Chcesz kupić kilogram jabłek czy skrzynkę ziemniaków od rolnika? Musisz odpowiednio wcześniej podpisać z nim specjalną umowę, przygotowaną zanim owoce lub warzywa zdążyły urosnąć. Takie rozwiązanie wprowadziło Ministerstwo Rolnictwa dokładnie 11 lutego. Brzmi śmiesznie, ale bardzo komplikuje życie producentom żywności.
W całej Europie rolnicy mogą sprzedawać swoje produkty bez specjalnych ograniczeń. W Polce pod rządami PiS oczywiście musi być inaczej. Ministerstwo Rolnictwa 11 lutego br. wprowadziło przymus podpisywania specjalnych umów na sprzedaż wyrobów rolnych jeszcze przed rozpoczęciem ich produkcji. Wszystkich bez wyjątku i bez względu na ilość, od warzyw i owoców przez mięso po cukier, wino czy soki. Jeśli kupiec umowy z rolnikiem nie podpisze, grozi mu kara w wysokości 10 proc. wartości towaru.
Decyzją ministra Jurgiela załamani są i drobni rolnicy, i większe firmy ogrodnicze. Zgłaszają się do mojego biura z prośbą o pomoc, bo nie wyobrażają sobie prowadzenia działalności. Pytają: jak mogą podpisywać wcześniej umowy nie wiedząc komu sprzedadzą towar? Umowy kontraktowe, czyli ze stałą ceny przez rok, podpisują zwykle z kilkoma, głównie kluczowymi odbiorcami. Resztę towaru kupują przede wszystkim drobni lokalni przedsiębiorcy - hurtownie spożywcze, restauracje, drobni sklepikarze. Ceny zmieniają się często, w zależności od popytu i podaży. Podpisywanie wymaganych umów z wyprzedzeniem jest po prostu niewykonalne. Producentom żywności rozporządzenie Jurgiela kojarzy się z czasami PGR, czyli centralnego zarządzania rolnictwem.
Ministerstwo Rolnictwa tłumaczy swój absurdalny pomysł wymogami Unii Europejskiej. Co jest totalną bzdurą, bo rozporządzenie Parlamentu Europejskiego nie nakazuje wprowadzenia obowiązku zawierania umów, jedynie przyzwala na taką możliwość. Umowy są autorską inicjatywą rządu PiS, podobnie jak kary za ich niepodpisywanie.
Minister Jurgiel ma jeszcze jeden argument: w ten sposób chce chronić rolników przed spekulantami. Tak jak już wcześniej PiS uniemożliwił im swobodny obrót ziemią, tłumacząc, że to dla ich dobra - również w obronie przed spekulantami. Niedawno pojawił się kolejny pomysł ministra Jurgiela : wprowadzenia obowiązkowej ewidencji wejść i wyjść do... obory i innych budynków gospodarskich. Im bardziej PiS uszczęśliwia rolników na siłę, tym mocniej komplikuje im życie.
Całą sytuację można podsumować tylko w jeden sposób: PiS nie rozumie i co gorsza lekceważy polskich rolników. Oczywiście przed wyborami przyjdzie na wieś obiecując złote góry i prosząc o głosy. Tyle że rolnicy już nie dadzą się drugi raz nabrać.