W dzisiejszej „Wyborczej” opublikowałem artykuł kończący się słowami, nie ukrywam że użytymi z pewnym retorycznym zadęciem: „Tak będziemy pogrążać się w polskim piekle. Będzie to przede wszystkim piekło kobiet.”
Filozof prawa i konstytucjonalista, publicysta, bloger
Nie chcę tu go streszczać, wszystkich zainteresowanych odsyłam do mojego artykułu.
http://wyborcza.pl/1,75968,15267866,Jak_rozmawiac_o_aborcji.html#ixzz2qO0D2Idg
Natomiast już po jego opublikowaniu otrzymałem pewne dodatkowe sygnały, na tyle ważne, że chciałbym się tu nimi z Państwem podzielić. Pierwszy – to jeden z komentarzy, jaki ukazał się w dyskusji na forum „Wyborczej” pod moim artykułem. Jest bardzo ważny, a na dodatek „pociesza” mnie, że być może zapożyczona od Boya-Żeleńskiego retoryka kończąca mój artykuł nie była przesadna:
„Piekło kobiet już jest w Polsce, panie profesorze! Szczególnie w małych miasteczkach i wsiach. Otrzymanie recepty na środki antykoncepcyjne graniczy z cudem, a w dodatku gdzie je wykupić skoro w okolicy jest jedyna apteka, która nie prowadzi sprzedaży tych środków bo farmaceuta ma "sumienie", a kobiety nie stać na wyjazd do większej miejscowości gdzie jest np.5 aptek? Piekło biednych kobiet w Polsce staje się coraz większe. Ceszy, że choć jeden profesor staje w obronie tych kobiet”.
Tyle bloger "kajtek35". Dostałem też pewne sygnały od przyjaciół i znajomych z polskiego środowiska prawniczego o tzw. konsultacjach, jakie Komisja Kodyfikacyjna raczej poniewczasie obiecuje przeprowadzić z polskimi prawnikami, a w szczególności o konferencji planowanej na 21 stycznia. Na zaproszenie na tę konferencję, Pani Profesor Ewa Łętowska opowiedziała listem do przewodniczącego Komisji, Pana Profesora Piotra Hofmańskiego, w którym – dokonawszy druzgocącej krytyki pomysłów Komisji – tłumaczy, dlaczego nie zamierza swą obecnością legitymizować nieudanego projektu:
- żadnych szerzej zakrojonych konsultacji dotychczas nie było;
- w szczególności – mimo, że regulamin Komisji na to zezwala i to przewiduje – nie było analizy, czy istniejące instrumenty wpływu na orzecznictwo nie mogłyby usunąć części błędów praktyki orzeczniczej, skoro one miały być przyczyną zmian;
- skład Komisji jest niereprezentatywny ;
- szczególnym zgrzytem „genderowym” (używam tego terminu celowo) jest okoliczność, że przewidując obecnie udział karników, oddzielnie wymienia Pan „feministycznie nastawione panie-karniczki”. Obawiam się, że – niezależnie od feministycznego lub niefeministycznego nastawienia wszystkie panie-karniczki mogą czuć się co najmniej nieswojo;
- atmosfera dyskusji – której otwarcia Komisja, wedle słów swego dawnego przewodniczacego, „się nie obawia“ (cytowany wywiad A. Zolla), jest bardzo zła. I szkoda, skoro Komisja chciała otwarcia dyskusji, że jej po prostu nie przygotowano. Przecież projekt nie miał uzasadnienia (dopiero teraz ten brak się nadrabia). Zwłaszcza ciekawe byłoby poznać dane dotyczące orzecznictwa, warunków i możliwości jego ukształtowania oraz statystyki sytuacji spowodowania uszkodzenia czy śmierci płodu przez lekarzy na skutek (dotychczas niekaranych) interwencji medycznych w ostatnich stadiach ciąży, co obecnie zamierza się karalnością jednak objąć. Bo taki jest główny motyw wprowadzenia zmian, więc chyba to badano.
Tego typu sygnałów dostałem więcej. Jak usłyszałem, nie mam co oczekiwac na odpowiedzi ze strony konserwatywnej na moje zaproszenie do dyskusji i na moje zarysowanie właściwego pola tej rozmowy, bo jest to dziś normalna w Polsce strategia ze strony konserwatywnych fundamentalistów: przeczekać najgorętsze momenty dyskusji, by potem powiedzieć: dyskusja jest już bezprzedmiotowa, bo przecież wszystko już zostało w swoim czasie rozstrzygnięte…
I znów będzie mowa o „kompromisie aborcyjnym”, choć jakby przesuniętym w kierunku ściany, przy której już się znajdujemy. Ku zdumieniu świata i cichej rozpaczy polskich kobiet, którym panowie (i jedna niewiasta z katolickiej uczelni) starają się pomóc uniknąć piekła po tamtej stronie życia…