Zimowa olimpiada w Soczi nie świadczy źle o Rosji i Putinie, ale świadczy źle o nas, obywatelach demokratycznych krajów. Zmęczeni kryzysem, zniecierpliwieni scenami wojen, gwałtów i przemocy, chcemy w końcu obejrzeć coś wesołego, pozytywnego, optymistycznego. Putin oszukuje nas dlatego, że to my chcemy dać się oszukać.
Żeby było jasne: jestem rusofilem! Na początku lat 90., kiedy wszyscy z ulgą rezygnowali z nauki jęz. rosyjskiego w szkole, ja zapisałem się na dodatkowe lekcje w Instytucie Puszkina. Rosja mnie fascynuje, lubię ją, czuję z nią więź. Moje gorące życzenie, by olimpiada w Soczi zakończyła się klapą nie wynika z niechęci do Rosjan, ale przeciwnie, ze szczerej życzliwości. Bardzo chciałbym, by sami Rosjanie wyrzekli się dumy ze mocarstwowej scenografii, która skrywa biedny, zacofany i uciskany kraj. Bardzo chciałbym, byśmy sami wyrzekli się moralnej ślepoty głupawych turystów, którzy chcą oglądać ładne dekoracje.
To wielki dramat, że Rosjanie nadal nazywają Piotra I Wielkim, uważają przy tym, że to był władcą światłym, który Rosję europeizował. By nie wchodzić w dobrze znane szczegóły: Piotr I chciał Rosję „europeizować” posługując się przy tym metodami dzikimi, barbarzyńskimi. By ponaglić postęp cywilizacyjny traktował poddanych jak niewolników. Przypominało to trochę naukę gry na klawikordzie pod razami bata. Zupełnie tak, jakby cywilizacja polegała na posługiwaniu się klawikordem, a nie na rezygnacji z posługiwania się batem. To naprawdę straszne, że do dziś Rosjanie nazywają Piotra I Wielkim. Wspominam o tym, bo bez zrozumienia sympatii współczesnych Rosjan dla Piotra I, nie zrozumiemy ich poparcia dla Putina.
Teraz w Soczi odbywać się będzie właśnie taki „koncert na klawikordzie”. Kosztem 50-60 miliardów dolarów zobaczymy nowoczesne, zamożne oblicze biednego i zacofanego kraju. Wszyscy o tym wiedzą, że Rosja to kraj bezprawia, nie szanujący praw ani swoich, ani obcych obywateli. Kraj sankcjonujący prawnie prześladowania mniejszości etnicznych, seksualnych. Kraj uprawiający politykę przemocy, dający swój parasol ochronny wielu krwawym reżimom. I co? I nic! Pojadą sportowcy, pojadą dziennikarze, pojadą politycy. Rozumiem sportowców, bo to jest ich zawód i ich praca – oni nie mają wyboru. Rozumiem dziennikarzy, choć ich utyskiwania na niegotowe pokoje hotelowe są dowodem żałosnej powierzchowności. Nie rozumiem polityków, którzy jadą do Soczi naprawdę nie wiadomo po co.
Dziennikarze powinni albo skoncentrować się wyłącznie na kwestiach sportowych i relacjonować zawody, albo pokazać rzeczywiste tło tych igrzysk. Ograniczenie się do utyskiwania, że w kranie jest brudna woda, albo niechlujnie pomalowany pokój, to świadectwo boleśnie wąskich horyzontów. Bo czy gdyby Putin dorzucił jeszcze 20 miliardów, i naprawdę wszystko byłoby tip-top, to wtedy wszystko byłoby super? Absolutną rację miał Putin, kiedy komentując niedociagnięcia organizacyjne w Soczi powiedział: „W Igrzyskach Olimpijskich chodzi o pokój na świecie, a nie w hotelu.” Opisując kraj do którego przyjechaliście, drodzy dziennikarze, postarajcie się wysilić swą przenikliwość. Niedociągnięcia w hotelowej ubikacji to temat na forum emerytów na wycieczce last minute – dziennikarzy powinno interesować troszkę więcej!
Lewicowy europoseł Olejniczak zadeklarował że razem z Millerem jadą do Soczi, i wymienił kika powodów po temu. Są wśród nich takie groteskowo wręcz głupie, np. „Polscy sportowcy powinni czuć, że osoby publiczne interesują się ich wysiłkiem” , a także wyrafinowanie wręcz kłamliwe: „Nie należy mieszać sportu i polityki. Na tym tracił zawsze sport. Bojkot igrzysk był jednym z symboli zimnej wojny.”
Jeśli chodzi o mieszanie sportu i polityki, to traci na tym bardziej polityka, niż sport. Bo Kamil Stoch skoczy najlepiej jak umie – czego mu serdecznie życzę. Obecność Leszka Millera na trybunach naprawdę nic tu nie zmieni. Jeśli jednak chodzi o politykę, to pokazywanie uśmiechniętej buzi w Soczi jest wysoce szkodliwe. Bo nie zawsze wypada się uśmiechać, i nie do wszystkich.
Na przekór doświadczeniom, wciąż wierzę, że lewicowość winna oznaczać pewną społeczną wrażliwość, szczególnie wobec losu słabszych, biedniejszych, poszkodowanych. Elementarna przyzwoitość nakazywałaby upomnieć się o ich prawa – nie na przekór, a właśnie w imię ideałów olimpijskich. Bo jak powiedział sam Putin, w igrzyskach nie chodzi o pokój w hotelu, ale o pokój na świecie.