Jako kibic Polonii Warszawa przyzwyczajony jestem do porażek. W serialu „39,5” pada tekst o porażce wypisanej na twarzy. Dziś jednak trudno się pozbierać. Polonia przegrała z Zagłębiem Lubin 0:4 na własnym boisku. I nie chodzi o wynik – przeżyłem gorsze porażki.
Lubię ludzi. Lubię odkrywać naszą różnorodność. Szukać wartości na styku światów
Wynik, gra oraz całość wydarzeń na boisku i trybunach były wspaniałym podsumowaniem 6 lat panowania Józefa Wojciechowskiego przy Konwiktorskiej 6. Czuję się jakbym obserwował nieudolną zabawę dziecka w stawianie wieży i efektowne jej zburzenie. W jaki sposób człowiek, który jest jednym z największych deweloperów w kraju – zarządza tak nieudolnie innym biznesem. Warto się zastanowić co nie zagrało w tym modelu, że po 6 latach – jest karykaturą profesjonalizmu. Oto 7 grzechów głównych ludzi odpowiedzialnych za zaistniałą sytuację.
Pycha KSP POLONIA Warszawa Sportowa Spółka Akcyjna jest typową organizacją zbudowaną wokół jednej gwiazdy. Niemal wszystkie decyzje są podejmowane przez Prezesa. Owszem – sparzył się kilka razy na zbytnim zaufaniu do trenerów i menedżerów (np. Dariusz Wdowczyk), ale to on jest odpowiedzialny za stworzenie takiego systemu. Przekonanie Prezesa o własnej nieomylności, wewnętrzny imperatyw do błyszczenia w mediach, nieprzemyślane deklaracje i wycofywanie się z nich… Wszystko kręci się wokół niego. Oddając Bogu co boskie, a cesarzowi co cesarskie – trzeba przyznać, że kilka sukcesów ma (sprowadzenie Dvalishvilego, negocjacje przy sprzedaży Mierzejewskiego). Tyle, że właśnie jako osoba na szczycie hierarchii powinien podwładnych inspirować, rozwijać, a nie pokazywać – „ja wiem wszystko najlepiej”. Wtrącając się personalnie w pracę trenerów – osłabiał ich pozycję przed drużyną. A piłkarze nie są głupi, zaczęli to zauważać, rozumieć i wykorzystywać. Wiedząc, że w Polonii złapali kontrakty życia – sami zaczęli się pysznić.
Chciwość W amerykańskiej kulturze biznesu słowo „greedy” nie jest pejoratywne. Mówi o pewnym stylu działania menedżera – nacisku na optymalizację wyniku finansowego. Prezes Wojciechowski generalnie szasta pieniędzmi. Przyoszczędzając tam, gdzie nie widzi core-biznesu. Wiadomo – dla klubu sportowego podstawowym działaniem jest uprawianie sportu na profesjonalnym poziomie. I choć chwała za to, że na pensje piłkarzy przeznacza ogromne środki , to niestety nie robi tego racjonalnie. Inną kwestią jest to, że inne funkcje w firmie jaką jest klub istnieją w formie szczątkowej i są zależne od humoru prezesa (patrz Pycha). Biuro klubu ma charakter kadłubowy. Odchudzone do granic możliwości – nie może sprawnie realizować swych zadań. Wegetuje, robi co może, ale nie ma szans na rozwój. Marketing klubu jest w dużym stopniu w rękach kibiców. To kibice wydają za własne pieniądze książki o Polonii, to kibice starają się zorganizować rocznicowe obchody z okazji 100-lecia.
Zarządzając w ten sposób nie zbudował systemu wartości w organizacji. W pewnym momencie wszyscy wokół zaczęli go traktować jako „bankomat”, który jeśli jest w dobrym humorze – da Ci za nic takie pieniądze jakich byś nie dostał nigdzie w kraju. Przyciągał więc „chciwych” ludzi. A i ci co już byli – zaczynali być coraz bardziej chciwi.
