Musimy twardo stać przy zasadzie, że walka z terroryzmem nie może stać się pretekstem do ograniczenia wolnosci obywatelskich i zwiększenia uprawnień służb
Filozof prawa i konstytucjonalista, publicysta, bloger
W Waszyngtonie ogłoszono, że FBI wykryło spiskowca – profesora z rolniczego college w Vermont – planującego dokonanie zamachów na Prezydenta, Sekretarza Stanu i członków Kongresu. Na konferencji prasowej, Dyrektor FBI wraz z federalnym Prokuratorem Generalnym oglosili, że prowadzone jest w tej sprawie śledztwo, a podejrzany jest zatrzymany. Jednak konserwatywne i prawicowe media zgodnie oburzają się, że władze histeryzują, prowokują i szykują grunt pod dalsze ograniczenia wolności obywatelskich, a w szczególności prawa do posiadania broni.
Niemożliwe? Idiotyzm? No jasne. Pierwsza połowa powyższego akapitu brzmi realistycznie – coś takiego mogloby się wydarzyć, ale końcówka – już nie. Ktokolwiek w Stanach – największej liberalnej demokracji świata - krytykowałby władze za poważne potraktowanie groźby zamachu na Prezydenta czy Kongres – wszystko jedno, z jakiej strony przychodzącej – naraziłby się na tak wielką kompromitację, że byłby w opinii publicznej całkowicie spalony.
U nas – inaczej. Cała prawicowa strona blogosfery zatrząsła się z oburzenia na wiadomości o wykrytym planie zamachu i zaczęła ostrzegać: władze wezmą się za opozycję, będzie Bialoruś, jeśli nie gorzej . Teresa Bochwic: „pewnie dlatego teraz z góry aresztuje się wszystkich, co mogli coś planować. Pakujcie szczoteczki do zębów, uczestnicy niewłaściwych marszów”. Bronisław Wildstein: „dziennikarze zachwycali się Tuskiem, który przy pomocy swoich służb ochroni nas przed „prawicowym terroryzmem” i wojną polsko-polską. Nawet jeśli w tym celu miałby zdelegalizować opozycję”. A gdy oburzenie przeszło – prawica zaczęła chichotać. Piotr Gursztyn: „moim zdaniem bombiarz z Krakowa to człowiek PSL. Fakty zatrudnienia na Uniwersytecie Rolnym i kontakt z nawozami sztucznymi, środkami ochrony roślin czyli pestycydami mówią wszystko za siebie”.
Jak zareagować na te idiotyzmy? Dwojako.
Po pierwsze – zignorować tych, którzy potępiają lub wyśmiewają władze za poważne potraktowanie zagrożenia i za poinformowanie o tym społeczeństwa. Niskie motywy krytyków są tak widoczne, że nie zasługują na minimalny nawet szacunek. Tak bardzo nienawidzą demokratycznie wybranego prezydenta i premiera, że zaniepokojenie ich budzą służby, a nie potencjalny zamachowiec. Metod może nie popierają, ale cel uważają za wybrany prawidłowo – by sparafrazować zdanie Kisiela o pobiciu swojego czasu pewnej znanej i bardzo nielubianej muzykolożki z UW.
Po drugie – twardo stać przy zasadzie, że walka z terroryzmem nie może stać się pretekstem do ograniczenia wolnosci obywatelskich i zwiększenia uprawnień służb. Tak, by lekarstwo nie stalo się gorsze niż choroba.