30 lat po śmierci Anna German znów zdobywa serca Polaków i Rosjan. Dzięki serialowi telewizyjnemu o życiu piosenkarki, Polacy i Rosjanie zaczęli życzliwiej na siebie patrzeć i wbrew wysiłkom polityków zdawać sobie sprawę, że nasze narody więcej łączy niż dzieli.
48 lat, 19 lat w Moskwie jako korespondent kolejno: Polskiego Radia, TVN, TVP i Polsat News, producent amerykanskiej agencji tv AP, od grudnia 2013 redaktor naczelny pomorska.TV
Wyprodukowany przez Rosjan 10 odcinkowy serial „Anna German“ w reżyserii Waldemara Krzystka, najpierw przebojem zdobywa rosyjską publiczność (każdy odcinek - 22 miliony widzów, miliony wejść w internecie... absolutny rekord), a teraz przyciąga przed telewizory miliony Polaków. Fenomen piosenkarki o niespotykanej wręcz skali głosu zachwyca do dzisiaj, a jej życie, ściśle związane, zarówno ze Związkiem Radzieckim, jak i z Polską powoduje, że i tu i tam ludzie traktują jak swoją.
Charakterystyczne jednak, że Rosjanie nie próbują na siłę robić z Anny German swojej bohaterki, akceptując jej polskie korzenie i herbertowski „wybór, by pozostać tu“. Nie jest jednak tajemnicą, że po śmierci piosenkarka znacznie bardziej pamiętana, ceniona a wręcz: czczona, jest w Rosji niż w Polsce. Tutaj jej płyty są wznawiane niemal każdego roku, wspomnienia o „Białym Aniele“ (jak Rosjanie nazywali Annę German) można znaleźć we wszystkich sklepach muzycznych i księgarniach, telewizja każdego roku, przy każdej nadarzającej się okazji, poświęca artystce swoje programy. Anna German jest w Rosji Ikoną.
Polacy natomiast w większości odkrywają ją na nowo, właśnie dzięki telwizyjnemu serialowi. Można się spierać: że przesłodzony, że jednostronny, zbyt komercyjny, często niezgodny z faktami a nawet zmyślony. Wszystko to prawda – ale takie są wymogi telewizyjnej produkcji komercyjnej, takie warunki osiągnięcia sukcesu. Anna German nigdy nie chciała stać się towarem, ale - gdyby nie wypadek na Autostradzie Słońca – stałaby się nim w rękach zachodnich producentów (włoski epizod to tylko zapowiedź tego, co ją - naiwną idealistkę ze Wschodu – mogło czekać w przyszłości). Krzystek nie zrobił z piosenkarki towaru – ale dzięki niej i za rosyjskie pieniądze osiągnął to, co pierwotnie nie przyświecało raczej rosyjskim producentom: udowodnił, że nasze narody znacznie więcej łączy niż dzieli. I to wbrew ciągłym wysiłkom polityków w Warszawie i w Moskwie, by nas ostatecznie ze sobą skłócić.
Przykład..? Kto chociaż raz zetknął się z rosyjską machiną biurokratyczną wie, jaka to niszcząca siła i moc. Od 2 dni bezskutecznie próbowałem zdobyć w biurze notarialnym w Moskwie banalny – wydawałoby się – dokument. Na widok zagranicznego paszportu, z mroku przepisów, za którymi nie nadążają już sami urzędnicy, natychmiast piętrzyły się trudności. I nagle urzędniczka zaczyna kojarzyć: Polak, Polska... Anna German..! Jej twarz rozjaśnia uśmiech: „- A u was, w Polsce, pokazywali już ten film...?“, „-Właśnie pokazują“ – odpowiadam i rozpoczyna się 15-minutowa rozmowa na temat serialu, aktorów, Anny German i Joanny Moro, wreszcie – historii. I pani urzędniczka wypowiada słowa, które do niedawna nie przychodziły tu ludziom łatwo: „ - Jeżeli NKWD rozstrzeliwało takich ludzi, jak ojciec Anny – Eugen, to może rzeczywiście informacje o tysiącach niewinnie rozstrzelanych Polaków nie są przesadzone ? Ten wasz Katyń...w radiu mówili, że znów rocznica a do tego ta katastrofa sprzed 3 lat... “ – urzędniczka speszona milknie i w milczeniu błyskawicznie załatwia moją sprawę. Krzystek i jego serial dokonali tego, czego nie byli w stanie osiągnąć historycy, obrońcy praw człowieka, najwybitniejsi politycy: reżyser, ukazując w sposób mocno uproszczony, może nawet miejscami przekłamany, epizod radzieckiej historii końca lat 30tych przez pryzmat życia uwielbianej tutaj Anny German, spowodował, że ludzie nieco inaczej spojrzeli na swoją najnowszą historię, zaczęli zadawać pytania, zaczęli się interesować (i nie ma znaczenia, że ojciec Anny German nie był Polakiem).
Szkoda tylko, że takich seriali jest w tutejszej telwizji jak na lekarstwo – w większości (jak np. w artystycznie znakomitej skądinąd „Likwidacji“) gloryfikują one dzielnych bojowców z NKWD/KGB, walczących z faszystowskimi szpiegami. O zbrodniach stalinowskich wciąż mówi się tutaj niewiele. Do niedawna ponad 95% Rosjan nie znało prawdy o Katyniu. Nie zmieniła tego nawet okrzyczana sensacją projekcja w rosyjskiej telewizji filmu „Katyń“ Andrzeja Wajdy. Przykład „Anny German“ Krzystka pokazuje, że Rosjan można jednak zainteresować i nauczyć prawdziwej historii – ale nie na drodze naukowej a przez serce, przez słowiańską duszę.