proboszcz parafii Narodzenia Pańskiego w Jasienicy
„Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: Panie, otwórz nam, lecz On wam odpowie; Nie wiem, skąd jesteście. Wtedy zaczniecie mówić: Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą i na ulicach naszych nauczałeś. Lecz On wam rzecze: Powiadam wam, nie wiem skąd jesteście. Odstąpcie ode mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości. / Łk 13,25-27 /
W tym tekście Jezus wyraźnie eksponuje zaskoczenie i zdziwienie, jakie stanie się udziałem niektórych jego słuchaczy, a więc ludzi Mu najbliższych. To zaskoczenie zdarza się nam co jakiś czas, w różnych okolicznościach, pomimo wymyślnych i wielorakich zabezpieczeń. Ktoś stracił wszystko, co zgromadził, choć zdawało się mu i wszystkim dookoła, że jest zasobny na kilka pokoleń wprzód. Nagle - trzask prask i figa z makiem. Wszystko przepadło. Nawet o chleb powszedni przychodzi starać się, czy wręcz rękę w żebraczym geście wyciągać przed siebie. Pewien polityk tak dopasowywał swoje siedzenie do fotela premiera, że wyrwany niemiecką ręką z fotela w samolocie krzykiem obwieścił światu to zdarzenie, jako akt międzypaństwowej agresji. Pozostały wspomnienia, zdjęcia, wycinki z gazet i długi do spłacenia. I zawód po niespełnionych obietnicach losu. Było już wielu takich księży, którzy przed lustrem przymierzali biskupią piuskę, drukowali sobie okolicznościowe obrazki na pamiątkę wyniesienia na biskupią stolicę i układali listę najważniejszych nominacji, które niebawem podpiszą. Potem zaskoczenie, rozczarowanie, zniechęcenie i tylko wytrenowany odruch wyższości wobec spotkanych pozostaje śladem pewnej, a wszakże niebyłej, konsekracji biskupiej. Ktoś tak uwierzył w swoje małżeńskie uprawnienia, że nawet po rozwodzie chciałby decydować, z kim była żona ma prawo się spotykać i jakie zasłonki powinna wieszać w mieszkaniu, które wyrokiem sądu przyszło jej pozostawić.
Pewność siebie zgubiła już wielu, choć przecież wszyscy dobrze wiemy, a raczej powinniśmy o tym pamiętać, że udziałem każdego i każdej z nas jest właśnie niepewność. Niepewność jutra, niepewność dalszej, a nawet tej najbliższej przyszłości, niepewność wyroków sądów powszechnych, kościelnych, a także partyjnych i koleżeńskich, niepewność pogody, zabezpieczeń antywirusowych, odgromowych, emerytalnych i antypoślizgowych. Nawet przyjaźń może się okazać, jak to się zdarzyło w przypadku Brutusa, przeterminowana i śmiertelnie niebezpieczna.
Co więc robić wobec takiej wszechobecnej i przewidywalnej w swojej nieprzewidywalności niepewności? Nie dać się zwariować. Przecież nie za każdym rogiem czyha zbój okrutny, rzadko piorun uderza ponownie w to samo miejsce, można na tym świecie pełnym niebezpieczeństw, niepewności i zdrady dożyć sędziwego wieku, i to w towarzystwie tej samej od dziesięcioleci małżonki. Niepewność, choć podważa naszą pewność siebie, to przecież sama w sobie również nie jest pewnością. A więc głowa do góry i z pieśnią na ustach (może być Alleluja, ale tutaj możliwości wyboru treści i tonacji są prawie nieograniczone) ruszajmy na spotkanie jutra, wieczności, a zwłaszcza ludzi.
Na tę drogę Jezus wyposaża nas w dwie fundamentalne rady. Nigdy, nigdzie i nikomu nie czyńcie niesprawiedliwości. Dyktatura, skorumpowane sądy, rządy cwaniaków, wszechobecny układ, znikające dowody, mafijne układy, wszystko to i jeszcze wiele innych czynników może sprawić, że niesprawiedliwi będą bezkarnie tryumfować. Do czasu. Na coraz krótszą metę. Już za chwilę ich tryumf zamieni się w porażkę. Ich ofiary przemówią głośno po latach, dziesięcioleciach, czy nawet po wiekach. Ktoś wreszcie znajdzie mikroślady, wskaże niedostrzegalne wcześniej niepodważalne dowody, dawny wspólnik puści farbę, a międzynarodowe komisje śledcze i trybunały sprawiedliwości pewnych siebie łajdaków nazwą po imieniu i obwieszczą ich imiona potomnym ku przestrodze. Ich pozorne zwycięstwo przeobrazi się w sromotną klęskę. To tyle dla zapatrzonych w widnokrąg doczesności. Dla tych, którym dane jest patrzeć jeszcze dalej niż śmierć, Jezus wypowiada oczekujący tam na niesprawiedliwych wyrok - Odstąpcie ode mnie!
Druga fundamentalna rada jest raczej przestrogą. Można być naprawdę blisko, bardzo blisko i wszystko stracić przez zbytnią pewność siebie. Można zapraszać na podwieczorki pierwszych i pić drinki z najważniejszymi. Można mieszkać przy głównej ulicy i codziennie rozmawiać z papieżem. Można zamówić za siebie mszę świętą wieczystą i wykuć zawczasu w granicie słowa ku swojej wiecznej czci i pamięci. Można mieć własną ulicę, kamienicę, a nawet całe miasto swego imienia. Można to, i znacznie więcej. By wreszcie usłyszeć – Odejdźcie, nie wiem, skąd jesteście.