48 lat, 19 lat w Moskwie jako korespondent kolejno: Polskiego Radia, TVN, TVP i Polsat News, producent amerykanskiej agencji tv AP, od grudnia 2013 redaktor naczelny pomorska.TV
Na razie górą jest Putin: podczas gdy europejscy harcownicy pokazują ogon pawia, rosyjski prezydent wysyła na Majdan snajperów, skutecznie destabilizujących sytuację.
Dlaczego tzw. demokratyczny świat ocknął się ze snu dopiero dzisiaj i z dobrze udawanym przerażeniem stwierdził, że Janukowycz to bandycka marionetka w rękach Putina? Gdzież byli wcześniej dalekowzroczni teraz europejscy liderzy, którzy nie tak dawno ściskali dłoń kremlowskiego namiestnika? Gdzie byli jakże odważni komentatorzy naszych największych stacji telewizyjnych, tak chętnie szafujący hasłami praw człowieka i demokracji a nie potrafiący poprawnie wymówić nazwisk zaangażowanych w majdański konflikt postaci, myląc nawet Janukowycza z Juszczenką? Ileż „obiektywnych“ ocen sączy się teraz zza łez (a może kropli jakże właściwie w danym momencie padającego deszczu) naszych wymuskanych gwiazd tv na Majdanie?
Europejska żenada sięga granic a firmuje ją swoją twarzą najodważniejszy z odważnych – polski minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski. Walczy – jak zwykle – za wolność waszą i naszą – szkoda tylko, że nie za swoje pieniądze. Na jego martyrologiczną przeszłość afgańską a także naszą polską, opozycyjną, tak chętnie powołują się tzw. eksperci. To ma uwiarygodnić szefa polskiej dyplomacji w oczach rodaków a także Ukraińców. Tylko że ci podobnych mediacji nie potrzebują: oni pamiętają, kto czyje dłonie ściskał i co przy tym mówił. „Po co nam oni tutaj? – pytają ludzie na Majdanie – w czasie Pomarańczowej Rewolucji ich obecność bardzo pomogła, teraz jednak negocjują z bandytami i chcą, byśmy to kupili? Wybaczyli oprawcom? W imię Europy, która nas przegrała w karty w z Putinem?. Temu rozgoryczeniu trudno się dziwić. Nie zatrą go ani ciężarówki z tzw. pomocą humanitarną (kamizelki kuloodporne, kaski, gogle narciarskie i lekarstwa), ani polscy wolontariusze z różnych fundacji (często o podejrzanej reputacji – jak Otwarty Dialog, działający za pieniądze pewnego kazachskiego oligarchy, który - podobnie jak ukraińscy – chętnie utopiłby własny naród we krwi, byle uniknąć odpowiedzialności), ani otwarcie dla potencjalnych uchodźców, które odbije się Europie jak jugosłowiańska mafia.
To bardzo ładnie, że na tym tle jednoczy się polska scena polityczna – czym ekscytują się warszawskie media. Natomiast do medialnego jazgotu jastrzębi, szybujących ku słońcu na ukraińskiej fali wznoszącej, przyczepili się także ci, dla których krew Majdanu jest znakomitą odskocznią do kariery: od miernych polityków, przez „wybitnych“ ekspertów i politologów, do dzienikarzyn, które poczuły zew krwi, przyczepiając się jak g.. do okrętu z okrzykiem: „-Płyniemy !“.
Tymczasem dysputy na temat skuteczności ukraińskiej polityki UE poległy wraz z ofiarami Majdanu. Poseł Saryusz–Wolski tłumaczy, że należy zachować standardy i nie ma mowy o radykalnej pomocy dla Majdanu, nawet sankcje są niechętnie widziane (czytaj: zbyt dużo Unia na Ukrainie zarabia). Szkoda, że takich oporów nie ma ani Putin, ani jego kremlowscy najemnicy, jakże rozwścieczeni porażką rosyjskiej reprezentacji hokejowej na Olimpiadzie w Soczi. Olimpiadzie, która po raz kolejny okazała się porażką „demokratycznego świata“: w 2008 roku, gdy zaczynała się Olimpiada w Pekinie, ulubieniec Europy, gruziński przywódca Michaił Saakaszwili, rozpętał wojnę w Płd Osetii. Wojnę, ochrzczoną na świecie mianem „rosyjskiej agresji na miłującą pokój Gruzję“.
