48 lat, 19 lat w Moskwie jako korespondent kolejno: Polskiego Radia, TVN, TVP i Polsat News, producent amerykanskiej agencji tv AP, od grudnia 2013 redaktor naczelny pomorska.TV
Wiktor Bater: Wszyscy słyszymy o problemach akomodacyjnych sportowców, przyjeżdżających do Rio. To dosyć specyficzne podejscie organizatorów Igrzysk, którzy zdają sportowcom obiekty niemal w stanie surowym a ci, zamiast przystąpić do treningów, w pierwszej kolejnosci chwytają za szczotki i szmaty, by choć jakos zapewnić sobie godne warunki życia podczas Igrzysk....
Andrzej Person: Mogę powiedzieć, że jak ktoś ma ochotę w pięciogwiazdkowych hotelach mieszkać to wykorzystuje taką okazję. Koszykarze NBA, wielkie gwiazdy nie mieszkają w wioskach. Ale ja uważam też, że idea olimpijska, że sam fakt że sport jest kierowany do młodzieży, powinien takie dosyć ostrożnie mówiąc spartańskie warunki zapewniać. W tej chwili wszystko jest uporządkowane w naszej części wioski. Rozmawiałem z prezesem PKOL, który już tam jest, z sekretarzem generalnym, którego widzieliśmy przed chwilą, i powiedzieli że nic się nie stało. To znaczy, ja panu powiem z doświadczenia kilkunastu igrzysk, że też często skręcałem łóżka bo jeszcze nie były gotowe, brałem też miotłę i porządkowałem.
Ja myślę, że to jest fragment takiej całości. Nie jest to impreza dla celebrytów. Pewnie część z nich to są celebryci sportowi. Ale jakaś skromność jest myślę wskazana. Poza wszystkim innym koszty. Tyle tych wieżowców 30-pietrowych. Jeżeli jednego dnia byśmy oddali do użytku takie osiedle jak pół Ursynowa to na pewno tych usterek też by było ileś tam. Pan się wprowadzał i ja do jakiegoś nowego mieszkania. I nigdy nie jest tak, że już się nadaje idealnie. Tylko często jest tak że czasami coś trzeba dokręcić albo pozamiatać. Nic złego się nie stało. Kupiła nasza misja, czyli to kierownictwo ekipy, jakieś szczotki czy tam inne urządzenia. I jak ktoś chce to może doprowadzić do pełnego użytku jako taka rozgrzewka przed tymi najważniejszymi momentami. Powiem panu tak: w Atenach na Igrzyskach dzień przed rozpoczęciem byłem tam z panem Gmochem, znanym trenerem który tam wtedy był attache olimpijskim bo mieszka w Grecji.
I usiedliśmy na stadionie w Pireusie i już nie wstaliśmy. Bo się przykleiliśmy do farby, która była świeżo malowana a to było niecałe 24 godziny przed rozpoczęciem Igrzysk. Często tak się dzieje przy dużych imprezach. Ja ich nie bronię do końca. Bo na pewno wiele rzeczy było takich, które nie powinny mieć miejsca. Nie m,niej jednak obaj wiemy, że ten temperament południowy i ta prędkość. Dwa lata temu było dokładnie to samo. Wszyscy mówili, że Mistrzostwa Świata w piłce nożnej się nie udadzą, że w Brazylii to jest niemożliwe, że maniana i w ogóle wszystko, wszystko. A później każdy opowiadał, że to najlepsze mistrzostwa jakie widziano. Z drugiej strony nie chcę wrzucać kamienia do naszego ogródka - pana i swojego, bo sam też czuję się dziennikarzem - ale media szukają takich tematów. Takich przed Igrzyskami. Jeden z dziennikarzy napisał dosyć trafnie, że jest wręcz taki konkurs kto wymyśli gorszy taki przed imprezą docelową, przed tymi Igrzyskami błąd, jakiś kłopot - ten będzie górą. Z drugiej strony wszystkie media teraz, nie tylko media ale i społecznościowe portale - twittery, facebooki - no to jest ułamek sekundy że pan umieści zdjęcie, że żarówka...
WB: Czy Rio jest bezpiecznym miejscem dla sportowców ? 85 tysięcy żołnierzy na ulicach Rio w czasie Ogrzysk to nie jest normalna, sportowa atmosfera.
