W niedzielę (3 lutego 2019) odbędzie się długo oczekiwana konwencja założycielska ruchu Roberta Biedronia. Biedroń, jak się wydaje, jest obecnie jedyną siłą polityczną, która dla ludzi mających dosyć trwającego od lat duopolu PO-PiS, może stanowić atrakcyjną alternatywę w nadchodzących wyborach. Co więcej ugrupowanie, które tworzy, ma ogromny potencjał przyciągnięcia nowych ludzi – zarówno młodych zniechęconych obecnych kształtem sceny politycznej, jak i elektorat wędrujący, rozczarowany porażkami zmieniających się faworytów.
Moim zdaniem jest co najmniej sześć powodów, dla których tak wiele osób go popiera i angażuje się w nowy projekt polityczny.
Po pierwsze Biedroń jest wiarygodny. Stoi na gruncie niezmiennych wartości, które można podsumować trzema hasłami – wolność, równość, sprawiedliwość. Nie oznacza to oczywiście, że Biedroń mechanicznie powtarza wciąż te same hasła. Robert cały czas rozwija swoje idee, poszukuje nowych sposobów ich wyrażania i realizowania. Bez wątpienia Biedroń uwiarygadnia się poprzez swoją pracę na rzecz Słupska. To nie jest polityk gawędziarz, to prawdziwy menager i wizjoner. Tam w mikroskali wprowadzał swoje postępowe pomysły w życie i stworzył mocne podstawy rozwoju Słupska. Mieszkańcy Słupska docenili jego starania na rzecz miasta i odwdzięczyli mu się poparciem w wyborach samorządowych. Zresztą w całej Polsce Biedroń cieszy się rosnącym poparciem, osiągając w sondażach już 10 procent.
Po drugie Biedroń jest wizjonerem, a to rzadka cecha u naszych polityków. I to nie dlatego, że lekceważy ciepłą wodę w kranie. Ciepła woda w kranie jest niezbędna, bo ludzie muszą mieć godne warunki życia. Ale on przede wszystkim chce, żeby ludzie mieli szansę samorozwoju, samorealizacji, żeby mogli czerpać satysfakcję ze swojego życia i w najlepszy sposób rozwijać swój potencjał dla siebie i dla dobra kraju. Zaś państwo ma im to umożliwiać. Co ważniejsze, Robert nie uznaje sprzeczności między dobrem obywateli a dobrobytem państwa. Nie wierzy, że musi wybierać między inwestycją w człowieka, a inwestycją w dobrobyt materialny Polski. To dla niego nie są wartości wykluczające się, jakim to poglądem karmiła nas długo polityka neoliberałów. Dla niego jedno jest niezbędnym warunkiem drugiego. Dobra edukacja społeczeństwa, rozwój technologiczny czy skuteczna polityka socjalna państwa to nie tylko koszty, to przede wszystkim inwestycja w podstawy dobrobytu państwowego.
Po trzecie konsekwencja. Biedroń idzie konsekwentnie swoją drogą do jasno wytyczonego celu. A droga, którą wybrał, jest wyboista. Przecież z jego nazwiskiem mógłby pójść na łatwiznę - wejść do Parlamentu Europejskiego czy Sejmu choćby z list Platformy Obywatelskiej, która przyjęłaby go z otwartymi ramionami, bo dzięki temu wzmocniłaby swoją lewą flankę. Jeszcze chętniej przytuliłyby go mniejsze ugrupowania. Ale jemu nie chodzi tylko o siebie. On naprawdę chce zmiany, tej prawdziwej dobrej zmiany. Wie, że w PO czy w koalicji partii opozycyjnych nie mógłby realizować swoich idei, musiałby już na wstępie pójść na kompromisy z własnymi przekonaniami, miarkować swój język, omijać niektóre co bardziej kontrowersyjne tematy, by nie narazić się koalicjantom. A on poszedł do polityki nie dla kariery osobistej tylko z potrzeby działania na rzecz dobra wspólnego. Nieraz udowodnił, że takie są jego cele i że potrafi je realizować z sukcesem.
