Reklama.
„Wydaje mi się, że robię pewne postępy“, powiedział kiedyś Auguste Renoir. I zaraz potem umarł. Przyszło mi to akurat do głowy, kiedy patrzyłem dziś na ostatnie obrazy Marka Kamieńskiego, malarza, teoretyka sztuki, filozofa. Artystę wielkiej klasy. Takiego zapamiętałem 20 lat temu. Była wtedy w Polsce Transawangarda, Gruppa i Dwurnik. Cała reszta to akademicka klasyka i galeryjna konfekcja. Marek Kamieński tkwił solidnie w tej pierwszej.
Malował obrazy wielkie i ekpresyjne, był najbliżej postmodernistej ironii. Malował zamaszyście i z olbrzymią swobodą. Powalał na kolana wiedzą o sztuce, muzyce i filozofii. Miał gigantyczną przewagę nad innymi ze swojego pokolenia, bo potrafił niezwykle łączyć to, co w sztuce bywa najtrudniejsze: inteligencję z talentem do malowania.
W roku 1988 mówił, że kiedy kończą się Sex Pistols to zaczyna się era Baselitza i Kiefera. A potem przyszedł Julian Schnabel i zaczęły się czasy Exploited albo Hard Core.
Potrafił dostrzegać relazje pomiędzy scenami kultury. Mówił o tym w swoim malarstwie. Na pozór podejmował banalne tematy. Na pozór banalne historie i martwą naturę. Na pozór banalnie...
Potrafił dostrzegać relazje pomiędzy scenami kultury. Mówił o tym w swoim malarstwie. Na pozór podejmował banalne tematy. Na pozór banalne historie i martwą naturę. Na pozór banalnie...
Bonnard też malował banalnie, albo Cézanne…
Krytycy zwykle szukają podobieństw, bo im łatwiej układać paletę języka. Skoro jest Pierre Bonnard to kolor, skoro jest taki Max Beckmann to agresywny pędzel. No bo przecież Kamieński maluje kolorem i ma agresywny pędzel. To znaczy miał, 20 lat temu.
Teraz jest na przykład tak: Paul Cézanne siedzi na krześle, wpatrzony w idylliczny krajobraz, gdzieś w okolicach Aix-en-Provence, z widokiem na kąpiące się w oddali i słucha piosenek punk albo rocka. A może nawet Dylana. Do wyobrażenia ? Trudne ? Ale możliwe.
Czy jednak mogło być odwrotnie? To jak?
Marek Kamieński, punkowy filozof, teraz maluje jak Cézanne...
Czy jednak mogło być odwrotnie? To jak?
Marek Kamieński, punkowy filozof, teraz maluje jak Cézanne...
I znowu ten Auguste Renoir. Pewnego dnia podszedł do niego jakiś człowiek i powiedział, „maluje Pan ładne obrazy…”
„No, wie pan…”, odpowiedział artysta, „bo umiem”.
Tak jest z Markiem Kamieńskim. Maluje teraz ładne obrazy.
„No, wie pan…”, odpowiedział artysta, „bo umiem”.
Tak jest z Markiem Kamieńskim. Maluje teraz ładne obrazy.
Artysta odwołuje się do estetyki, której zasady sam odkrywa i stosuje adekwatne środki i cokolwiek byśmy nie powiedzieli o inspiracjach, to jedno i drugie wynika z potrzeby doskonałości.
Bo Kamieński chce być doskonałym malarzem.
Zmysł obserwacji i widzenie koloru nie jest tu przypadkowe. Ambicje pociągnęły go w obszary kolorystów, ale tak naprawdę żarliwy wielbiciel Cézanne’a czy Bonnarda odnalazł wrodzoną i świeżą wersję znanego sloganu: „kiedy kolor dochodzi do największego bogactwa, forma uzyskuje największą pełnię”.
Bo Kamieński chce być doskonałym malarzem.
Zmysł obserwacji i widzenie koloru nie jest tu przypadkowe. Ambicje pociągnęły go w obszary kolorystów, ale tak naprawdę żarliwy wielbiciel Cézanne’a czy Bonnarda odnalazł wrodzoną i świeżą wersję znanego sloganu: „kiedy kolor dochodzi do największego bogactwa, forma uzyskuje największą pełnię”.
Maluje na przykład jak Paul i Vincent idą wspólnie drogą. Odwołuje się zatem do największego mitu w sztuce współczesnej: geniuszu Gauguina i Van Gogha. Tacy Kounnelis, Auerbach czy Kiefer też odwoływali się do mitów. Ale Kamieński wprost pokazuje te najczytelniejsze. Bo mity Kiefera są schowane w mrocznej przeszłości niemieckich bajek z jego dzieciństwa.
U Kamieńskiego kiedyś były ważne związki z kulturą popularną, gdzie punk czy rock były towarem. Teraz odwołuje się do legendy
o artystach, że z powodu biedy i frustracji tworzą wielkie dzieła sztuki. Umierają w niezrozumieniu i nędzy oraz zapomnieniu, a dopiero potem, czyli po ich śmierci, ludzkość się do nich nawraca. Zaczyna ich podziwiać. Te ładne i wzruszające dziś historie stworzyły właśnie taki obraz sztuki. Obraz nędzy i umartwienia, obraz wzlotu po upadku. Świat modnych artystów. Lubimy ich takimi widzieć. Paul Gauguin, Chaïm Soutine, Amadeo Modigliani i wielu innych, tak zaczęło i skończyło.
A zatem Marek Kamieński maluje dalej a jego pędzel płynie na obrazach równie szybko jak u Beckmanna i równie łagodnie jak u Cézanne’a.
To niezwykły talent móc tak malować.
o artystach, że z powodu biedy i frustracji tworzą wielkie dzieła sztuki. Umierają w niezrozumieniu i nędzy oraz zapomnieniu, a dopiero potem, czyli po ich śmierci, ludzkość się do nich nawraca. Zaczyna ich podziwiać. Te ładne i wzruszające dziś historie stworzyły właśnie taki obraz sztuki. Obraz nędzy i umartwienia, obraz wzlotu po upadku. Świat modnych artystów. Lubimy ich takimi widzieć. Paul Gauguin, Chaïm Soutine, Amadeo Modigliani i wielu innych, tak zaczęło i skończyło.
A zatem Marek Kamieński maluje dalej a jego pędzel płynie na obrazach równie szybko jak u Beckmanna i równie łagodnie jak u Cézanne’a.
To niezwykły talent móc tak malować.
Marek Kamieński, absolwent katowickiej ASP. Uważany za jednego z najwybitniejszych artystów Nowej Fali lat osiemdziesiątych w Polsce. Mieszka i tworzy w Katowicach.