Komitet Inicjatywy Ustawodawczej "Wolna niedziela" próbuje przepchnąć projekt zakazujący handlu w niedzielę. Według Krzysztofa Steckiewicza, którzy reprezentuje w/w komitet pozwoli to nam bardziej integrować się z rodziną. Ramię w ramię z nim idzie abp Sławoj Leszek Głódź dodając argument o pogłębianiu tradycji religijnych.
Różne są opinie tak jak różni są ludzie. Opinie człowieka bez własnej partii, zespołu, platynowej płyty, medali olimpijskich ani nagród publicystycznych. Młodego człowieka, po prostu.
Z jakiej racji Arcybiskup z jakimś człowiekiem o którym nigdy nie słyszałem ma mi mówić co ja mam robić w niedzielę? Czemu przedstawiciel kościoła i wiary której nie uznaje narzuca mi przymusowy "zakaz" zakupów? Moje pieniądze, moja niedziela. Jeśli będę chciał to wyrzucę je przez okno i co najwyżej zapłacę za zaśmiecanie. I to w niedziele.
Jako jeden z argumentów Arcybiskup przywołuje przykład Niemców oraz Austriaków jako nacje które nie mają problemu z brakiem otwartych sklepów w ostatni dzień tygodnia, który jest całkowicie absurdalny. Może i te dwa narody stać na to żeby zamykać sklepy w niedzielę, bo statystycznego Niemca stać na to aby przejechać czasem kilka kilometrów do najbliższego otwartego sklepu bądź stacji benzynowej. Niestety, nas Polaków nie stać na to i jeszcze długo nie będzie stać. Arcybiskup jako osoba nad wyraz zamożna najwidoczniej nie ma problemu z niedzielnymi podróżami.
Steckiewicz mówi, cytuję „Trudno także uznać, że funkcjonowanie wszystkich placówek handlowych w niedzielę jest uzasadnione koniecznością zaspokajania codziennych potrzeb ludności.”, co również jest w moim odczuciu wnioskiem wyssanym z palca. Po pierwsze, nie wszystkie placówki są otwarte w niedzielę a jedynie te, którym to się opłaca. Niestety pan Steckiewicz jak i pan Głódź wciąż żyją mentalnie w czasach zamierzchłych, kiedy to w niedzielę jedyną atrakcją była podróż do kościoła i z powrotem.
Niestety (a raczej na szczęście) te czasy już dawno mięły. Dzisiaj człowiek w dobie Internetu, telefonii komórkowej, filmów dla dorosłych w 3D oraz bogatej ofercie telewizyjnej prędzej spędzi ten czas przed monitorem/TV siedząc bezproduktywnie, chyba że o to chodzi inicjatorom akcji. Jeśli pogłębianie więzi rodzinnych to w odczuciu w/w panów siedzenie z całą rodziną przed telewizorem to rzeczywiście, tutaj mają racje. Ta reforma pogłębi więzi niesłychanie. Ich hasła typu „Nowa jakość życia dla rodzin” ma się tak bardzo do sytuacji która faktycznie miałaby miejsce, tak samo jak poziom zamożności wcześniej przytoczonych Niemców czy Austriaków do Polaków.
Według stanowiska rządu, po wprowadzeniu zakazu pracę w handlu mogłoby stracić 50-70 tys. osób, a wydatki na zasiłki dla bezrobotnych wzrosłyby o 420-590 mln zł. Wpływy budżetu z tytułu podatków i składek na ubezpieczenia zmalałyby o 545-764 mln zł. Czy Polska w swoim stanie finansowym jest gotowa pozwolić sobie na uszczuplenie budżetu o ponad miliard złotych? To chyba pytanie retoryczne. Do tego dochodzi 70 tysięcy osób bez pracy, czyli całkiem spore miasteczko w którym z dnia na dzień bezrobocie sięga 100 procent.
Na szczęście politycy poszli po rozum do głowy i ich wypowiedzi są w miarę racjonalne. Przynajmniej niektórzy, bo jak czytamy w uzasadnieniu grupy posłów którzy złożyli (którego część notabene jest kalką słów Steckiewicza) projekt :
- Niedziela w polskiej tradycji jest dniem świętym i rodzinnym. Trudno uznać, że funkcjonowanie wszystkich placówek handlowych w niedzielę jest uzasadnione koniecznością zaspokajania codziennych potrzeb ludności.
Jeśli dla nich jest trudno uzasadnić potrzebę funkcjonowania placówek handlowych w niedzielę to pozostaje mi nic innego jak im współczuć. Jeśli któryś z nich mieszka chociażby na wsi, gdzie jest jeden sklep „ze wszystkim” to życzę im powodzenia w przedzieraniu się w środku srogiej zimy do miasta oddalonego o kilkanaście kilometrów w niedzielę po każdą „pierdołę” której zabrakło w domu.
Zastanawia mnie kiedy ludzie pokroju Arcybiskupa bądź pana Stackiewicza przejrzą na oczy i zobaczą, że tutaj już nikt nie żyje w średniowieczu. Żyjemy coraz szybciej, bo tego wymaga od nas świat, kupujemy i sprzedajemy więcej, szybko się bogacimy ale też szybko tracimy pieniądze. Jeśli wybije się nas z tego rytmu bardzo prawdopodobne że szybko się wykoleimy. Nie można jednego dnia nagle przestać żyć, aby pielęgnować tradycje rodzinne i religijne. Kto chce je celebrować znajdzie na to sposób mimo pracującej niedzieli, kto woli pracować okrągły tydzień nie będzie zmuszany do niedzielnego letargu. Wszystkie trybiki tej maszyny działają, ale jednak są ludzie na tym świecie którzy dla własnego widzimisię wolą jeden trybik wyciągnąć.
Oczywiście ja wiem, że Pana Głódźa stać na wolną niedzielę, ba, myślę, że stać go również na wolną resztę tygodnia. Lecz nie stać na to gospodarki i statystycznego Polaka, mentalnie i finansowo.
Parafrazując tekst ze znanego filmu - Some men just want to watch the world burn.
Jeśli ktoś jednak chciałby się podpisać bądź więcej dowiedzieć się o akcji, podaje link do strony na Facebook'u.