Dzisiaj, w cieniu Olimpiady w Soczi, Putin dokonuje masakry w Kijowie i doprowadza kraj na krawędź wojny domowej. Licząc, że ten olimpijski cień przykryje rosyjską prowokację, jak 5 lat temu - gruzińską. Przeliczył się? Częściowo. W Soczi, zainwestowane w medale miliardy dolarów okazały się wprawdzie ważniejsze od praw człowieka: skandaliczna decyzja skorumpowanego do szpiku kości MKOl-u, zabraniająca ukraińskim sportowcom zakładania czarnych opasek podczas zawodów (stanowisko Putina - gospodarza Igrzysk, aż nader czytelne) i oczywisty w tej sytuacji brak bojkotu nie zakłócił imperialnego święta przy suto nakrytym stole, wartym ponad 50 mld $.
Ale przeliczył się, nie doceniając reakcji swoich (jak mniemał), ukraińskich sportowców: a ci, w przeciwieństwie do przesiąkniętego sowiecką przeszłością Siergieja Bubki, wywiesili jednak ukraińskie flagi z kirem na balkonach soczińskich apartamentów. Potem część z nich opuściła Soczi, w większości zaniepokojona losem swoich najbliższych: Bubka łaskawie przyznał im do tego prawo.
Nie o taką Polskę walczyliśmy – chciałoby się powiedzieć.. Ale „się“ nie powie, bo taka Polska to kraj nowoczesnej Europy, o którą przecież (jak się okazuje) od początku walczyliśmy. I w której – z własnego wyboru – jesteśmy. Szkoda, że jako kraj członkowski UE nie potrafimy zachować odrębności, krzycząc: „tu nie pióra, lecz miecza potrzeba!“. Dbamy o swoje interesy. Dlatego komentator jednej ze stacji tv tak się oburzał, słysząc tłumaczenia ukraińskich działaczy na temat blokady granic z Polską: ów po europejsku ufryzowany pan nie pamiętał już, że i w Polsce dochodziło do absurdalnych zachowań wolnościowych, o które trudno dzisiaj kogokolwiek oskarżać.
Nikt, poza mordercami, nie działa w złej wierze, gdy leje się krew. Nasze firmy nie zbankrutują na chwilowych przestojach granicznych. Zbankrutować może jedynie nasza, dziennikarska wiarygodność, gdy słyszymy głosy oburzenia na spontaniczne zachowania, godzące w portfele naszych przedsiębiorców, To tak, jakby każdy z nas był właścicielem firmy spedycyjnej. Chociaż – może tak i jest: jedni eksportują idee, inni pampersy. Obecne „5 minut“ dla nieudaczników nie będzie jednak trwać wiecznie. Majdan swoich katów wcześniej czy później rozliczy – my miejmy odwagę rozliczyć się sami ze sobą.
Z ostatniej chwili: Rada Majdanu poparła porozumienie ministrów UE z Wiktorem Janukowyczem – z euforią donosi rzecznik polskiego MSZ, Marcin Wojciechowski. Tyle że Majdan nic o tym nie wie. A przede wszystkim nie wie, kim jest w/w Rada Majdanu – jeżeli to tzw. Tenorzy Opozycji, porozumienie jest nic nie warte. Kliczko i jego kompani zniknęli na czas masakry, teraz okazuje się, że są jedynymi rzecznikami Majdanu. Nic bardziej mylnego. Ale po raz kolejny musimy zrozumieć Marcina Wojciechowskiego (co ciekawe – wcześniej: bezkompromisowego korespondenta GW w Moskwie) – broni swego szefa. Ten z kolei broni UE a tym samym usprawiedliwia swoją i unijną wcześniejszą nieudolność. „Nie podpiszecie – będzie stan wojenny i umrzecie“ – miał powiedzieć Tenorom Sikorski, nakłaniając ich do podpisania porozumienia.
Tenorzy jednak nie umrą. Zginą kolejni ludzie na barykadach. A polskie stacje tv będą pokazywać wzruszające zdjęcia ofiar Majdanu. Tyle, że dla Unii to mięso armatnie. Tym bardziej dla Rosji.
Chcemy być na Ukrainie głównym rozgrywającym. Chcemy utrzeć nosa Rosji i jej imperialnym zagrywkom. Chcemy wreszcie zaistnieć w Europie. Ale w starciu muchy ze słoniem mamy niewielkie szanse, tym bardziej, że europejski nosorożec nam nie pomoże. A wyśmiewając Rosję za jej komentarze, dot. np. banderowców, wystawiamy świadectwo własnemu obiektywizmowi. Dla naszych obserwatorów ukraiński konflikt ma bowiem charakter czarno biały: po jednej stronie zła Rosja i jej siepacze, po drugiej – nieszczęsne, niczego nieświadome ofiary reżymu. Na barykadach nie ma radykałów, nie ma prowokatorów, nie ma nacjonalistów, nie ma kiboli.
Tytułem podsumowania: telewizyjny efekt ciszy. I słowa Jana Kochanowskiego:
“Cieszy mię ten rym: „Polak mądry po szkodzie”;
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.”