Nie mogę zaakceptować stanowiska Prezydium Naczelnej Rady Aptekarskiej w sprawie sprzedaży tabletek zawierających octan uliprystalu wyłącznie na receptę, w tym dopuszczoną przez Komisję Europejską do sprzedaży bez recepty tabletkę elleOne.
REKLAMA
Odniosłam się do listu, jaki otrzymałam od Prezesa Naczelnej Rady Aptekarskiej w sprawie udzielonego przeze mnie wywiadu w Radiu Zet. Z przykrością muszę odnotować, że Pan Prezes najwyraźniej nie zrozumiał ani intencji ani celu mojej wypowiedzi dotyczącej stanowiska wydanego przez Prezydium Naczelnej Rady Aptekarskiej w sprawie stosowania tabletek zawierających octan uliprystalu.
Bardzo szanuję środowisko aptekarskie i nie podważam jego kompetencji. Natomiast nie zmienia to faktu, że nie mogę zaakceptować stanowiska Prezydium Naczelnej Rady Aptekarskiej w sprawie sprzedaży tabletek zawierających octan uliprystalu wyłącznie na receptę, w tym dopuszczoną przez Komisję Europejską do sprzedaży bez recepty tabletkę elleOne.
Żałuję, że Pan Prezes w swoim liście nie wyjaśnił tego, o co pytałam w Radiu Zet, czyli na jakiej podstawie Prezydium NRA wydało stanowisko, by twierdzić tak autorytatywnie, że stosowanie tabletki elleOne zagraża zdrowiu kobiet, w sytuacji gdy unijne instytucje, jak np. Europejska Agencja Leków, uznały ją za bezpieczną.
Moja wypowiedź w Radiu Zet dotyczyła wyłącznie tego, na ile środowisko aptekarskie ma uprawnienia kwestionować dostępność leków, w przypadku, gdy w Unii Europejskiej są one dostępne bez recepty i uznane za bezpieczne dla pacjentów. Tak bezkompromisowe stanowisko NRA może w istotny sposób ograniczyć dostęp do nowoczesnej medycyny i farmakologii. Tymczasem prawem każdego człowieka jest dostęp do osiągnięć nowoczesnej medycyny i nikt nie powinien tego prawa ograniczać, zwłaszcza, że nie idą za tym żadne merytoryczne przesłanki.
Warto przy tej okazji zaznaczyć, że nie ma podstawy prawnej, żeby NRA mogła kwestionować decyzje podejmowane przez instytucje Unii Europejskiej. Nie jest też jej rolą zabieranie głosu w kwestiach zmian dostępności jakichkolwiek leków na receptę lub bez, bo do tego powołane są inne instytucje naukowe i publiczne.
Cytowany przez Pana Prezesa artykuł 96 ust. 4 ustawy Prawo farmaceutyczne, który mówi o możliwości odmówienia wydania produktu leczniczego przez farmaceutę, dotyczy tylko sytuacji absolutnie wyjątkowych, kiedy np. lekarz pomylił się i przepisał pacjentowi zbyt dużą dawkę leku, która może zagrażać jego zdrowiu lub życiu. W żaden sposób nie można tego zapisu interpretować jako zasady ogólnej, kiedy odmawia się wydania dopuszczonego do sprzedaży produktu leczniczego czy to bez recepty czy wystawionego na receptę. Taka interpretacja sugeruje, że farmaceuta miałby nadrzędną rolę nad lekarzem i mógłby arbitralnie kwestionować jego decyzje w każdej praktycznie sytuacji.
Prezydium NRA, zabierając głos w dyskursie nt. dostępności środków antykoncepcyjnych, powinno mieć świadomość polskiego kontekstu tej debaty. W przypadku, gdy w Polsce mamy do czynienia z jedną z najbardziej restrykcyjnych ustaw antyaborcyjnych, dostępność leków antykoncepcyjnych, dzięki którym zmniejsza się liczba niechcianych ciąż, jest szczególnie ważna, by kobiety nie były skazane na nierzadko niebezpieczne podziemie aborcyjne.
Nie mam żadnych wątpliwości, że NRA podobnie jak i mnie najbardziej zależy na dobru pacjentek, ich zdrowiu i życiu, dlatego namawiam aptekarzy i aptekarki, by wykazali się większą empatią w sprawach dotyczących kobiet i ich praw reprodukcyjnych.
Notabene stanowisko Prezydium NRA dot. stosowania tabletek zawierających octan uliprystalu, to nie jedyny przykład, kiedy utrudnia się kobietom dostęp do nowoczesnej medycyny i antykoncepcji. Coraz częściej można się spotkać z sytuacją, kiedy aptekarz czy aptekarka odmawia sprzedaży środków antykoncepcyjnych (nawet, gdy kobieta przychodzi z wypisaną przez lekarza receptą), powołując się na klauzulę sumienia, choć nie ma do tego prawa. To bardzo niepokojące zjawisko, tym bardziej, że ani prawo polskie ani rozstrzygnięcie ETPCz w sprawie Pichon and Sajous p-ko Francji, na to nie zezwalają. Zwróciłam Panu Prezesowi uwagę na tę kwestię, bo uważam, że NRA powinna się nią zająć, by podobne sytuacje nie miały więcej miejsca.
Całkiem niezrozumiały jest dla mnie zarzut Pana Prezesa, że mówienie o aptekarzach, jako środowisku sprzedawców, godzi w wizerunek zawodu farmaceuty. Nie da się zaprzeczyć, przy całej specyfice tego zawodu, że głównym zadaniem aptekarzy jest sprzedaż leków i innych produktów, określonych w art. 72 ust. 5 ustawy Prawo farmaceutyczne. Moje stwierdzenie było opisem rzeczywistości, a nie próbą obniżenia rangi zawodu farmaceuty. Co więcej, nie uważam, że w sprzedaży jest coś obraźliwego. Myślę, że raczej Pan Prezes, jak sądzę nieumyślnie, swoją wypowiedzią mógł obrazić polskich sprzedawców.
Jeszcze raz podkreślam, że szanuję pracę farmaceutów i farmaceutek, nie uważam również, że moje słowa umniejszyły ich ważną w społeczeństwie rolę, ale nie mogę się godzić na próby ograniczania dostępu do nowoczesnej medycyny.