AP: No nie jest. Ale tyle samo było we Francji niedawno na Mistrzostwach Europy w piłce nożnej. Ja wierzę w to gorąco, że tam się nic nie wydarzy. Natomiast nie znam się już tak bardzo dokładnie na bezpieczeństwie ale na tyle dobrze, że będąc cztery lata temu attache olimpijskim miałem kontakt z angielskimi służbami. I zdawałem sobie sprawę, że to są wyjątkowej klasy profesjonaliści. Igrzyska Olimpijskie to cykliczna impreza, letnie i zimowe odbywają się na przemian ale i te i te są co cztery lata. I mało kto wie, że dzień po zakończeniu imprezy ci specjaliści od bezpieczeństwa przenoszą się z jednego miasta do drugiego. tego, które będzie gospodarzem Igrzysk za cztery lata. Naszym oficerem łącznikowym w Londynie była Francuzka co ciekawe. I ona dzień po zakończeniu Igrzysk w Londynie pojechała do Rio. To jest jedna sprawa. I druga, że organizacyjnie rzadko kiedy oddaje się coś gospodarzom w ich ręce ponieważ skandynawowie na przykład świetnie organizują żeglarstwo - no to oni biorą udział w projektowaniu tej mariny, zabezpieczeniu tego wszystkiego.
WB: Tutaj też tak było?
AP: Też. I też Telewizja Polska na przykład. Bo niektóre dyscypliny są kompletnie nieznane w danym kraju, jak piłka ręczna i siatkówka w Anglii. I wykorzystuje się umiejętności telewizji z tego kraju, gdzie ten sport jest popularny. I tak było z polskimi operatorami i realizatorami już od dawna. Od Atlanty czyli od 1996 roku już cały turniej piłki nożnej robiła polska telewizja dla Amerykanów. To jest dosyć powszechne. No bo nie ma co otwierać tych drzwi bo one są już otwarte i każdy wie co tam powinno być. I tak samo z bezpieczeństwem. Nie dam głowy bo czasy są ponure pod tym względem. Ale jeżeli coś by się miało stać, oby nic się nie stało, to po zakończeniu. Niech pan zwróci uwagę, że po wszystkich tych imprezach w innych krajach, uczestnikach tej imprezy, dzieją się złe rzeczy. W trakcie to raczej nie.
WB: Ale ja nie mówię tylko o zagrożeniu terrorystycznym. Rio to niebezpieczne miasto. Favele, biedota, przestępczość uliczna...
AP: Wszyscy są przestrzegani. Każdy na to uważa. Zawodnicy mają absolutną opiekę cały czas. Natomiast ja byłem kilka lat temu świadkiem takiego zdarzenia w Rio. Wtedy do konsulatu przybiegła zdesperowana studentka z Polski. Na jej oczach w favelach zamordowano jej kolegę. Sytuacja była rozpaczliwa i to się działo dosłownie na moich oczach. Chodzenie w takie miejsca jest obarczone ogromnym ryzykiem
WB: Sportowcy mają jakieś instrukcje bezpieczeństwa?
AP: Cały czas. Z bezpieczeństwem i związane z tą nieszczęsną ZIKĄ, której podobno jest dużo mniej niż na Florydzie. Ale ten strach przed ZIKĄ, nie do końca prawdziwy, spowodował że wielu sportowców się wycofało. Ale to inny temat i o tym pewnie będziemy jeszcze rozmawiali. Moim zdaniem, chociaż tam nie jest najbezpieczniej na świecie, to nasi sportowcy będą bezpieczni.
WB: Czy ktoś nad nimi specjalnie czuwa?
AP: Tak. I to są sytuacje, w których dosyć charakter ma to tajny. Więc tego głośno nie mówimy. Ale pamiętam z poprzednich Igrzysk, że tacy oficerowie wiedzą dosłownie wszystko. Kto kiedy wrócił do wioski, co robił, dlaczego go nie było. Nie to, żeby wnikać w czyjeś prywatne życie ale pilnować bezpieczeństwa. Bardzo to jest precyzyjne. Niech pan sobie wyobrazi, że dwudziestopiętrowy budynek w tych dokach angielskich był przeznaczony przez cztery lata wyłącznie na bezpieczeństwo. Dla służb, dla ludzi którzy się tym zajmowali na co dzień. To są perfekcjoniści naprawdę wysokiej klasy.
WB: Wiele gwiazd sportu odmówiło przyjazdu do Rio, rzekomo w trosce o swoje bezpieczeństwo. Inni stracili prawo do startu z powodu afer dopingowych. Nie będą to Igrzyska na najwyższym światowym poziomie?
