PiS postanowił zastraszyć przeciwników. Łamaniem procedur, odmawiając prawa posłom do dyskusji, łamiąc obyczaje odnośnie wyborów wicemarszałków. Pokazując że nic go nie powstrzyma. Prezes i jego poplecznicy usiłują unieruchomić opozycję tworząc z nią relację sprawca - ofiara. Ofiara jest bezsilna, boi się, nic nie może.

REKLAMA
Relację przemocową: sprawca - ofiara tworzy nie tylko samo zajście, w którym dochodzi do gorącej przemocy, ale i sposób narracji po nim. Oto kilka mechanizmów, które wykorzystują sprawcy przemocy do zdobycia przewagi nad ofiarą:
1. Odbieranie prawa do wypowiedzi: było to widać w sposobie, jaki marszałek Kuchciński prowadził obrady dotyczące sędziów trybunału: nie udzielał głosu, nie było miejsca na żadną debatę.
2. Wybiórcze stosowanie reguł. PSL nie miał wicemarszałka, bo oszczędzamy, sami natomiast tworzymy najdroższy rząd w historii.
3. Łamanie prawa i procedur. Prawo chroni słabszych - w rodzinie na przykład dzieci. W tym przypadku podejmowanie uchwał odwołujących uchwały poprzedniego sejmu nie ma żadnej mocy prawnej, ale znaczenie psychologiczne jest jedno: możemy wszystko.
4. Nieprzewidywalność przemocy. Ofiara nigdy nie wie, kiedy oberwie. Jednego dnia może być spokój, innego dochodzi do przemocy. W ten sposób dodatkowo sprawca zyskuje przewagę - tylko i wyłącznie od niego zależy, kiedy będzie cierpieć ofiara. Wypisz wymaluj: brak kalendarza pracy sejmu, zwoływanie nocnych posiedzeń.
5. Zarzucanie histerii. Złość, strach są naturalnymi uczuciami pojawiającymi się w reakcji na przemoc. Pierwsze mówi nam, że coś jest nie w porządku, drugie, że możemy oberwać. Zarzut, że ktoś histeryzuje zwykle pada po to, by umniejszyć znaczenie aktu przemocy. Idzie za tym przekaz: tak naprawdę nic się nie działo - przesadzasz. To ty jesteś nienormalny, nie to co ci robię. Politycy PiSu i podległa im armia dziennikarzy wielokrotnie mówili o "histerycznych" reakcjach opozycji na wprowadzane uchwały.
Najprawdopodobniej czeka nas także niedługo chwilowe uspokojenie, w którym PiS na trochę powstrzyma się od jawnej agresji wobec opozycji. Wykona także jakiś mało znaczący gest wobec niej. Będzie to oznaczało wejście w okres najgroźniejszy z punktu widzenia tworzenia się relacji przemocowej: okres miesiąca miodowego. W nim sprawca się uspokaja, pokazuje jak bardzo jest dobry. Daje to ofierze nadzieję, że najgorsze już za nią. Tymczasem zacznie narastać napięcie, wydarzy się kolejny akt politycznej przemocy. I to właśnie będzie tę nadzieję odbierać.
W ofierze mogą się pojawiać mechanizmy utrzymujące ją w roli ofiary i wiążące ze swoim prześladowcą:
1. Jeszcze tylko jedna rzecz. Był jeden werdykt Trybunału, który jest ignorowany. Cóż, widocznie jeszcze czekają na drugi, wtedy się uspokoją. Nie uspokoją się. Czemu by mieli?
2. To już na pewno był ostatni raz. Podobnie jak wyżej, czemu miałby być ostatni?
3. On tak na prawdę jest dobrym człowiekiem, tylko... Prezydent Duda jest dobry, tylko nie może, na razie, ale na pewno niedługo się usamodzielni i będzie podejmował słuszne decyzje. Nie usamodzielni się, w PiSie panują przemocowe relacje - widać to było po upokarzaniu Beaty Szydło zanim została premierem. Także po hołdach składanych Kaczyńskiemu w dniu zaprzysiężenia rządu przez Dudę.
4. Szukanie usprawiedliwień dla sprawcy. Duda musiał tak zrobić, nie miał wyjścia w jego partii nie mógł inaczej. Nie interesuje mnie dlaczego tak zrobił - nie ma co dyskutować.
5. Jak my będziemy mili, to on na pewno też. Trzeba chodzić na spotkania do prezydenta - jak my się będziemy zachowywać w porządku wobec niego, to on wobec nas też. Nic bardziej mylnego - reguła wzajemności obowiązująca w zwykłych relacjach w odniesieniu do sprawcy nic nie przynosi. To my mamy być bezsilni wobec niego, widzieć to, że nie mamy na nic wpływu. To, że jest miły wobec nas ma zależeć od jego kaprysu, a nie naszych działań.
Na koniec apel. To, że w tym momencie czujemy się bezradni, źli, boimy się jest zupełnie naturalne. Wobec naszych przedstawicieli (mówię tu o posłach, którzy reprezentują opozycję) dzieje się przemoc - to trochę tak, jakby działa się ona wobec nas. Tak naprawdę nie jesteśmy bezradni. Potrzebujemy czasu, by się odnaleźć w nowej sytuacji. I zacząć działać
Autor jest specjalistą w zakresie przemocy w rodzinie i przemocy instytucjonalnej.