Vito Casetti urodził się we Florencji, a od 18 lat jest związany z naszym krajem. Występował w takich programach jak „Europa da się lubić” i „Dzień Dobry TVN”. Jest europejskim ambasadorem marki WellStar.
Lubię ludzi. Lubię odkrywać naszą różnorodność. Szukać wartości na styku światów
W wywiadzie tłumaczy, dlaczego woli robić biznes w Polsce niż we Włoszech.
Czujesz się bardziej Włochem czy Polakiem?
Coraz bardziej czuję się Polakiem. Każdy z nas został zaprogramowany przez rodzinę, szkołę, miejsce, w którym się urodziliśmy. Ja zostałem zaprogramowany we Włoszech. Wiesz całe to podejście – un caffe, duża ekspresja emocji. Nie boję się uzewnętrzniać. Ale kocham Polskę, moja mama jest Polką, mam podwójne obywatelstwo. Tak naprawdę mam na imię Witold. I przez to, we Włoszech byłem „Polakiem”, sprawiało, że byłem wokół mnie było zainteresowanie. To były lata 80. , Boniek grał w Juventusie, Jan Paweł II był papieżem, Lech Waleza… Przez to miałem przezwisko „Solidarność”. Pseudonim i imię były moimi wyróżnikami.
Co robił Pan Solidarność we Włoszech zanim trafił do Polski?
Najpierw organizowałem imprezy studenckie i byłem DJ-em. Nie ma w Toskanii dyskoteki, w której nie grałem między 17 a 27 rokiem życia. Nawet tam, gdzie był rezydent, grałem sety. Miałem mocny argument. Ze mną do klubu przychodziło 300 osób.
Jak się dorobiłeś takiej społeczności? Nie było jeszcze Facebooka i serwisów społecznościowych…
Wiesz, już w wieku 21 lat organizowałem imprezy studenckie we Florencji na pięć tysięcy osób. Korzystałem z sieci przyjaciół. Dawałem wstęp i drinka gratis, jeśli ktoś przyprowadził 10 osób. I ludzie się organizowali – sprzedawali po 50 biletów. Nie wiedziałem, że to się nazywa network-marketing.
No dobrze, a co sprawiło, że trafiłeś do Polski?
Był 1998 rok, pracowałem w branży finansowej i moja firma chciała otworzyć rynek w Polsce. Choć miałem tylko 29 lat, wygrałem tym, że znałem język i byłem gotowy się przeprowadzić. A ja wiedziałem, że Polska jest szansą. Rynek jest bardzo młody. Kiedy studiowałem, wykładowcy podkreślali, że kraje byłego bloku wschodniego będą rosły. Mówili, że Polska jest Ameryką Europy.
I jak się czułeś, jak wylądowałeś w Polsce?
Nie ma co ukrywać, moje obroty znacząco spadły. Polska w 1999 roku dopiero się rozwijała. Klasa średnia dopiero powstawała. Mierzyłem się z tym problemem, że musiałem zwolnić. Ale rozwój, jaki nastąpił, najlepiej pokażę na przykładzie liczb. W sezonie 2001-2002 na narty do Włoch wyjechały trzy tysiące Polaków. W 2015-2016 było ich już 150 tysięcy. Ludzie są bardziej zamożni. Świetnie to widać w Warszawie, ona jest najlepszym symbolem rozwoju Polski. Jeśli ktoś nie był w stolicy 10 lat, może nie poznać niektórych miejsc – jak np. Rondo ONZ.
Nie zniechęciły Cię trudne początki? Nie chciałeś wracać?
