Asertywność to umiejętność, która przydaje się w życiu. Bywa ceniona na rynku kompetencji, zdarza się, że przeceniana lub odrzucana ze względu na żywione wobec niej przekonania. Czym jest tak naprawdę?

REKLAMA
Przekonania na temat asertywności stanowią istotny powód, dla których ludzie decydują się zdobywać lub nie kompetencje z tego zakresu. W mojej praktyce zaobserwowałem kilka ich kategorii, które mogą utrudniać realną naukę umiejętności zachowywania się w ten sposób. Część z nich wynika z lęku - najczęściej przed własną agresją. Część - buduje nadmierne oczekiwania co do konsekwencji własnych zachowań agresywnych. Jeszcze inne są nadbudowane przez obawy odnośnie psucia relacji społecznych. Mogą one powodować, że sama myśl, aby zachowywać się asertywnie wydaje się być czymś całkiem obcym. Ale po kolei.
Zacznijmy od tego, czym jest asertywność. Ja bym ją zdefiniował jako umiejętność zachowywania się w zgodzie z własnymi potrzebami bez naruszania cudzych granic. Wielu ludzi postrzega ją inaczej - stąd problemy. Oto kilka przekonań, które powstrzymują przed uczeniem się zachowań asertywnych:
1. Ludzie są, albo nie są asertywni. Asertywnym trzeba się urodzić (podobnie jak pedagogiem). W związku z tym nie mam nawet co próbować się tego uczyć. Tymczasem asertywność to umiejętność - podobnie jak jazda samochodem - każdy może się tego nauczyć. To o pedagogach to oczywiście ironia.
2. Ludzie asertywni dążą do celu po trupach - nie biorą pod uwagę innych. Na to przekonanie składa się kilka kolejnych: asertywność = agresja i to że asertywność = egoizm. Asertywność w pewnym stopniu przypomina agresję, rozwojowo "czerpie" z podobnych sił w człowieku - obie mogą służyć postawieniu granic. W przypadku agresji jednak - w odróżnieniu od asertywności - atakuje się drugą stronę i przekracza jej granice. Co do egoizmu, to akurat z tą cechą nie ma nic wspólnego - można być asertywnym, jak i nieasertywnym egoistą. Myślę nawet, że ludzie zachowania asertywne są częściej "proludzkie", gdyż zakładają co najmniej szanowanie granic drugiej strony.
3. Jak będę asertywny(a), to będę musiał wszystkim odmawiać - popsuję sobie relacje z innymi . Taki lęk z kolei wynika z nagminnym kojarzeniem asertywności z "mówieniem nie". Często stoi za tym magiczne nieco przekonanie, że na przykład trening asertywności spowoduje coś w rodzaju prania mózgu, po którym inni przestaną się dla danej osoby liczyć. Asertywność - jako sztuka postępowania w zgodzie z własnymi potrzebami, jak najbardziej dopuszcza mówienie "tak". Pozwala jednak mówić "nie", gdy jesteśmy o tym przekonani, że będzie dla nas lepsze.
Są też oczekiwania odwrotne co do kierunku, ale równie nierealistyczne, na przykład:
4. Jak będę asertywny(a), to będę potrafić odmawiać w taki sposób, że nikt się na mnie za to nie obrazi i na pewno nie przestanie mnie lubić.Znowu odrobinę magicznych oczekiwań - asertywność nie zwalnia z konsekwencji podejmowania wyborów. W końcu - jak ktoś od nas czegoś chce, a my mu tego nie dajemy - to tego nie dostaje. Ma prawo się sfrustrować. Asertywność daje jednak wybór i możliwość nieulegania presji. Konsekwencje tego wyboru jednak nie znikną.
5. Jak się nauczę zachowywać asertywnie, to naprawi moje relacje z innymi w rodzinie - zwłaszcza tymi, wobec których czuję się zależny(a). Coś w tym jest, ale niestety nie do końca. Relacje rodzinne są tak złożone, że umiejętność zastosowania strategii stawiania granic (bo najczęściej tego wątku ma dotyczyć zmiana), są tylko jednym z elementów, które składają się na to jak są ze sobą poszczególni jej członkowie. Dochodzi do tego jeszcze pozycja w hierarchii, sposób budowania granic w poszczególnych rodzinach, metajęzyk oraz wiele innych czynników. Dlatego asertywność w relacjach rodzinnych działa, choć rzadko wystarcza
6. Asertywność wystarczy, by poradzić sobie z prześladowcą. Niestety, w tym przypadku także czeka nas często rozczarowanie. Wiele osób, które doświadcza przemocy - w domu - od partnera, rodzica, dziecka, czy w pracy - od szefa, grupy współpracowników, buduje w myślach asertywne scenariusze. Zwłaszcza tam, gdzie przemoc ma charakter mobbingu - dzieje się w warstwie symbolicznej i werbalnej, jej ofiary myślą o tym jak następnym razem skutecznie odpowiedzieć prześladowcy, tak by przestał. Część z tych osób postanawia szkolić się z asertywności, żeby dostać więcej gotowych zwrotów, które mają "załatwić" prześladowcę. Tymczasem zachowania asertywne są skuteczne w relacjach, w których generalnie panuje partnerski układ lub są zbudowane wyraźne, nieprzekraczalne zasady komunikacji. Sprawca przemocy ma z definicji przewagę - daje to możliwość przekraczania granic w dowolny sposób. Innymi słowy - na sprawcę przemocy potrzebny jest policjant czy prokurator (lub PIP w pracy), a nie asertywny tekst w stylu: "Jak bierzesz nóż do ręki, to się boję - proszę odłóż go". I nie piszę tego by drwić z poszkodowanych, tylko by pokazać, że w tak zbudowanej relacji asertywność to narzędzie zdecydowanie niewystarczające.
Po "odczarowaniu" asertywności można zabierać się za jej naukę. A jest to kompetencja, która bardzo przydaje się dzisiejszym świecie - na przykład po to, by umieć budować partnerskie relacje. W domu, z przyjaciółmi, a zwłaszcza w biznesie, w którym wiele dowodzi, że sprzedaż oparta o manipulowanie po prostu przestaje się sprawdzać. O tym w następnym "odcinku" z naszego małego cyklu o asertywności.