Kiedyś się zastanawiałem, co myśleli i czuli Europejczycy oglądając w swoich telewizorach Stan Wojenny. No to teraz wiem. Teraz to my jesteśmy Europejczycy, i to my oglądamy w na ekranach krwawą rozgrywkę pomiędzy władzą a społeczeństwem. Piszę z dużą tremą, bo temat ważki – sprawa życia i śmierci. Obiecuję krótko i zwięźle wypunktować to, co moim zdaniem najważniejsze dla Ukraińców i dla nas.
Kiedyś się zastanawiałem, co myśleli i czuli Europejczycy oglądając w swoich telewizorach Stan Wojenny. No to teraz wiem. Teraz to my jesteśmy Europejczycy, i to my oglądamy w na ekranach krwawą rozgrywkę pomiędzy władzą a społeczeństwem. Piszę z dużą tremą, bo temat ważki – sprawa życia i śmierci. Obiecuję krótko i zwięźle wypunktować to, co moim zdaniem najważniejsze dla Ukraińców i dla nas.
Po pierwsze, sporo uwagi komentatorów pochłania kwestia orientacji politycznej protestujących. Szczególnie my, Polacy, wypatrujemy na Majdanie postaci i symboli przejmujących nas lękiem, czy nawet nienawiścią. Wśród protestujących, których chcielibyśmy przecież popierać, znajdujemy ludzi kultywujących pamięć bojowników ukraińskich, których postrrzegamy nie bez racji, jako bandytów, morderców. Historię znam, a mój ojczym pochodził ze Lwowa - nieobce mi są relacje o mordach, gwałtach, grabieżach. Ale odnoszenie naszego rachunku krzywd do dzisiejszej sytuacji na Ukrainie jest błędem politycznym, i co ważniejsze, moralnym. Tylko bowiem małostkowy głupiec sądzi, że jeśli wnuki - niepomne okrucieństw swych dziadów – kultywują bezkrytycznie tradycje UPA, to zasługują na ucisk, bezprawie, gwałt, upokorzenie. Nie sugeruję, broń Boże, że wśród protestujących przeważa opcja prawicowa, nacjonalistyczna – ale, że dociekanie opcji politycznej leżącego człowieka, którego właśnie kopią, jest co najmniej niestosowne.
Czy kiedy działająca z mandatu ZSRR nasza partia strzelała do robotników, biła studentów, sadzała do więzień opozycjonistów – czy wtedy na miejscu wydałby się nam debaty zachodnich publicystów, że ta opozycja, to ma zaplecze w kościele katolickim, a ten przecież był nacjonalistyczny, antysemicki, itp. Nie! Bo to byłoby małostkowe i głupie. Bo u nas walczyli pod jednym sztandarem Macierewicz z Michnikiem, Romaszewski z Kuroniem. Ksiądz Jankowski i Geremek. To była prawdziwa solidarność! Kiedyś to słowo coś naprawdę znaczyło!
Nie chcę nawet słuchać porównań UPA do AK, banderowców, do WiN. Każdy ma swoje grzechy i swoje zasługi – prawda nie leży pośrodku, ale do cholery, nie moment to jest, by warunkować swoją sympatie i poparcie od poglądów bitego. Tak samo jak w marcu '68 roku nie był odpowiedni moment, by rozpamiętywać, że „Żydzi to jednak oszukiwali na kapuście” (choćby i kogoś jakiś Żyd naprawdę oszukał). Tak samo w 1976 roku nie był najwłaściwszy moment, żeby naśmiewać się z zapóźnień cywilizacyjnych mieszkańców Radomia – choć pewnie i wtedy pośród nich były osoby chciwe, prymitywne. Ksiądz Jankowski w 1981 roku nie był krynicą mądrości, a jednak troszkę głupio byłoby wtedy szydzić z ciemnoty ludzi garnących się do jego kościoła.
Dziś na Ukrainie nie rozgrywa się walka o władzę pomiędzy rozmaitymi frakcjami, więc my nie musimy się zastananawiać, czy w ogóle okazywać sympatię którejkolwiek z nich. Dziś na Ukrainie rozgrywa się dramatyczna walka o wolność, a pisząc bez patosu, spontaniczny zryw ludzi wkurwionych do granic możliwości złodziejstwem i bezprawiem sprzedającego niepodległość rządu. Pewnie teraz na Majdanie są i przyszli Macierewicze i Michniki; Kaczyńscy i Tuskowie – lecz to nie któregoś z nich mamy obowiązek popierać, ale przestrzegania niezbywalnych praw każdego obywatela – tego musimy bronić kategorycznie.