Nie. Absolutnie. Jeśli chodzi o pracę na własny rachunek, to Polska bije Włochy 10 do 0. Tam rynek jest w stagnacji. Nie ma szans na to, by mając nawet świetny pomysł, dojść od zera do milionera. Polska dla młodych ludzi jest krajem szans. Polska młodzież znacznie bardziej chce się rozwijać niż młodzież włoska, która od 10 lat żyje w recesji. Pomimo, że tam wciąż się zarabia więcej, to ludzie są niezadowoleni, bo się cofają. Kiedy tracisz nadzieję, wszystko jest bardziej szare. Polacy mają więcej entuzjazmu, bo rynek wciąż rośnie. Dotacje unijne są takiego rzędu, jak we Włoszech były ostatnio w latach 80. Unia wspiera tworzenie start-upów. W Italii nie zachęca się do bycia przedsiębiorczym.
Ale tyle się narzeka na trudności prowadzenia biznesu w Polsce…
To zapraszam do Włoch. Oczywiście, nie jest tak łatwo jak w Wielkiej Brytanii, ale robiąc tu biznes od prawie 20 lat – widzę postępy polskich urzędów. We Włoszech podatki zjadają ponad 50 procent zysku. Mówi się, że prowadząc biznes, masz wspólnika, który tylko wyciąga rękę po połowę nic nie dając w zamian. W Szwecji też są wysokie podatki, ale tam państwo działa świetnie. We Włoszech – nie.
A w czym Włochy są lepsze od Polski?
Jeśli bym miał pracować na etacie, 8 godzin dziennie, to wolałbym wychodzić po pracy na miasto we Florencji. Ale dla ludzi przedsiębiorczych – Polska jest znacznie lepsza.
A ile godzin dziennie pracujesz jako przedsiębiorca?
Nie zgadniesz. Można myśleć o tym, tak, że doba dla każdego ma tylko 24 godziny, ale jeśli zbudowałem sieć, w której 5 tysięcy partnerów, pracuje dla mnie tylko jedną godzinę dziennie, to daje codziennie 5010 godzin.
A nie boisz się, że automatyzacja sprzedaży sprawi, że ludzie nie będą potrzebni?
Nie. Praca dla dobrego sprzedawcy zawsze się znajdzie. Sprzedaż on-line daje ogromny potencjał. Wyszukiwarki już doskonale znają nasze gusta. I rzeczywiście, część osób będzie pracować mniej – w administracji, produkcji. Bezpośrednia relacja jest zawsze najskuteczniejsza. Zaufanie zbudowane latami daje możliwość natychmiastowej penetracji rynku. Odczułem to na przykład kilka lat temu, kiedy zmieniałem branżę. Po 20 latach w finansach, zacząłem sprzedawać w branży beauty. I partnerzy, których miałem – często mówili: „Nie rozumiem jeszcze tego biznesu, ale skoro ty mi to mówisz – to ufam”. Tak łatwo zrobić cross- i up-selling.
A czemu zostawiłeś branżę finansową?
Na rynku nikt nie oferuje już takich marż jak w latach 90. Rynek jest w fazie mass-market, a nawet spada. Tymczasem segment urody na całym świecie rośnie, w niektórych dziedzinach nawet o 100 procent rocznie. Efekt jest taki, że pomimo braku doświadczenia – zarabiam tu dużo więcej niż w finansach, w których byłem fachowcem. Jeśli złapiesz trend – rośniesz z trendem.
A jakie rynki będą rosły twoim zdaniem w najbliższym czasie?
Na pewno segment beauty. O tym już mówiłem. Do tego suplementy diety – jedzenie jest coraz bardziej plastikowe, uboższe w mikroelementy. No i kluczowe będzie wykorzystanie w sprzedaży możliwości, które dają narzędzia on-line. Wrócę do czasu, kiedy byłem DJ-em. Wtedy nosiłem ze sobą ogromne pudła z winylami. Dziś każdy ma więcej muzyki w smartfonie i może z jego pomocą grać dla tłumów. Podobnie jest na przykład z bazą klientów. Kiedyś miałem ogromne segregatory, stertę folderów. Teraz wszystko – dane kontaktowe, rozliczenia i inne rzeczy – mam w moim telefonie, gdziekolwiek jestem.