Panie Duda! Wykonując wolny zawód pracuję znacznie ciężej, niż pańscy podopieczni, no i stokroć ciężej, niż pańscy kolesie z zarządu związków. Nie macie pojęcia o pracy po 12-16 godzin na dobę, ryzyku utraconych zleceń, niezapłaconych faktur, od których i tak trzeba odprowadzić vat i podatki. Nie staracie się ani o jakość, ani o ilość – staracie się tylko o etat! Nie dorósł Pan intelektualnie, żeby formułować pomysły na reformę gospodarczą. Nie zasłużył Pan na żadne specjalne przywileje, na żadne szczególne względy. Nie pracuje Pan ciężko, nie działa społecznie. Proszę sobie gęby nie wycierać interesem ludzi pracy, bo ci ludzie w kolejnych wyborach tym chętniej zagłosują na program szybkiej prywatyzacji i wolnego rynku usług monopolizowanych dotychczas przez pana szajkę pracowniczą.
Strajkujący związkowcy domagają się, żeby zmieniła się polityka rządu z tej obecnej - niedobrej, na jakąś dobrą. Dobra zdaniem związkowców to taka, kiedy premier rozkaże dać wszystkim etaty, wyższe pensje i rozmaite przywileje.
Uspokojony tak dramatycznie niezbornymi i intelektualnie miernymi postulatami strajkujących, premier uroczyście oświadczył, że podziela troskę, rozumie rozgoryczenie, i w niczym nie zamierza zmieniać zamierzeń rządu.
Bardzo rad byłbym widział sprawnie funkcjonujące związki zawodowe - takie, które współpracując z największymi pracodawcami określają standardy wykonywania jakiegoś zawodu. W Polsce takich związków nie ma, bo zamiast związków zawodowych, mamy przeważnie związki pracownicze, a często zwyczajne korporacyjne szajki. Te polskie związki nie podejmują trudu sensownej rozmowy z pracodawcami, a głównie żerują na majątku państwowym, który dalece łatwiej od prywatnego jest marnotrawić, zawłaszczać, wykorzystywać. Polskie związki nie organizują więc reguł w jakimś zawodzie, ale próbują wygrać jak najwięcej od administratorów państwowych firm, które okupują.
Na przykład w moim fachu - to jest operatora obrazu - związki mogłyby (jak na zachodzie) uzgodnić, że operator pracuje maksymalnie 12h na dobę, że nie pracuje dłużej niż 6 h na mrozie, a jeśli więcej, to mu przysługuje zupa, ciepłe kalesony, czy cokolwiek innego. W Polsce, w telewizji publicznej związków zawodowych jest kilkanaście, a każdy skupia się wyłącznie na interesach grupy zatrudnionych w tej instytucji, głównie zamykając dostęp do danego zawodu ludziom z zewnątrz. Np. operatorzy obrazu nie zajmują się ustawieniem reguł obowiązujących przy wykonywaniu zawodu, a jedynie tym, by dla TVP mogli pracować wyłącznie operatorzy zatrudnieni już na etat, i by nawet zewnętrzne produkcje dla TVP musiały być obsługiwane przez nich. Czy ma to cokolwiek wspólnego z działaniem na rzecz ludzi danej profesji, środowiska zawodowego, czy czegokolwiek tak pojmowanego? Nie! To jest wyłącznie walka o pierwszeństwo dziobania dla zatrudnionych w jakiejś konkretnej spółce państwowej. Cała telewizja publiczna zdycha w mękach, więc pisanie o tym wypadku niewarte jest zachodu – pokazuję jedynie na tym przykładzie różnice pomiędzy związkiem zawodowym (który reprezentuje interesy danej profesji), a związkiem pracowniczym, który reprezentuje interesy jakiejś grupy związanej umową z konkretnym państwowym pracodawcą. I tak, związki zawodowe w KGHM terroryzują zarząd, by ten zaspokajał ich finansowo. Tytułem dla tej grabieży ma być przywilej okupowania konkretnego zakładu pracy – z etosem pracy nie ma to nic wspólnego.
Kolejne rządu sprzedawały co trzeba, i czego nie potrzeba – byle tylko wyjść z roli pracodawcy, a więc strony w sporze ze związkami. Związki zaś za żadne skarby nie chcą tego przyjąć do wiadomości, i upierają się traktować rząd jako partnera do dyskusji: partnera słabego, tymczasowego i hojnego, bo płacącego nie swoimi pieniędzmi. Teraz też, związkowcy na Śląsku działają wbrew interesowi ludzi pracy, wbrew interesowi społeczeństwa, a jedynie w obronie interesów tych, którzy mają już etaty w spółkach z kapitałem skarbu państwa, i nie zawahają się ich użyć do blokad, rozrób i innych akcji terrorystycznych.
By manipulować opinią publiczną, liderzy związków próbują swe wymuszenia przeprowadzić pod szyldem walki o interesy ludzi pracy. Jest to zwyczajnie bezczelne, bo najciężej w tym kraju pracują ci, przeciwko którym związkowcy działają. A są to właśnie wszyscy samozatrudnieni, studenci i tzw. twórcy, rzemieślnicy i drobni przedsiębiorcy pracujący co dzień po 12 godzin, walczący o każde zlecenie, płacący samodzielnie składki. To oni w olbrzymim stopniu wypracowywać muszą realny dochód narodowy. Oni, nie zaś rozmaite próżniaki, co to obsiadły związkowe posady. Ci związkowi liderzy na jeden dzień w życiu nie zatrudniliyby się u prywatnego piekarza, czy ślusarza, bo tam trzeba naprawdę ciężko pracować!
Panie Duda! Wykonując wolny zawód pracuję znacznie ciężej, niż pańscy podopieczni, no i stokroć ciężej, niż pańscy kolesie z zarządu związków. Nie macie pojęcia o pracy po 12-16 godzin na dobę, ryzyku utraconych zleceń, niezapłaconych faktur, od których i tak trzeba odprowadzić vat i podatki. Nie staracie się ani o jakość, ani o ilość – staracie się tylko o etat! Nie dorósł Pan intelektualnie, żeby formułować pomysły na reformę gospodarczą. Nie zasłużył Pan na żadne specjalne przywileje, na żadne szczególne względy. Nie pracuje Pan ciężko, nie działa społecznie. Proszę sobie gęby nie wycierać interesem ludzi pracy, bo ci ludzie w kolejnych wyborach tym chętniej zagłosują na program szybkiej prywatyzacji i wolnego rynku usług monopolizowanych dotychczas przez pana szajkę pracowniczą.