Nieczystość
To głównie grzech piłkarzy. Nieczystość cielesna niekoniecznie musi wiązać się ze sferą seksualną (o tym aspekcie życia drużyny nie mam zresztą najmniejszego pojęcia). Pisząc o życiu sportowca – mam na myśli nieczystość wobec własnego ciała. Sport na poziomie profesjonalnym wymaga wyrzeczeń. Kilkunastu lat – kiedy trzeba zrezygnować z niejednej przyjemności. Tymczasem trzon drużyny, najważniejsi zawodnicy – nie raz nie dwa widziani byli w znanej warszawskiej dyskotece, w całodobowym barze z wódką serwowaną po 4zł za kieliszek czy jadających w fastfoodach w pobliskim centrum handlowym. Miłośnicy filozofii Wojtka Kowalczyka powiedzą „Co z tego? Najważniejsze żeby dobrze grali”. No ale właśnie sęk w tym, że nie grają. Nieczystość…
Zazdrość
Czy taki Prezes ma komu w tej lidze zazdrościć? Oj ma. Przez 6 lat starał się jak potrafił i jedyne trofeum jakie zdobył to prześmiewczy Puchar Weszło za pokonanie spadającej wówczas Polonii Bytom. Tymczasem drużyna regularnie dostaje baty od zespołów, których budżet płacowy jest zaledwie małą częścią tego co wydaje na piłkarzy Polonia. Stąd sprowadzanie co sezon kilku zawodników – a to z Ruchu Chorzów (Brzyski, Sadlok, Sobiech), GKS-u Bełchatów (Tosik, Pietrasiak, Rachwał) czy też Górnika Zabrze (Bonin, Sikorski, Jeż). Nie mówiąc o przejęciu Dyskobolii Grodzisk. W zasadzie tamto doświadczenie powinno skłonić do refleksji – najwyższą lokatę za rządów prezesa Wojciechowskiego zdobył ZESPÓŁ. Ludzie, którzy w podobnym składzie grali od lat. Mieli do siebie zaufanie. Tymczasem drużyna była gruntownie przebudowywana co roku. Niestety najczęściej piłkarzami, którzy w swoim życiu zagrali 1-2 dobre rundy.
Nieumiarkowanie (w jedzeniu i piciu) Przez klub przewinęło się kilkunastu trenerów, asystentów, doradców. Koło setki piłkarzy. Zamiast jeść małą łyżeczką plan zakładał budowanie potęgi na już. Przyznam – nie wiem jak wyglądała historia budowy potęgi JW Construction, ale jestem przekonany, że nie została zbudowana w jeden sezon. Jak żadna wielka firma. Tymczasem Polonia miała mieć sukces tu i teraz. Największą pozycją kosztową w budżecie spółki były i są płace piłkarzy. Ich udział jest nieproporcjonalnie duży w stosunku do reszty kosztów. W żadnym innym klubie Ekstraklasy czy I ligi nie ma chyba takiej dysproporcji. A płace traktujmy właśnie jak bieżącą konsumpcję. Zdecydowanie zbyt małe nakłady (inwestycje) w marketing, bazę treningową czy skauting – sprawiły, że w przypadku wycofania się Józefa Wojciechowskiego – klub zostaje praktycznie z niczym. Każdy inwestor przed wejściem do takiej spółki spojrzy w bilans i się głęboko zastanowi jakim sposobem w tak zarządzanym klubie można zrównoważyć budżet (zalecenie UEFA). Tymczasem przepłacone gwiazdy konsumują środki Prezesa bez umiaru.
