Bardzo szanuję Grzegorza Miecugowa. W TVN24 uczył mnie zawodu. Jako pierwszy oglądał moje występy przed kamerą. Pamiętam że pierwszego stand-upa ocenił słowami: "Masz gadane", bo potrafiłem przez kilkanaście minut mówić bez przerwy do kamery (co było niezłym wstępem do pracy w telewizji, która miała dużo czasu antenowego i niewiele środków). Zastanawiam się jednak, czy Grzegorz Miecugow rozumie dzisiejsze media mówiąc o ich "spsieniu" w sprawie Axelio.

REKLAMA
Już raz napisałem co sądzę o człowieku, który pchnął Grzegorza Miecugowa na Przystanku Woodstock. Teraz Miecugow powiedział w wywiadzie dla TOK FM:

"Główny cel tego człowieka został spełniony dopiero, gdy jakaś gazeta zrobiła z nim wywiad, z jego pełnym nazwiskiem i zdjęciem. Po tym wywiadzie pomyślałem, że te wszystkie gorzkie słowa o spsieniu mediów, prasy, mają podstawę. Bo dano temu człowiekowi to, o co mu chodziło."


Czy gdyby jakaś gazeta, albo jakiś serwis internetowy (nasz na przykład) nie napisałby o Axelio, to człowiek by nie istniał? Nie mógłby się publicznie komunikować? Nie byłby słyszalny? Nikt by go nie lajkował, albo nie hejtował? Nikt by na niego nie zwrócił uwagi? Nie rosłoby grono jego słuchaczy, zwolenników, oby nie naśladowców?
Grzegorz Miecugow prowadził w swojej karierze różne programy. Nie raz i nie dwa rozmawiał z oszołomami, nie raz i nie dwa wpuszczał na antenę ludzi, którzy generalnie na anteny nie są wpuszczani, prowadził też program w którym nie występował raczej intelektualny kwiat tego narodu. Nie mam o to żadnej pretensji. Po prostu Grzegorz Miecugow wie, że w mediach rozmawia się z różnymi ludźmi.
Nigdy dość powtarzania, że Axelio ma parę innych sposób niż gazety i telewizje, żeby powiedzieć publicznie to, co chciałby powiedzieć. Wykop na którym działa to duża społeczność. Są też inne. O wywiadzie z Axelio nie przeczytałem w "Czasie Białegostoku", ale na Facebooku. Jestem pewny, że Grzegorz Miecugow wie, że media są zdecentralizowane. Ale wiedząc to nie zdaje sobie najwyraźniej sprawy, jakie wynikają z tego konsekwencje. I wciąż jest z tyłu głowy przekonany, że jak czegoś nie ma w małym okienku o 19.00 albo 19.30, albo w 3 dużych gazetach, albo w 5 głównych portalach, to nie ma tego wcale.
No właśnie Grzegorzu - to jest.