Wygląda na to, że ustawa o trzeźwości będzie musiała wykreślić picie szampana z listy ciężkich, obywatelskich przewinień. Bo choć to alkohol, to z pewnością teraz już dzieło sztuki, a i w dodatku światowe dziedzictwo kultury. Czyli coś więcej niż tylko alkohol. Od połowy ubiegłego roku szampan to skarb narodowy Francuzów. Skarb światowy.
Stało się tak dlatego, że na listę światowego dziedzictwa kultury została wpisana Szampania ze swoim najważniejszym produktem. UNESCO zdecydowała, że obszar Mareuil-sur-Aÿ, Saint-Nicaise, uliczki w Reims z rozsianymi domami producentów szampana, no i oczywiście wśród nich Ruinart, Pommery czy Veuve Clicquot. I kilka innych, kawałek Burgundii też.
Amélie Nothomb, belgijska pisarka powiedziała kiedyś dla Le Figaro, że bez szampana nie może żyć, a ona po raz pierwszy piła go jak miała pięć lat. Był to Laurent-Perrier, który belgijska ambasada zamawiała wtedy na okolicznościowe przyjęcia. Bo Nothomb jako dziewczynka mieszkała w Tokyo, gdzie jej rodzice przebywali jako dyplomaci. Opisywała wielokrotnie tamten czas, żaliła się niejednokrotnie, że nie posiada japońskiego obywatelstwa, że przeżyła koszmar życia w tamtejszym społeczeństwie, jakieś osobiste dramaty w Shinjuku. Teraz mieszka w Belgii i zażywa wielkiej sławy. W jej rozkoszowaniu pomaga szampan.
Nothomb wydaje jedną książkę rocznie. Zawsze we wrześniu. Na zakończenie pisania, wypija butelkę Kruga. To szampan ekskluzywny. Ale Nothomb nie jest pierwszą, która twierdzi, że po ukończeniu książki sięga po szampana. To rytuał, znany z amerykańskich historii pisarzy. I George Sand. Ale Kruga pija tylko Nothomb.
Bo Krug to najwyższa liga szampana. Najlepszym jest różowy. Pierwsza butelka pojawiła się w Reims w roku 1883. Kosztuje około 200 euro. Nothomb mówi, że szampan to jedyny napój, który powinny pić piękne kobiety. A to przecież słowa markizy de Pompadour, która niegdyś uwiodła króla Ludwika XV, męża naszej Marii Leszczyńskiej. Maria przeszła do historii jako cnotliwa babka czterech królów francuskich, markiza zaś jako natchnienie projektantów mody.
Krug powstał w 1843 roku. Założył go Joseph Krug, syn rzeźnika z Mainzu, który przybył do Paryża i zaczął pracować w Jacquesson, jako sprzedawca szampana. Jacquesson to była wtedy wielka marka, wsławiona tym, że jej szampana pijał cesarz Napoleon.
Krug stał się sławny jeszcze przed II wojną światową. Uchodził za szampana pisarzy i wielkich artystów, ”godnym by z nim umrzeć”, jak napisał Matisse. Malarz pojechał na Tahiti aby malować jak Gauguin. Zabrał ze sobą kilka butelek Kruga. Ale z jego pobytu na Polinezji niewiele wyszło. Swoją wielką sławę musiał Matisse oprzeć na innej koncepcji malowania, za to chętnie fotografował tam miejscowe kobiety. Nago. Jedna z nich pozowała mu do zdjęcia wraz z butelką Kruga właśnie.
Ale to nie trunek syna rzeźnika uchodzi za najwyborniejszy. Ten tytuł zachował inny szampan, wymyślony przez pewnego mnicha - Dom Pérignon z Hautvillers. Dziś na liście UNESCO. Dla jednych był on pionierem szampańskiej roboty, dla innych tajemniczym benedyktyńskim zakonnikiem, który wymyślił najpierw wino z owoców jednego rocznika, a potem specjalny korek, dzięki któremu wdawał się do niego proces bąbelkowania. Dom Pérignon zabutelkował swojego pierwszego szampana w 1670 roku. Butelki Vintage of Dom Pérignon były sprzedawane na statku „Normandie” podczas rejsów do Nowego Jorku. Przed wojną był to najbardziej wytworny szampan w Stanach Zjednoczonych. Malarz i rzeźbiarz Transawangardy Jeff Koons, zaprojektował Ballon Venus, specjalne opakowanie, dla tego właśnie szampana. Cena w roku 2004 była bardzo przystępna, bo ledwie 150 euro. Teraz to już tylko kolekcja dla wybrańców.
Dom Pérignon i jego tańsza, choć równie snobistyczna odmiana Moët & Chandon, to szampany dla bankierów i właścicieli klinik dentystycznych. Moët to wydatek 35 euro, Dom Pérignon w zależności od tego czy zawiera Chardonnay czy Pinot Noir, w zależności czy dostarczany jest samolotem czy kupiony u Nicolasa, to wydatek minimum 200 euro.
W okolicach Reims produkują jeszcze eleganckiego, najbardziej pasującego kolekcjonerom sztuki czy smakoszom podróży Roedera oraz dobrego dla poetów i romantycznych pisarzy, Ruinarta.
Ten ostatni to szampan dla wybranych, nieskazitelny trunek dla piszących o miłości i pragnieniu. To szczyt absolutnego smaku, rzadki jak ten różowy, albo często spotykany o aromacie owoców. Jest równie stary, pochodzi z 1728 roku, kiedy to wspomniany Ludwik XV nadał mu królewską autoryzację. Pierwszy Ruinart nazywał się „winem z bąbelkami”.
Szampany powstały aby tłumić smutek i celebrować radość. Aby dzielić się z innymi swoim sukcesem, szczęściem, albo po prostu zwyczajnie być. Bo szampan łączy. To też cytat wzięty od Markizy de Pompadour. Stał się motto owego posiedzenia komisji UNESCO, która taki gest dla Francuzów, ba, dla całego świata uczyniła.