Ocalenie 200 tys Polaków czy zdrada stanu: prawdy i nieprawdy zwolenników i przeciwników Generała Wojciecha Jaruzelskiego, widziane zza wschodniej granicy.
48 lat, 19 lat w Moskwie jako korespondent kolejno: Polskiego Radia, TVN, TVP i Polsat News, producent amerykanskiej agencji tv AP, od grudnia 2013 redaktor naczelny pomorska.TV
W studiu jednej z informacyjnych stacji telewizyjnych spotkały się jastrzębie: były premier Leszek Miller, sekundujący mu Robert Kwiatkowski z jednej strony, Jarosław Kurski i Jarosław Gowin z drugiej. Prowadzący program po raz kolejny chciał odkryć kamień filozoficzny i odpowiedzieć ostatecznie na pytanie: gen. Jaruzelski – zdrajca czy patriota…?
Dyskusja była zażarta, panowie przerzucali się wyświechtanymi argumentami o interwencji sowieckiej, solidarnościowej anarchii, o strzelaniu „sobie w łeb” w obliczu interwencji, o planach radzieckich władz, kolejnym rozbiorze Polski, patriotyzmie komunistów – wallenrodystów i bezprzykładnym oddaniu sprawie „prawdziwych Polaków, którzy jak kamienie rzucone na szaniec”... Zaraz potem z ekranu rozbrzmiała pochwała pigułek przeciwko niestrawności oraz reklama najnowszych samochodów firmy „x”, kupowanych na kredyt w banku „y” za jeden uśmiech, który zapewni pasta do zębów „z”. W/w panowie chwilę później spierali się już o przyczyny ostatniej porażki sondażowej PO, ulegającej na całej linii PiS-owi a telewidzowie pozostali z wciąż otwartym pytaniem: patriota czy zdrajca…?
W przeciwieństwie do nas Rosjanie takich dylematów nie mają: niemal wszyscy sa tu przekonani, że generał Jaruzelski zapobiegł niemal wybuchowi III wojny Światowej. „Gdyby nie Jaruzelski, Polska byłaby kolejną republiką radziecką – mówia Rosjanie, powtarzając utartą przez media w Moskwie opinię – Armia Czerwona konkretnie przygotowywała się bowiem do interwencji w Polsce”. Swego czasu dwukrotnie rozmawiałem na ten temat z jednym ze współautorów planów interwencji, generałem armii, Władisławem Aczałowem. Pokazywał mi on zachowane plany interwencji, między innymi desantu radzieckich komandosów na lotnisko Bemowo w Warszawie. Klnąc na czym świat stoi generał Aczałow skarżył się, że otrzymał ze sztabu generalnego przestarzałe mapy naszej stolicy: „Podejrzewałem, że nasi wywiadowcy nie przygotowali się jak należy, dlatego jako dowódca dywizji wojsk powietrzno-desantowych osobiście pojechałem jako turysta incognito do Warszawy wraz z kilkoma współpracownikami – opowiadał gen. Aczałow – ku naszemu przerażeniu na Bemowie, w miejscu spodziewanego desantu, wyrosły nowoczesne, kilkunastopiętrowe bloki, o które nasi spadochroniarze rozbijaliby się jak muchy; dwa lata wcześniej ich jeszcze nie było !”. Jesienią 81 roku Aczałow aktualizował więc mapy sztabowe i zbierał dodatkowe informacje. Był m.in. w gmachu KC PZPR, gdzie zapoznawał się ze schematem budynku i rozmieszczeniem gabinetów najważniejszych osób w państwie. Na szarym gmachu Komitetu również miał wylądować radziecki desant: Rosjanie na wszelki wypadek chcieli internować polskie władze. Jak mówił Leszek Miller, generał Jaruzelski wiedział o tych planach i podobno zapowiadał, że prędzej „palnie sobie w łeb” niż odda siebie i kraj „radzieckim” (cyt.L.Miller). Miller nie nazywał nazwiska gen. Aczałowa, mówił o anonimowych inspekcjach znanych tylko wąskiemu gronu osób - być może zresztą gmach KC sprawdzało kilka różnych, „tajnych komisji”. Robert Kwiatkowski przekonywał z kolei, że po upadku Czechosłowacji w archiwach tamtejszych tajnych służb zachowały się plany interwencji zbrojnej w Polsce, przygotowywanej pod okiem radzieckich towarzyszy przez armie NRD i Czechosłowacji. O tym swego czasu opowiadał mi z kolei szef wywiadu wojsk powietrzno desantowych, pułkownik Paweł Popowskich: „Powinniście Jaruzelskiego czcić jak bohatera, gdyby nie on już dawno siedziałbyś na Syberii”… To prawda, że zarówno Aczałowa jak i Popowskich trudno traktować jako autorytety moralne (pierwszy w 93 roku gotów był jako „tygodniowy minister obrony” wywołać wojnę domową przeciwko Jelcynowi i demokracji, drugi rok póżniej zamordował dziennikarza gazety Moskiewski Komsomolec, Dmitrija Chołodowa) – faktem jest jednak, że są oni wiarygodnym źródłem informacji na temat wydarzeń 81 roku: dowództwo radzieckiej armii w dużej części składało się z pozbawionych skrupułów, twardogłowych oficerów, którzy podporządkowali swoje życie „Leninowi, Stalinowi, komunizmowi” i o ich moralnym kręgosłupie nikt nie dyskutował.
Sami Rosjanie co do historycznej roli Wojciecha Jaruzleskiego nie mają żadnych wątpliwości, traktując go niemal jak własnego bohatera narodowego. „Gdyby ZSRR uwikłał się, oprócz Afganistanu, w jeszcze jeden konflikt, tym razem w centrum Europy, to byłby koniec wszystkiego” – panuje powszechna opinia zarówno wśród przeciętnych obywateli jak i rosyjskich polityków wszystkich niemal opcji politycznych, także tych opozycyjnych wobec Kremla. Na tym tle ciekawie brzmiały głosy oponentów Millera i Kwiatkowskiego: Jarosław Kurski uznał, że Polskę uratował nie gen.Jaruzelski lecz Papież Jan Paweł II a wdzięczni powinniśmy być także Michaiłowi Gorbaczowowi (chociaż w 81 roku był on zaledwie szeregowym członkiem Biura Politycznego; gensekiem został 4 lata później).
Pozostaje mieć nadzieję, że prawdę o 81 roku i stanie wojennym wyjaśnią kiedyś historycy w oparciu o konkretne dokumenty i relacje ludzi, bezpośrednio zaangażowanych w tamte wydarzenia. Dla polityków generał Jaruzelski pozostaje przedmiotem waśni i sporów, które tak naprawdę do niczego nie prowadzą. A Rosjanie tylko się cieszą: im bardziej skłócona wewnętrznie Polska, tym łatwiejszym staje się celem. Nawet jeśli nie militarnym – to politycznym.