Tydzień spędziłem w stolicy Tatr. Co prawda tym razem nie szusowałem, więc nie będę pisał o stanie infrastruktury narciarskiej. Dość powiedzieć, że Gubałówka czynna tylko w połowie. Wracając do domu słuchałem radia. W Trójce wiadomością dnia było to, że górale liczą straty po kompletnie nieudanym sezonie. Białka, to co innego, tam się wypaśli. Ale w Zakopanem – bida z nędzą. Mało jakoś było tych ceprów, których co roku łupi się z dutków.
Rzeczywiście – nawet Krupówki były jakieś pustawe pomimo ostatniego tygodnia ferii. Mniejsza liczba turystów jeszcze mocniej odsłoniła ogólny badziew i kicz tej niby-reprezentacyjnej ulicy. Szedłem właśnie Krupówkami ze słuchawkami na uszach i akurat leciała w słuchawkach piosenka Bjork „Human Behaviour” gdy pojawił się On. Miś z teledysku.
Serio! Było mistycznie! Dopóki nie wyskoczył przebrany Świstak, Człowiek-Kogut i dwie Hello Kitty. Kolejnymi góralskimi akcentami byli Pirat i niemiłosiernie fałszujący bosonogi biegacz – Paweł. Zdjęcie z każdym z przebierańców – 10zł. Wszystko przyprawione plakatami, banerami i szyldami w ilości i kolorystyce jak z Trzeciego Świata.
W popularnym lokalu na kelnerka nie ogarniała. Nie chciało jej się zrealizować mojego zamówienia. Wiedziała, że i tak przyjdą inni Klienci. Pierwszy raz w życiu słyszałem jak pracownik mówi do Klientów zdania „Ku.wa, nie róbcie scen!”, „Ja p.dole, muszę rozliczyć kasę”. Czułem się intruzem. Być może miała zły dzień, ale ja nie mam ochoty dostosowywać urlopu do jej dobrego nastroju. Być może to była jedna czarna owca w tej owczarni. Ale to ją zapamiętam.
W nocy szedłem na Dworzec Autobusowy. I znowu w słuchawkach grała muzyka. Kult – „Polska”.
„Czy byłeś kiedyś w Kutnie na dworcu w nocy
Jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy” zamiast Kutna podstaw Zakopane. Poczekalnia zasiedlona przez meneli. Bez działającego sklepiku, nawet bez najprostszej maszyny vendingowej. Autentycznie było mi wstyd przed grupą niepewnie się czujących w tych warunkach Hiszpanów. Straż Miejska? Owszem – widziałem jak zakładała blokady źle zaparkowanym samochodom.
Jakoś mi nie żal płaczących na obroty i odpływ turystów. Nawet pomimo wspaniałej właścicielki pensjonatu, w którym mieszkałem. Nawet pomimo zapierających dech w piersi gór. Niestety – jeśli się chce zarabiać – trzeba dbać o wizerunek. Zakopane zatrzymało się w czasie gdzieś na początku lat 90-tych. W fazie „dzikiego kapitalizmu łóżkowego”. Dużo, drogo, głośno. Miejscowi mają w swym posiadaniu prawdziwy brylant. Szkoda, że oprawiają go w tombak…