Filozof prawa i konstytucjonalista, publicysta, bloger
Prawicowy przekaz tygodnia jest taki, że fatalną decyzją rządu podważyliśmy solidarność z naszymi sąsiadami z grupy Wyszehradzkiej: nie zgadzając się na egoistyczne “nie” względem przyjmowania uchodźców, okazaliśmy się nielojalni wobec naszych naturalnych sojuszników, a na dodatek, jak heroicznie dodają niektórzy, pozbawiliśmy się szansy na „przywództwo” w tej grupie, choć jako żywo, żadne z tych krajów naszego przywództwa nie proklamowało.
Ale „lojalność” jest grą o sumie zerowej; będąc bardziej lojalni wobec jednych, musimy być mniej lojalni wobec innych. Lojalność wobec Węgier, Rumunii, Słowacji i Czech w ich opozycji względem polityki unijnej oznacza mniejszą lojalność względem Holandii, Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Francji. Jak wybrać?
W tym przypadku, lojalność wobec tzw. Grupy Wyszehradzkiej jest lojalnością egoisty względem braci-egoistów; zachowując wszelkie proporcje, jest podobna do pocieszania się, że sąsiad też „nie daje na Owsiaka” ani nie pomaga biednym. Można tak robić, ale jeszcze się tym chwalić?
Trzeba wybierać tych, których obdarowuje się klejnotem swej lojalności, także pod kątem ich prowadzenia się. Węgry: najbardziej niedemokratyczne państwo Europy (wliczając w to Białoruś), którego rząd zmienił konstytucję by ugruntować władzę partii rządzącej na wieki wieków, ubezwłasnowolnić sądownictwo, poddać kontroli media, nękać Romów? (Słusznie ktoś powiedział pod adresem premier Ewy Kopacz: fotografowanie się obok Victora Orbana jest kompromitujące). Rumunia: królestwo korupcji, gdzie bardzo niedawno lewicowy premier w walce ze znienawidzonym przez siebie prawicowym prezydentem nagiął naprędce prawo, uciszył Sąd Konstytucyjny, wywalił ze stanowiska panią minister od walki z korupcją? Czechy i Słowacja – merdające (podobnie jak premier Węgier) ogonkami przed Putinem? To ma być nasz punkt odniesienia? Z takimi szmaciarzami mamy być solidarni?
Wejście do Unii Europejskiej miało być, poza wszystkim innym, krokiem cywilizacyjnym. Miało być przyspieszonym szkoleniem kultury politycznej. Miało być równaniem do najlepszych. Dziś krytycy rządu Ewy Kopacz chcą, by równać z politycznym dziadostwem.
Lojalność ma sens, jeśli jest lojalnością wobec wartości. Lojalność wobec parcianych rządów, kierujących się w swej polityce egoizmem i nierzadko rasizmem, nie jest warta funta kłaków.