Rząd PiS wprowadza kolejną reformę POZ zakładającą przesunięcie akcentów na profilaktykę. Reforma nijak nie rozwiązuje podstawowego problemu, czyli słabego dostępu do lekarzy POZ. Od samego mieszania herbata nie stanie się słodsza. Polska jest na szarym końcu w Europie pod względem finansowania służby zdrowia w relacji do PKB, co raczej nie zmieni się za rządów PiS.

REKLAMA
Niedawno Jarosław Kaczyński w Ostrowcu Świętokrzyskim zaklinał rzeczywistość opowiadając, jak PiS świetnie zarządza służbą zdrowia, bo w 2024 roku finansowanie sięgnie 6 proc. PKB. Czy nikt mu nie powiedział, że Niemcy już w 2021 roku wydawali blisko dwa razy więcej?
Pandemia boleśnie obnażyła słabość systemu podstawowej opieki zdrowotnej. Przez dwa lata w Polsce zmarło milion osób, najwięcej od czasów II wojny światowej i wcale nie tylko na COVID. Także dlatego, że teleporady okazały się fikcją, do przychodni nie można było się dodzwonić, w efekcie chorzy trafiali zbyt późno do lekarza. Czy tak musiało być? Praktyka pokazuje, że nie. Kiedy mieszkańcy Olsztyna zaalarmowali mnie o problemie, natychmiast interweniowałam w Ministerstwie Zdrowia i warmińsko - mazurskim oddziale NFZ, po czym sprawę udało się przynajmniej na jakiś czas rozwiązać. Tylko dlaczego w tak elementarnej sprawie potrzebna była interwencja poselska?
Patrząc na całokształt działań rządu PiS w kwestii opieki zdrowotnej należy zadać sobie pytanie: czy ten rząd w ogóle ma jakikolwiek plan? Być może taki, który premier Mateusz Morawiecki zdradził jeszcze w restauracji U Sowy: służba zdrowia w Polsce powinna być odpłatna. Tych nagrań PiS nie może bagatelizować jak maili ministra Dworczyka, bo na nich oparł swoją strategię wyborczą w 2015 roku.
Kiedy będzie lepiej w służbie zdrowia? Dopiero gdy demokratyczna opozycja wygra wybory. Bo my, w przeciwieństwie do PiS, #mamyPlan. Jednym z rozwiązań jest dofinansowanie z unijnych pieniędzy, które dzięki nam trafią wreszcie do Polski.