Entuzjastyczne przyjęcie felietonu świątecznego Nergala wymaga chwili zastanowienia. Ponad tysiąc „lajków” to rekord zawstydzający przede wszystkim księży dzielących się refleksjami świątecznymi w portalu Natemat.pl, z których żaden nie zyskał takiej aprobaty czytelników. Czym więc tłumaczyć tak druzgoczący dowód poparcia dla „Ciemniejszego punktu widzenia”? Czy większość czytelników staje po stronie „ciemniejszego punktu widzenia”? Rzeczywistość niewirtualna zdaje się temu przeczyć, bo wciąż jeszcze w polskich kościołach jest troszkę bardziej tłoczno, niż na koncertach Behemotha.
Tu od razu wyjaśniam, że nie zamierzam inicjować krucjaty przeciwko satanizmowi, walczyć z krucyfiksem w ręku. Tyle bowiem w Nergalu demona, co trucizny w zapałce (zgadnij kotku, skąd cytat), a prowokacyjne, czasem chamskie zachowanie nie daje jeszcze paszportu czeluści piekielnych. Staram się jak najbardziej serio zrozumieć zjawisko masowego poparcia tez, czy raczej postawy Nergala. Postawy łobuzerskiej wobec Kościoła Rzymskokatolickiego, prowokacyjnie indyferentnej, żartobliwej niekiedy. Trudno uznać, by tajemnica tkwiła w samej treści felietonu. Tekst bowiem, choć napisany ze swadą i humorem, trudno uznać za porywający: najpierw wspominki o czasach pogańskich, potem zachęta by wystawić buzię do słońca - trochę za mało, jak na manifest ideologiczny Księcia Ciemności, który by miał siłę zepchnąć na moralne bezdroża czyjąkolwiek duszę.
Kiedy, jak co dzień, biegałem podczas świąt po Parku Skaryszewskim, przyszło mi do głowy pewne wyjaśnienie tej zagadki. Zacząć muszę od małego wyjaśnienia dla czytelników spoza Warszawy: Park Skaryszewski jest prawdziwą Mekką biegaczy - codziennie ciągną po nim całe tabuny amatorów joggingu. Jednak, pierwszego dnia świąt byłem jedynym biegaczem w całym parku – przez pełną godzinę (bo tyle zazwyczaj biegam) nie spotkałem żadnego innego biegacza. Rzecz to niespotykana nawet przy najbardziej niesprzyjającej pogodzie, i nie sposób tej absencji wytłumaczyć inaczej, jak masowym i gorliwym przeżywaniem Świąt Wielkanocnych. No właśnie, czy aby gorliwym? Jak wiele znam młodych ludzi, którzy całkowicie wbrew swej woli i usposobieniu muszą spędzać czas wolny na odwiedzaniu Grobów Pańskich, rodzinnych spotkaniach u babć, cioć, itp. Wszelkie odrębności ideologiczne i światopoglądowe są w Polsce pacyfikowane kategorycznie nie przez „rządy czarnych”, ale przez dyktat pochodzących najczęściej ze wsi babć, wujków, cioć. Większość panien demonstrujących zazwyczaj indyferentyzm wobec norm obyczajowych Kościoła Katolickiego, z pokorą prą ze święconką, uczestniczą w spowiedzi, dzielą się jajeczkiem – a wszystko to pod presją siły z którą nie ma dyskusji, to jest słuchającej Radia Maryja babci.
Ten pusty Park Skaryszewski jakoś paradoksalnie tłumaczy hiperentuzjastyczne poparcie (wirtualne!) dla Nergala, biorące się po części z rzeczywistej uległości wobec niechcianego obrzędu. To klikanie lajków jest dla mnie wyrazem nie tyle śmiałego buntu wobec tradycji chrześcijańskiej, ile braku odwagi cywilnej, by ten bunt wyrazić w świecie realnym. Najwyraźniej wojna ideologiczna o rządy dusz Polaków nie wykroczyła jeszcze poza formułę realizowaną niegdyś poprzez wpisy w klozecie, a dzisiaj, poprzez klikanie myszką komputera.