AP: Jeżeli ktoś te przepisy antydopingowe permanentnie łamie, świadomie, celowo, bezczelnie nawet można powiedzieć. Mówimy o Rosjanach. Pewnie też nie tak dawno o Chińczykach, którzy trochę jednak - to łatwo poznać po wynikach - czy ktoś korzysta z tego dopingu. Bo jeżeli zaczyna słabiej startować to znaczy, że się przestraszył. Tak było w NRD kiedyś i to były systemy całe. I trudno się zgodzić z tym, ze na przykład w Ameryce, w Polsce też jest doping i wszędzie. Ale ta walka jest coraz skuteczniejsza. Ale moim zdaniem MKOL mógł zrobić krok jeszcze dalej i wcale nie dopuścić Rosjan do Igrzysk. Wszystkich. I powiem to chociażby na podstawie ślubowań naszych olimpijczyków. 99 procent z nich uważa, że Rosjanie w ogóle nie powinni zostać dopuszczeni.
Bo jest ta zbiorowa odpowiedzialność. jest też krzywda, która się dzieje człowiekowi który tego dopingu nie stosował. Ale ich jest tam niewielu. Bo nie mają szans na dobry wynik, jeżeli nie podpisali paktu z diabłem i nie przygotowują się tak, jak chce tego władza z federacji czy nawet ministerstwa. Czyli z góry są skazani na gorszy wynik albo wcale nie są dopuszczani. W tej ekipie nie ma wielu takich przypadków, że komuś się stanie krzywda bo nie pojedzie na Igrzyska. Zresztą proszę zauważyć że co dzień są nowe informacje: o ciężarowcach, wioślarzach, pływakach. Ja jestem miłośnikiem tej idei olimpijskiej starej daty. Ale uważam, że bez równości szans sport nie ma sensu. Bo to jest takie gladiatorstwo. Tam w klatkach zawody czy coś takiego i tam nie ma żadnych badań antydopingowych i robią co chcą. Ale mnie to nie interesuje. Musi być zachowana równość. Jeżeli pan wie i ja też, że ten facet rzucał jeszcze niedawno tym dyskiem, oszczepem czy młotem tak słabo.
A nagle miota dalej od nas, chociaż obaj wiemy, że to my jesteśmy najlepsi - wtedy jest coś nie tak. I w związku z tym gdyby dołożono jeszcze jeden krok więcej - ta walka była by skuteczniejsza. Teraz też jest dosyć skuteczna. Bo kluczowym momentem w ostatnich latach w walce z dopingiem było przechowywanie tych próbek które pobierano. A w których ci znakomici profesorowie, bo to są wielkiej klasy specjaliści którzy to badają. Pan ma jeszcze oprócz tego swój paszport genetyczny. Więc wiadomo jak pana parametry się zmieniają w trakcie kariery. I jak się gwałtownie zmieniają to oni wiedzą, że to nie jest efekt większego treningu czy zdrowszego odżywiania tylko coś było dosypane do obiadu. I oni się domyślają, że to jest środek X, którego dziś nie da się jeszcze wykryć. Ale może za 3 lata albo za 2. Wyciąga się próbkę. Oczywiście dzieje się zła sprawa. Bo temu człowiekowi się pisze, żeby oddał medal a komuś kto już 3 lata temu powinien dostać ten medal jak na przykład nasz młociarz Szymon Ziółkowski, jak prawdopodobnie nasza największa gwiazda Anita Włodarczyk dostanie złoty za Londyn na co wszystko wskazuje, przysyła się mu ten medal pocztą a nie dostaje go na podium, grają hymn i cały świat jest pełen uznania.
WB: Czy po wyrzuceniu części Rosjan nasze szanse medalowe rosną ? Możemy się z tego cieszyć ?
AP: Każdy walczy o medal i nie do końca wszyscy są czyści. Jednak inaczej to wygląda w Stanach Zjednoczonych, gdzie taki Armstrong został sprowadzony do parteru i pozbawiony wszystkiego. I to jeszcze nie koniec. Bo są też działania takich sądów, które są bardzo skuteczne.
WB: Niesłusznie?
