Instytucje europejskie potwierdziły zgodność funkcjonowania izb wytrzeźwień ze standardami EU. Potwierdza to niestety słuszność przypuszczeń Marksa, wedle których komunizm zatriumfuje najpierw na zachodzie Europy. Nie wiem, jakich perwersyjnych wygibasów prawniczych dopuszczali się eurobiurokraci by uzasadnić funkcjonowanie izb wytrzeźwień. Bez wątpienia jednak są one niemoralne, nielegalne i upadlające.
Wolność osobista nie jest kaprysem, a rzeczą świętą. Trzeba mieć zatem niepodważalną podstawę prawną, by tej wolności obywatela pozbawić. Nie przebrnąłem przez wszystkie kodeksy, ale niech jakiś mądry prawnik powie, czy konstytucja przewiduje przymusowe odosobnienie obywatela z powodu zatrucia organizmu. Czymże jest bowiem - jakże błogi czasami - stan upojenia alkoholowego? Zatruciem właśnie, choć sam się wzdragam, by wysoce wysublimowane stany duszy określać tak prozaicznie. Ale z medycznego punktu widzenia, człowiek pijany cierpi po prostu na zatrucie. Czy więc jest to wystarczająca podstawa, by go przymusowo izolować – choć często właśnie wtedy, jak śpiewał Młynarski „do ludzi lgniemy”. Nie mogę powstrzymać się przed tonem żartobliwym, ale kwestia prawna jest bez wątpienia ważka. Czy można zamknąć obywatela, ilekroć skojarzy kefir z ogórkiem wywołując zamęt w swym żołądku? Nie? Nie słyszałem by jakikolwiek kodeks różnicował pod względem prawnym rodzaje zatrucia organizmu.
Argumenty przywołujące obrazę moralności, agresję, czy jakiekolwiek inne nieakceptowalne zachowania są głupie i bałamutne. Być może osoby sankcjonujące izby wytrzeźwień upijają się po chamsku, a upojeni zachowują jak świnie. Mnie osobiście alkohol sublimuje i wzmacnia, skłania do poszukiwania piękna w kobietach i poezji. A tak serio, to przecież jeśli ktoś zachowuje się źle, to winien być zatrzymywany przez policję ze względu na swoje wykroczenia. Jeśli zaś bałamutnie powołujemy się na względy prewencyjne, to miejscem odpowiednim dla osoby chorej jest placówka zdrowotna, a nie więzienna.
Funkcjonowanie izb wytrzeźwień pokazuje, że obywatel stoi na przegranej pozycji wobec funkcjonariusza państwowego, który rzucając chamski z natury zarzut pijaństwa może go pozbawić wolności. To wysoce demoralizujące dla policjantów, co potwierdzają przypadki gwałtów popełnianych na osobach zatrzymanych pod zarzutem upojenia. Policjant właściwie zawsze może zamknąć obywatela, ilekroć ten jest „pod wpływem”. Czy jest to agresywny kibic wracający z meczu, czy para zakochanych wracająca z romantycznego wieczoru, którego program obejmował wino – policjant ma tę władzę, że może dowolnie podejmować decyzję o ich zatrzymaniu.
Czy warto kruszyć kopie o coś co dotyczy (pozornie tylko) niewielu? Zapewne, bo nagannym jest umożliwianie funkcjonariuszom państwa upadlania i więzienia właściwie wszystkich - wszak Kisiel pisał, że nie zna żadnego inteligentnego człowieka, który by nie pił. I niezrozumienie tej kwestii jest dla mnie świadectwem tego rodzaju prymitywizmu, który pozwalał zaklasyfikować Mozarta jako męta.