To dość niespodziewana informacja. David Beckham po finale MLS Cup odchodzi z Los Angeles Galaxy. Anglik to osobny rozdział w historii ligi. Przyczynił się gigantycznie do jej rozwoju.
1 grudnia. Finał MLS Cup. Los Angeles Galaxy - Houston Dynamo. Już wyobrażam sobie atmosferę na Home Depot Center wypełnioną kibicami, którzy bez względu na wynik rywalizacji i tak będą opuszczali stadion w Carson ze łzami w oczach. Nawet jeśli LA obroni tytuł nic nie będzie miało tego wieczora większego znaczenia niż odejście Davida Beckhama - ikony ligi, człowieka, który był gigantycznym kołem napędowym franczyzy.
Major League Soccer jest mi bliska, bo od marca zarywam noce i komentuję nawet kilka meczów w tygodniu. Trafiały się mecze tragiczne, ale z reguły poziom pozytywnie mnie zaskoczył. Powiem tak - na pewno nie grają tam ogórki. Liga generalnie myślę tak ze dwa razy silniejsza od naszej. Wiem też, że bez Beckhama, który na pewno nie był w tej lidze w dziesiątce najlepszych piłkarzy, MLS to już nie to samo.
Becks zaszokował świat wybierając wyjazd za ocean w 2007 roku. Zaledwie 31 lat na karku i jedzie grać do Stanów? Ligi, która kojarzyła się z piłkarską emeryturą i raczej parodystycznym poziomem rozgrywek? Okazało się, że i MLS i Beckham znakomicie skorzystali na decyzji "Golden Balls".
Nie chcę rozwodzić się nad samą postacią Beckhama. Wiadomo - bohater, ikona, zarobił w Stanach dziesiątki milionów dolarów na kontraktach reklamowych, jego sława dopadła nawet amiszów. Wolę skupić się na tym, co Anglik samą obecnością w MLS zrobił dla rozwoju tej ligi.
Do LA Galaxy trafił w lipcu 2007 roku. W mig sprzedało się ponad 300 tysięcy koszulek z jego nazwiskiem! To był prawdziwy skok na kasę dla Kalifornijczyków, którzy mogli pozwolić sobie na sprowadzenie kolejnych gwiazd i utrzymywanie najlepszych (Donovan, Magee, Keane, Wilhelmsson). Puste trybuny wreszcie zaczęli zapełniać kibice, którzy do tej pory znali tylko Lakersów, ewentualnie brzydszą siostrę Clippers. W 2009, 2010 i 2011 Galaxy z Beckhamem w składzie grali w finale ligi. Wygrali rok temu. 1 grudnia przed własną publicznością mogą obronić tytuł.
MLS ruszyła z kopyta. Od kiedy Beckham biega po amerykańskich boiskach do ligi dołączyło aż siedem nowych zespołów Montreal, Portland, Vancouver, Philadelphia, Seattle, San Jose i Toronto FC! Na typowo piłkarskich stadionach w 2007 roku grało tylko pięć klubów. Teraz? 15 z 19!
Średnia liczba widzów na trybunach - 18,807. W fazie play-off ponad 22 tysiące, a takie kluby jak Seattle Sounders przyjmują nawet po grubo ponad 60 tysięcy kibiców. Wreszcie w tym roku władze MLS podpisały lukratywne kontrakty na pokazywanie ligi w całym kraju. Oprócz stanowych telewizji w każdej kolejce swoje transmisje robi ESPN i NBC Sports. Samo Galaxy podpisało wielomilionową, 10-letnią umowę z Time Warner.
Poza tym przyjazd Beckhama w wieku 31 lat do, mimo wszystko, mało znanego piłkarskiego środowiska dało zielone światło innym - Thierry'emu Henry'emy czy Robbiemu Keanowi.
Jestem przekonany, że bez obecności Beckhama tak ekspresowy rozwój ligi byłby niemożliwy. Anglik zarobił w Stanach blisko pół miliarda dolarów. Było warto, bo w kontekście całej ligi oddał pewnie z cztery razy tyle.
Tak strzelał w tym sezonie. Nadal ma to "coś":
Co teraz będzie robił David Beckham? Mówi o jeszcze jednym piłkarskim wyzwaniu. Może Chiny? Chce też w najblizszej przyszłości kupić i wprowadzić kolejny klub do MLS.
P.S. - Ostatni mecz Davida Beckhama w koszulce Los Angeles Galaxy na antenie Orange Sport. 1 grudnia wielki finał MLS Cup. LA Galaxy - Houston Dynamo.