AP: Słusznie bardzo. Tylko to nie był system państwowy. Tylko pewnie jakaś grupa ludzi z nim związana, lekarze. To bardzo słusznie. Mało tego. Taka fenomenalna biegaczka Marion Jones - kiedy był finał sztafety 4 razy 100 metrów w Pekinie w 2008 roku - ona siedziała w więzieniu. I to za krzywoprzysięstwo. Nie za to, że stosowała doping. Ale za to, że mówiła że nic nie brała. I za to tylko poszła do więzienia. Ja nie mówię, że to jest najświętsze miejsce na Ziemi bo tak nie jest. Gattlin dwukrotnie złapany na dopingu będzie startował. A Stepanowa, która zdecydowała się z Rosji uciec i tam traktowana jest jako zdrajczyni nie została dopuszczona ku radości Putina. Trochę to jest nie fair, nie wszystko jest uregulowane. Dużo się dzieje pospiesznie ale bez wątpienia jakiś krok zrobiono.
Druga rzecz moim zdaniem równie ważna, i tu powiem coś przeciw idei olimpijskiej, potrzebne są nagrody finansowe na Igrzyskach. Niestety źródłem absencji wielu sportowców są pieniądze. To są ludzie, którzy zarabiają dziesiątki a może i setki milionów. (...) Potrzebne są nagrody bo inaczej nie będzie grał w koszykówkę LeBron James tylko gracze z drugiej ligi. Bo dla nich ambicją jest być tam. Jest mi cholernie przykro bo jestem fanatykiem golfa i wszyscy najlepsi się wycofali. (...) Jest moment takiego zakrętu całego ruchu olimpijskiego, że ten program idzie w kierunku sportów niszowych. Przykro mi to mówić ale tak jest. Lekkoatletyka i pływanie jeszcze się bronią. Ale reszta to są sporty, które pan ogląda raz na cztery lata. Nie chcę tu wymieniać bo broń Boże nikomu źle nie życzę ale piłkarzy już dawno nie ma w takim wydaniu w jakim pan oglądał na Euro, kolarze - trudno porównać wyścig Tour de France do jednego etapu wokół jakiegoś tam miasta, tenis, golf też. Wszędzie tam, gdzie jest dużo pieniędzy. Trzeba znaleźć w komitecie olimpijskim jakieś rozwiązanie. Siłą ich zachęci.
WB: A Polacy dostaną godziwe, motywujące premie ?
AP: To są dwie rzeczy. jedna, że narodowe komitety olimpijskie nagradzają. To jest ciekawe bo im kraj biedniejszy ale bardziej zamordystyczny to większe nagrody są. W takich Kirgistanach, Kazachstanach to nawet po milion złotych. U nas są małe. Zawsze oscylują w granicach 100 tysięcy za złoty medal. Za pozostałe mniej. To zależy od sponsorów. I to jest jedna część. I tam Amerykanie. Szwedzi na przykład dają tylko maskotki jak ktoś zdobędzie złoty medal, Anglicy minimalne stawki. Amerykanie też. Natomiast ja myślę o tych oficjalnych nagrodach ze strony Komitetu Olimpijskiego, który zarobi miliard dolarów za tę imprezę. I mógłby się trochę podzielić z tymi najlepszymi. Proszę zwrócić uwagę, że w piłce nożnej za duże imprezy każdy związek dostaje duże pieniądze. Nawet za sam awans.
WB: Wracając na koniec do Rosjan: czy decyzja MKOl o dopuszczeniu 270 rosyjskich sportowców do Igrzysk nie była decyzją korupcyjną ?
AP: To była raczej decyzja polityczna. Szef MKOL Thomas Bach jest przedstawiany jako przyjaciel Władimira Władimirowicza - moim zdaniem musiał się czuć kiepsko, kiedy ujawniono to co się działo w Soczi. Kiedy my sobie siedzimy i pijemy drinka a za ścianą przez dziurę ktoś podaje jakieś próbki. Ta przyjaźń na lichych zasadach się opierała skoro jeden wykorzystywał drugiego. Za dużo jest polityki. Korupcji - nie myślę. Przed laty wyrzucono wielu członków MKOL, niektórzy nawet trafili do więzienia.
Wstyd wielki był. Bo to w większości byli sportowcy, którzy trafili do władz i zostali uznani za złodziei co tu dużo mówić. To po tej aferze jednak się dużo zmieniło. Natomiast nie da się z tego wyeliminować polityki. Jeżeli jutro będzie zapalany znicz olimpijski i na całym świecie obejrzą to miliardy to zawsze ktoś będzie chciał jakąś tam swoją ideę przekazać. A z drugiej strony szlachetne organizacje próbują znaleźć swoje pięć minut. Przed Pekinem było bardzo głośno o prawach człowieka.
("Rozmowa Dnia" Wiktora Batera na antenie Superstacji codziennie od poniedziałku do czwartku o godz. 19:40)