Jedna afera goni drugą, jedna piramida finansowa inną. Ledwie zdążyliśmy się oswoić z faktem, że firma Amber Gold nie może się doliczyć 200 milionów złotych wziętych od klientów – a tu mamy meldunek o kolejnych 200 milionach złotych które przepadły w Centrum Zdrowia Dziecka.
Jedna afera goni drugą, jedna piramida finansowa inną. Ledwie zdążyliśmy się oswoić z faktem, że firma Amber Gold nie może się doliczyć 200 milionów złotych wziętych od klientów – a tu mamy meldunek o kolejnych 200 milionach złotych wyciągniętych od kolejnych naiwnych. Na tym zresztą podobienstwa obu spraw się nie kończą. U gdańskich magików od złota w grę wchodził starannie kreowany marketingowo wizerunek bogactwa, solidności i pewności zysków. A w sprawie obecnej – też nie byle jaki wizerunek, bo zdobywany latami pracy wizerunek szpitala-pomnika Centrum Zdrowia Dziecka, jednej z najlepszych i najsłynniejszych placówek medycznych kraju.
Podobieństwo obu historii idzie dalej. Kiedy padło Amber Gold, jej szef zaraz wystąpił w mediach z tezą, że firmie jego celowo szkodzą tajne służby, po to by zlikwidować konkurencję dla PLL Lot. Kiedy na wierzch wyszły katastrofalne długi CZD, jego szef również zwrócił się do mediów z listem otwartym, żądającym pomocy. I żeby sprawę podobieństw pociągnąć jeszcze dalej – i tu, i tu wzbudziła ona natychmiast żywe zainteresowanie polityków i wywołała tłumaczenia ze strony ministrów. Jedyna poważniejsza różnica to fakt, że (jak dotąd) chyba nikt jeszcze nie zażądał powołania komisji śledczej do spraw CZD. Ale to pewnie tylko sprawa czasu.
A tak naprawdę, to niepokojące podobieństwa obu spraw rzeczywiście istnieją – choć najważniejsze wcale nie są te, które do tej pory wymieniłem.
Pierwsze z podobieństw dotyczy nie tyle CZD, co całej polskiej służby zdrowia. Problemem jest tu realność składanych obietnic. Zgodnie z deklaracjami i społecznymi oczekiwaniami, służba zdrowia ma zapewnić Polakom dostęp do wysokiej jakości opieki medycznej. Tego jednak nie jest w stanie zapewnić system, który z jednej strony jest zbiurokratyzowany – a z drugiej nie podlega minimum presji efektywnościowej, jaką mógłby stworzyć rynek (do tego potrzebna byłaby jednak pewnie prywatyzacja dostawców usług i konkurencja między ubezpieczycielami). Który z jednej strony ma za mało pieniędzy (w relacji do PKB jeden z najniższych wskaźników w Unii) – a z drugiej znaczna część tych pieniędzy marnuje. Dokładnie jak niektóre parabanki, obiecując niemożliwe do zrealizowania zyski.
Drugie podobieństwo dotyczy sposobu finansowania – i to w całej służbie zdrowia, nie tylko w CZD. Z jednej strony uciekając przed żądaniami podwyżki składek, a z drugiej ulegając presji pracowników służby zdrowia na wzrost płac, kolejne rządy doprowadziły do sytuacji w której pieniądze wydawane na służbę zdrowia są w znacznej mierze przejadane. Na krótką metę wszyscy są względnie zadowoleni (może poza pacjentami). Ale na dłuższą oznacza to, że albo nie dokonuje się niezbędnych inwestycji, niezbędnych dla podtrzymania funkcjonowania polskiej służby zdrowia w przyszlości, albo zaciąga się w tym celu długi. Albo robi się i to, i to, a długi zaciąga się dodatkowo dla sfinansowania wszelkich niepłacowych wydatków bieżących. Przecież to czystej wody piramida finansowa, która kiedyś musi się z hukiem zawalić!
No i wreszcie trzecie podobienstwo. Ani działalność Amber Gold nie rozwinęła się z dnia na dzień, ani z dnia na dzień nie pojawiło się 200 milionów zadłużenia CDZ. Gdzie byli ci, którzy powinni byli na bieżąco kontrolować sytuację?!