Po czwarte charyzma. Nawet najwięksi przeciwnicy polityczni Biedronia dostrzegają, że ma charyzmę. Wystarczy pooglądać w necie spotkania z ludźmi w całej Polsce. Nikt tak nie potrafi rozmawiać z ludźmi, jak on, słuchać i zaangażować ich w rozmowę. A potem te wszystkie pomysły pozbierać, uogólnić i przekuć na konkretny plan polityczny. Cóż za wspaniałe lekcje wychowania obywatelskiego w praktyce. Panując nad tłumem, Biedroń daje ludziom poczucie własnej wartości i sprawczości. Nie ma w Polsce żadnego innego polityka/czki, kto potrafi tak komunikować się ze społeczeństwem.
Po piąte, innowacyjność i nowatorstwo. Biedroń, jak mało kto, cały czas się rozwija, kształci się i poszukuje nowych rozwiązań. Przygląda się innym krajom, poszukuje inspiracji i pomysłów. I liczy. Bo wie, że pomysły bez źródeł finansowania są fikcją. Do tego potrafi prezentować swoją wizję w sposób tyleż nowatorski, co atrakcyjny.
Po szóste odwaga. Droga, którą obrał Biedroń jest bardzo ryzykowna. Postawił wszystko na jedną kartę, ale może mu się nie udać, zarówno w wyborach, jak i potem. Nawet jeśli uda mu się wejść do Sejmu i PE, może stać się gwiazdą jednego sezonu, a o to nietrudno, na co wskazują przykłady Palikota czy Petru. Wystarczy jeden głupi błąd i wszystko się posypie. Robert o tym wie, mimo to podejmuje ryzyko. Ryzykuje, mimo iż mainstream polityczno-medialny wyraźnie mu nie sprzyja, narzucając debacie publicznej jedyną słuszną drogę – wielkiej koalicji wszystkich przeciwko PiSowi, przekonując opinię publiczną, że kto nie z nami, ten przeciwko nam. A Biedroń nie chce ulec tej presji, dlatego co chwila dostaje po łapach. Zarzuca mu się jakieś absurdy, że niby robi dobrze PiSowi krytykując PO, albo że w Słupsku przymykał oczy na przemoc w szkole. Pojawiają się też zarzuty całkiem kuriozalne, np. że publikuje swoje zdjęcia z wakacji na mediach społecznościowych. Cóż za hipokryzja, elity polityczne i niektórzy dziennikarze, którzy zapewne też jeżdżą na wakacje, wypominają Biedroniowi, że on ośmiela się mieć wakacje. Ale Biedroń nie tylko jeździ na wakacje, on chce takiej polityki państwa, żeby inni - ci biedniejsi - też byli w stanie pojechać na wakacje.
Mam nadzieję, że Biedroniowi się uda i stworzy poważną i stabilną siłę polityczną opartą na wartościach prorównościowych i prospołecznych. Nie podzielam poglądu, że albo cała opozycja się zjednoczy, albo PiS będzie dalej rządził. Wręcz przeciwnie. Uważam, że ruch Biedronia, poszerzając ofertę dla wyborców, daje większe szanse nie tylko na wejście do Parlamentu, ale przede wszystkim na odsunięcie PiS od władzy. Niech opozycja się jednoczy, i pracuje nad sobą, tak jak Biedroń, by skuteczniej przekonywać wyborców do siebie, a nie podgryzając Biedronia. Jak koalicja przegra, to nie będzie wina Biedronia, tylko własnej niemocy. Tym bardziej, że Biedroń przyda się po wyborach do stworzenia rządu, co będzie realnym odebraniem rządów PiSowi, który nie ma zdolności koalicyjnej, zwłaszcza teraz, gdy poparcie społeczne dla Kukiza wyraźnie słabnie. Biedroń, wchodząc do koalicji po wyborach, może sprawić, że polityka wreszcie stanie się bardziej progresywna. A tak nie będzie, gdyby Biedroń miałby już teraz zawierać sojusze.
Jeśli jednak Biedroniowi się nie uda, to nie będzie tylko jego osobista porażka. To będzie porażka nas wszystkich. Bo wtedy szansa na skruszenie nieszczęsnego PO-PiSu na długo się oddali. I będzie tak jak było, albo jeszcze gorzej. Dlatego powinniśmy życzyć Biedroniowi powodzenia.