Program 500+ ruszył. Nikt nie wie, łącznie z rządem - jaki będą jego konsekwencje. To się pewnie okaże. Zdaje się, że dla grupy ludzi balansujących między życiem w oparciu o zapomogi, a podejmowaniem pracy, będzie stanowił jednoznaczną zachętę do pozostania w domu, ewentualnie zatrudniania się na czarno.
Wyobraźcie sobie Państwo pewną rodzinę. Jest w niej 5 osób. Dorośli - bezrobotni, nie podejmują żadnej pracy. Mają 3 dzieci - jedno się właśnie urodziło, 2 pozostałych chodzi do szkoły. Mieszkają w domu po dziadkach, jest zima (na szczęście to zdaje się chwilowo przeszłość). Jak myślicie Państwo - na jaką miesięczną pomoc finansową ze strony naszego państwa mogą liczyć? Już donoszę, zaczniemy niewinnie:
Zasiłek rodzinny na najmłodsze dziecko: 89 złotych
Zasiłek rodzinny na dwoje starszych dzieci - 2 x 118: 236 złotych
Dodatek z tytułu wielodzietności: 90 złotych
Zasiłek okresowy: 1077,50 złotych
Zasiłek celowy na opał: 200 złotych (ten zasiłek jest uznaniowy - zależy od rozpoznania sytuacji przez pracownika pomocy społecznej)
Zasiłek celowy na żywność: 400 złotych (również uznaniowy)
Dopłata do posiłków dwojga starszych dzieci w szkole: 2 x 80: 160 złotych
Świadczenie rodzicielskie ("Kosiniakowe" - do ukończenia przez najmłodsze dziecko 1 roku życia): 1000 złotych
Świadczenia z programu 500+: 3 x 500 (ze względu na brak dochodu): 1500 złotych.
Oczywiście zaznaczę, że wszystkie kwoty są kwotami netto - tyle klienci pomocy społecznej dostają "na rękę". Po zsumowaniu wychodzi kwota 4752,5 miesięcznie! Gdybyśmy chcieli tę kwotę potraktować jako kwotę netto przy umowie o pracę, wówczas rodzice dzieci musieliby zarabiać łącznie kwotę 6725 brutto, czyli każde z nich musiałoby zarabiać kwotę 3362,5 żeby tylko wyrównać kwotę otrzymywaną od pomocy społecznej.
Oczywiście, pewna część tej kwoty o tzw. zasiłki uznaniowe - wynikają one z rozpoznania sytuacji materialnej przez pracownika socjalnego. Stanowią one jednak małą część - większość z wymienionych kwot stanowią zasiłki obligatoryjne. A moje doświadczenia jako superwizora pomocy społecznej w wielu miejscach wskazują, że na ogół wystarczy trochę pokrzyczeć w biurze u burmistrza, postraszyć TVNem, to i te uznaniowe dodatki się znajdą - w końcu pomoc społeczna nie ma najlepszej prasy za rzekome odbieranie dzieci "za biedę". Jak doliczycie Państwo do podanych kwot jeszcze zarobki zdobyte "na czarno", wychodzą całkiem niezłe sumki. Nawet jeśli większość klientów nie będzie dostawała takiej kwoty - nie każdy ma 3 dzieci z czego jedno właśnie się urodziło, to i tak jest całkiem sporo pozycji w budżecie.
Jeśli zastanawiacie się Państwo - po co w takim razie wychodzić z domu, męczyć się ze swoim pracodawcą, płacić za przedszkola, nianię etc, to nie jesteście Państwo jedyni. Klienci pomocy społecznej też się nad tym zastanawiają. Nasze Państwo z jednej strony wydaje mnóstwo pieniędzy na aktywizację osób bezrobotnych: klubu integracji społecznej, szkolenia, doradztwo zawodowe i inne działania, a z drugiej bardzo skutecznie zniechęca do podejmowania pracy. Gdy popatrzymy na sam program 500+, to z niego "wyżyć się nie da", ale w połączeniu z innymi formami wsparcia ze strony państwa robi się całkiem sporo pieniędzy. Gdy to zestawimy z wynagrodzeniem, które zwykle otrzymują osoby zatrudniane po okresie bezrobocia pokazuje to, że w zasadzie całą aktywizację możemy wyrzucić do kosza. I pisze to w momencie, gdy w Polsce pracuje najwięcej ludzi od 89 roku. Ciekawe, jak długo jeszcze?