proboszcz parafii Narodzenia Pańskiego w Jasienicy
Jeden z dziennikarzy radiowych przekazał rzecznikowi Episkopatu Polski, na antenie swojego radia, pytanie: „Co Kościół w Polsce, co Episkopat zrobi w sprawie biskupa Jareckiego?”. Ksiądz rzecznik powiedział: „To jest złe pytanie”. A następnie dodał: „Szef biskupa Piotra Jareckiego jest w Rzymie”. W tym przypadku mam nadzieję, graniczącą z pewnością, że są to słowa tylko tego księdza, a nie całego Episkopatu, a już tym bardziej nie Kościoła w Polsce. Pobrzmiewa mi w tych słowach Kainowa odpowiedź na pytanie o brata - „Czyż ja jestem stróżem brata mego? /Rdz.4,9/”
Gdzie braterskie zatroskanie o los jednego z naszych biskupów? Gdzież próba podania mu ręki ku pomocy? Gdzież próba naprawienia zgorszenia, o którym wspomina biskup Piotr w swoim oświadczeniu? Czyżby uwikłał się w ten nałóg bez niczyjej wiedzy w październikową sobotę tuż przed spotkaniem z latarnią? Czyżby nikt wcześniej nie dostrzegał symptomów tego uzależnienia? Czy odwoływanie się do odpowiedzialności, do sumień, do patriotyzmu prezydenta, premiera, parlamentarzystów i innych obywateli tego kraju, tak wszechobecne w wystąpieniach naszych hierarchów, nie powinno przybrać również formy upomnienia braterskiego wobec członka tak elitarnego grona w Kościele?
Tomasz Merton napisał przed laty, że nikt nie jest samotną wyspą. To znaczy również, że nikt nie powinien być pozostawiony sam sobie, nawet wtedy, a może zwłaszcza wtedy, gdy boleśnie upada. Może zanim rzecznik wypowiedział tamte słowa, może zanim inni przedstawiciele Kościoła wypowiedzą się na ten temat, warto by było rozważyć raz jeszcze przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Ten pochylił się nad upadłym, a kapłan zobaczywszy leżącego poszedł swoją drogą.
Piętnować, napominać, grozić i pouczać, to działania podejmowane przez hierarchię, do których zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Może ten bolesny dla całego Kościoła w Polsce przypadek okaże się sprawdzianem samarytańskiej pomocy wobec każdego upadającego. Skoro upadek był publiczny, to i powstawanie z niego nie da się ukryć pod korcem. Z tego upadku i sam biskup Piotr, i cały Kościół w Polsce mogą wyjść mocniejsi i bardziej wiarygodni. Tego się jednak nie da skwitować jednym lakonicznym zdaniem. Od tego, co się zdarzyło, nie wolno się chrześcijaninowi odżegnać i odwrócić plecami.
Ksiądz rzecznik wspomniał o przebywającym w Rzymie szefie biskupa Piotra. Może warto by to doprecyzować. Czy chodziło o biskupa warszawskiego kardynała Nycza, czy też o samego papieża. Bez względu jednak na osobę, którą miał na myśli ksiądz rzecznik, pytanie zadane przez dziennikarza w porannej audycji pozostaje jak najbardziej zasadne.
Co Kościół w Polsce zrobi w sprawie biskupa Piotra?