Gniew Klub Kokosa. I tyle. Gniew prezesa jest gwałtowny niczym wiosenna burza. Niszczy i pali wszystko wokół. Karne niepłacenie, bieganie po schodach, odsuwanie od składu, brak urlopów… Czasem można pomyśleć, że jeśli chłosta by była dopuszczona – Prezes z radością wykorzystałby ten środek do motywowania niektórych piłkarzy. I znowu trzeba przyznać, że są przypadki, w których rzeczywiście – piłkarze zasługują na ostre zdyscyplinowanie (np. „kobieta z brodą” łapiąca z premedytacją głupią żółtą kartkę po to by nie musieć grać w ostatnim meczu), to akurat przypadek Daniela Kokosińskiego, od którego wzięła się nazwa wyżej wspomnianego klubu pokazuje jak bezsilna złość Prezesa trafia nie w tych, w których powinna. Pacta sunt servanta. Zamiast mieć pretensje do piłkarsko przeciętnego zawodnika, który podpisał lukratywny kontrakt – trzeba pociągnąć do odpowiedzialności tych, którzy za takim kontraktem stali. Ktoś to podpisał, ktoś się na to zgodził. Kokosiński jest jedynie ofiarą mobbingu Prezesa. Podobnie idę o zakład, że w innej atmosferze i przy mniejszej presji – Ebi Smolarek grałby do dziś w Polonii, był kluczową postacią mistrzowskiej drużyny i jechał na Euro jako pewniak. Niestety – przegrał z gniewem. Na szczęście dla niego znalazł się ktoś gotów wyłożyć spore pieniądze za jego nazwisko. Z obecnie grających piłkarzy – naprawdę może 1-2 ma szansę na dobry kontrakt w innym klubie. Jest kryzys, nikt nie zapłaci im tyle za tak wykonywaną pracę. Strzeżcie się więc gniewu Prezesa.
Lenistwo
Właściwie w poprzedni m akapicie temat już się pojawił. Temat odpuszczania. Pewnej chorej racjonalizacji. Większość zawodników tak naprawdę gra w Polonii dla kasy Prezesa. Nie dla kibiców, nie dla szansy sportowej. Po kompromitującej porażce z Zagłębiem Lubin uciekający bocznym wyjściem piłkarze tłumaczyli się, że słabo grają, bo mają wstrzymane pensje. To co mają powiedzieć piłkarze z innych klubów ekstraklasy z konkurencyjną Legią na czele? Zdecydowanie naganne jest niepłacenie za wykonaną pracę, ale (szczególnie na tym poziomie) nie usprawiedliwia to żenującego poziomu zaangażowania w wykonywanie swych obowiązków. Znamienna była sytuacja, kiedy po niesłusznej czerwonej kartce dla Sebastiana Przyrowskiego protestowali właściwie tylko on sam i Marcin Baszczyński. Piłkarze Polonii mogą powiedzieć „miałeś chamie złoty róg, ostał Ci się ino sznur”. Mogli mieć wszystko podane na złotej tacy – wymarzone kontrakty, mistrzostwo Polski, eliminacje Ligi Mistrzów. Tyle, że chcieli być mądrzejsi. Swoją grą zwolnili trenera Zielińskiego. Widzą tylko krótką perspektywę tego co będzie jutro, dziś. Zresztą Prezes chyba podobnie – w jego działaniach nie ma spójnej, całościowej, przyszłościowej wizji. Jest „zarządzanie przez zderzenia”.
Sen szaleńca pod tytułem „Ekstraklasa 2011/2012” kończy się dla Polonii wielkim fiaskiem. Gdyby nie Cracovia, która była najsłabszą drużyną, gdyby nie kompromitujące potknięcie Legii na ostatniej prostej – Polonia byłaby pierwszym obiektem drwin. Po 6 latach rządów Prezesa Wojciechowskiego i kilkudziesięciu milionach złotych wydanych z jego kieszeni klub jest w martwym punkcie. Kupca na tę wydmuszkę będzie znaleźć bardzo trudno. A tak dalej prowadzić klubu się nie da. I chociaż ostatniego meczu z Podbeskidziem nie mam siły oglądać, to czekam już na sierpień. Bez względu na to czy będzie to inauguracja Ekstraklasy, czy derby z Hutnikiem.