów tamtej epoki. A przecież to nie wszystko. Bo jest i orzeczenie sądu, który właśnie orzekł, że CBA ma przeprosić dziennikarza "Wyborczej", Bogdana Wróblewskiego za to, iż w czasie rządów PiS kontrolowało jego billingi telefoniczne.
Kropla drąży skałę. A to już trzy krople. Będą następne. Jak mawiają niepokorni, prawda nas wyzwoli. Tu polemiki nie będzie.