Jesteśmy pokoleniem, podczas życia którego zaszły największe zmiany, najszybszy postęp w historii. Zmieniają się technologie, style życia, nasze środowisko. Zmienia komunikacja. Czy zmieniamy się my? Czy nasze dzieci są już inne? Ostatnio w księgarni usłyszałem pytanie z tytułu: „Kto wydrukował te wszystkie e-booki?”
Kiedy zaczynałem pracować 15 lat temu – standardem był faks. W kilkuosobowej firmie były 3 komputery. Nie było jeszcze Internetu. Czasem łączyliśmy się przez linię telefoniczną (choć rzadko, bo było to drogie, a nie przynosiło zbytnich korzyści). Nie było facebooka, wikipedii, google’a. Jak my w ogóle żyliśmy? Jak poznawaliśmy ludzi? Jak utrzymywaliśmy kontakty na odległość? Jak szukaliśmy różnych informacji? Naprawdę wszystko trzeba było tłumaczyć „ręcznie”?
Dzięki komórce, sieci – jestem niemal cały czas dostępny dla wszystkich. Dlaczego nie odebrałeś? Przecież widziałem, że jesteś w necie! Dlaczego nie odpisałeś od razu? Nieustanne napięcie. A może to ktoś ważny, z czymś ważnym, albo jeszcze ważniejszy…
8 lat temu wyłączyłem pocztę głosową. Byłem przestymulowany. Absolutna większość wiadomości brzmiała dokładnie tak samo: „Tu X, oddzwoń jak będziesz mógł”. Do tego nie potrzebna mi poczta głosowa.
Od kilku miesięcy mam zasadę żeby nie sprawdzać maili w weekend. Dla higieny psychicznej. Dla siebie. Nieustanna bycie „In-touch” spala nas. Nie mamy czasu być sami ze sobą. Te chwile musimy wciąż wyrywać światu, który wciąż ma nam tyle do powiedzenia, tyle do przekazania. Jak często jest to coś naprawdę ważnego?