Reklama.
Niesamowita moc propagandy TV, teflonowość PiS-u, siła partyjnych central wyrażona w zwycięstwach „jedynek”, konsolidacja podziału Polski wzdłuż linii światopoglądpowych – to pierwsze uwagi powyborcze, na podstawie na razie tymczasowych wyników.
Po pierwsze i najważniejsze: to nie byly uczciwe wybory, choc były wolne. Dla uczciwości niezbędna jest jeszcze względna przynajmniej równowaga przekazu przedwyborczego w środkach masowego przekazu. W TV rządowej (rownież w radio rządowym, ale ono ma mniejsze znaczenie), która ze względow technicznych ma w niektórych regionach monopol na przekaz, nierównowaga była dramatyczna. Partia rządząca miała 9 razy więcej czasu antenowego niż opozycyjna koalicja, a co ważniejsze, PiS byla przedstawiona wyłacznie w różowych barwach, zaś KE - w czarnych. Prawdziwym twórcą sukcesu PiS jest więc Jacek Kurski, ale dla przekazów dla świata o wynikach wyborów w Polsce należy pamiętać o tym, że te wybory nie były „free and fair”. Były „free” ale nie „fair”.
Po drugie – co się wiąże z pierwszym punktem, m.in. dzięki artyleryjskiemu wsparciu propagandy, PiS okazała się być partią teflonową. Nie wyolbrzymiajmy przy tym skali jej sukcesu: mimo propagandy i mimo nieprawdopodobnych socjalnych łapoówek, PiS zdobył przewagę w sumie minimalną. Ale jednak zdobył. Mimo afery Srebrnej, mimo bratania z Kościołem który właśnie przeżywa największy kryzys wizerunkowy, mimo finansowych krętactw Premiera-Oligarchy itp. Tzw. żelazny elektorat PiS-u jest naprawdę żelazny, zwłaszcza na wsi. Co to mówi o mentalności wielu wyborców, mających jak na dłoni przykłady korupcji i rozmontowania rządów prawa – to już proszę sobie samemu dopowiedzieć, bo jako demokracie, nie przechodzi mi przez gardło stwierdzenie, że wyborca jest głupi.
Po trzecie, centrale partyjne odniosły sukces w sterowaniu wyborców w stronę głosowania na listy partyjne, a nie na ludzi. Wskazują na to bezapelacyjne zwycięstwa jedynek, dwójek, czasem trójek (w zależności od siły patrti), mimo tego, że często na dalszych listach znajdowali się naprawdę kandydaci znakomici, a na pierwszych ludzie typu Anny Zalewskiej (sprawczyni największej klęski w rządach PiS-u), Beaty Szydło („te nagrody nam się po prostu należały”) czy Jacka Saryusz-Wolskiego (1:27, „pedofilia w Kościele to problem wydumany”, itp). Myślę, że przynajmniej w wyborach europejskich można poeksperymentować ze zmianami w ordynacji wyborczej (a przypominam, że w wyborach do PE to państwa członkowskie decydują o swojej ordynacji), które skłoniłyby wyborców do głosowania w większym stopniu na indywidualnych kandydatów.
Po czwarte, te wybory naprawdę nie byly o Europie. To banał, ktory sprawdza się w odniesieniu do każdej partii, choć w różnym stopniu. Dla dwóch głownych ugrupowań przede wszystkim, to była uwertura do wyborów parlamentarnych; dla mniejszych, test na własną tożsamość polityczną. Ale warto zastanowić się nad tego implikacjami. Wyborcy PiS głosowali w wyborach do Parlamentu Europejskiego na partię, o której wiadomo, że będąc w „rodzinie politycznej” eurofobów, pro-Putinowcow i zwykłych wartatów, nie będzie miała żadnego przebicia na główne negocjacje i kompromisy, dotyczące m.in. funduszy europejskich. Takie strzelanie sobie w stopę wielu wyborców nie odstaszyło. Por. charakterystyka (niektórych) wyborców dwa akapity wstecz, ostatnie zdanie.
I na koniec, wybory potwierdziły i skonsolidowały podział Polski na zachodnią i wschodnią, według linii ustrojowych, światopoglądowych i cywilizacyjnych. Mapa powyborcza Polski pokazuje dwie połowy, prawie bez wyjątków. Powinno to dać siłę pomysłom decentralizacyjnym (np. firmowanym m.in. przez prof. A Dudka), a w przyszłości może nawet federacyjnym (różnica między decentralizacją a federalizacją polega na tym, że w tej drugiej decentralizacja jest utrwalona konstytucyjnie). Dlaczego Poznaniak ma cierpieć pomysły na szkołę popularne w Nowym Targu, zaś Hajnówkowianin męczyć się w modelu rodziny, przeważającym we Wrocławiu? Zaś na zarzuty o federacji jako drodze do „rozbioru” czy dezintegracji, odpowiadajmy: jest wręcz przeciwnie. To rozsądna decentralizacja lub federalizacja pomaga przetrwać „jedności w różnorodności”.