Jak ich popierać? Nie wiem, ja jestem prostym stolarzem, a nie ministrem spraw zagranicznych, ale sądzę, że ludzkość wypracowała jakieś formy nacisku pomiędzy „wyrażaniem zaniepokojenia”, a nalotem dywanowym. Zróbmy wszystko, żeby ci, którzy wywożą opozycjonistów do lasu i tam maltretuję wiedzieli, że ich azylem będzie Białoruś albo Kuba – nigdzie w Europie nie będą mogli wydawać pieniędzy zagrabionych ukraińskiemu społeczeństwu. Niech Rosja otrzyma jasny sygnał od Unii Europejskiej i USA, że czegoś do cholery się nauczyliśmy i Jałta się nie powtórzy. Ale czy się nie powtórzy?
Nie ma co liczyć na pryncypialną obronę wartości demokratycznych przez największych graczy w Europie: Niemcy dogadali się na tani gaz z Rosją i pilnują swego; francuscy socjaliści wciąż sporo mają sympatii dla Rosji, a antypatii dla ciemiężonych przez nich narodów. Ukraina bardziej kojarzy się im z kozackimi pogromami, niż wolnym, demokratycznym społeczeństwem. Kawiorowa lewica nie rezygnuje z podziwu dla Teatru Bolszoj na rzecz palących opony demonstrantów na Majdanie.
A u nas, w Polsce? Piszę o Ukrainie, więc nie pora to na złośliwostki pod adresem naszych polityków. Ale to właśnie znaczące historycznie momenty boleśnie obnażają marnotę tej żałosnej hołoty. Teraz, kiedy moglibyśmy odegrać jakąś znaczącą rolę w niełatwych relacjach z Ukrainą, kiedy moglibyśmy choć spróbować zrobić „nowe otwarcie” - nic nie wskazuje byśmy chociaż się za to zabierali. Spójrzmy na to, czym żyje polska scena polityczna: awantura o gender, czy Kempa pojechała do Malezji na zakupy, ksiądz Oko w polskim parlamencie. (???) W momencie, kiedy ważą się losy Ukrainy, a zatem kształt i znaczenie Unii Europejskiej, my w Polsce spieramy się o kogo? O księdza Oko? No rzesz kurwa mać!!! Zamiast mężów stanu mamy pastuchów obrzucających się nawzajem krowimi plackami.
Wszędzie w Europie (i nie tylko) znane jest rozdarcie polskiego społeczeństwa na dwa obozy. Gdyby jednak, pomimo najszczerszej nienawiści, polscy politycy zrobili sobie wspólne zdjęcie utrzymane w konwencji z wyborów 1989 roku; gdyby stanęli obok siebie Tusk i Kaczyński, Macierewicz i Michnik, a w środku na fotelach usiedliby Wałęsa i Jaruzelski – gdyby złapali się za ręce uniesione w górze z dłońmi ułożonymi w triumfalne V, a zdjęcie podpisano by „Solidarność z Ukrainą” – gwarantuję, że to zdjęcie obiegłoby wszystkie światowe agencje. Byłaby to najwymowniejsza demonstracja i wskazanie, że tam chodzi nie o jakąś walkę frakcji, ale obroną uniwersalnych wartości, dla których kiedyś zjednoczył się niemal cały naród polski budząc zachwyt świata. To byłby wielki gest - czytelny i zrozumiały na świecie, wspierający wolnych Ukraińców, mądrych Polaków. Nasz przykład jest bardzo istotny dla Ukraińców po obu stronach barykady. Solidarność dała przykład innym narodom jak walczyć, dała przykład innym reżimom, jak ustępować. Solidarność! To słowo kiedyś strasznie dużo znaczyło, a dzisiaj nie znaczy chyba już nic...
Ech, rozmarzyłem się dumając o polityce mającej jakiś cel, sens, rozmach, jakąś wielkość. Ale to tylko marzenia. A co w rzeczywistości? Co tam w sprawie smoleńskiej? Co nowego Palikot powiedział o biskupach? Co biskupi powiedzieli o feministkach? Co u księdza Oko?